Społeczeństwo

Upadają uchwały anty-LGBT. Na PiS podziałał argument pieniądza

Sesja Sejmiku Województwa Małopolskiego w Krakowie Sesja Sejmiku Województwa Małopolskiego w Krakowie Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Wydawało się, że doprowadzenie do uchylenia uchwały anty-LGBT będzie w Małopolsce – podobnie jak w Świętokrzyskim i na Podkarpaciu – trudne, jeśli nie niemożliwe. A jednak się udało.

„Sejmik Województwa Małopolskiego (...) postanawia uchylić Deklarację nr 1/19 Sejmiku Województwa Małopolskiego z 29 kwietnia 2019 r. w sprawie sprzeciwu wobec wprowadzenia ideologii »LGBT« do wspólnot samorządowych” – postanowili radni regionu. Stało się tak wskutek twardego stanowiska Komisji Europejskiej, która dała im prosty wybór: albo wycofają się z uchwały zawierającej dyskryminujące i sprzeczne z zasadami Unii zapisy, albo Małopolska nie będzie mogła liczyć na pieniądze. W grę zaś wchodziły sumy niebagatelne.

Po pierwsze bowiem, przypomnijmy, stawką było 33,5 mln euro z funduszu REACT-EU przeznaczonego m.in. na wsparcie opieki zdrowotnej i małych firm poszkodowanych w wyniku pandemii. Po drugie, aż 2,32 mld euro z tzw. regionalnych programów operacyjnych na lata 2021–27 (chodzi o środki na infrastrukturę, drogi, kulturę, rewitalizację miast, edukację itp.). Nie mówiąc już o kolejnym miliardzie euro wciąż nierozliczonym z transzy obecnej.

Kraków jednak domem dla wszystkich

Jest jasne, że takie pieniądze były kluczowe dla przyszłości regionu i samego Krakowa. Nie bez powodu prezydent miasta prof. Jacek Majchrowski wprost odciął się od uchwały. W specjalnym piśmie do Komisji zapewnił, że „Kraków jest domem dla wszystkich”, gwarantującym także społeczności LGBT równe prawa. Mieszkańcy miasta zatem „nie zasługują na ponoszenie konsekwencji z tytułu decyzji, głównie o charakterze politycznym, podejmowanych przez władze regionalne, a dyskryminujących społeczność LGBT+”. Stanowisko to wspierały demonstracje miejskich aktywistów.

Spór trwał jednak wiele tygodni. Wszak za utrzymaniem uchwały, choćby – powtórzmy – ceną miało być zmarnowanie przez Małopolskę i Kraków szansy na kwestie dla mieszkańców podstawowe, czyli właśnie lepszą opiekę zdrowotną, edukację czy kulturę, byli wpływowi politycy obozu władzy na czele z Janem Dudą (który przewodniczy sejmikowi i jest ojcem prezydenta RP), eurodeputowaną z regionu Beatą Szydło i głośną kuratorką oświaty Barbarą Nowak. Swoje dokładał miejscowy metropolita Marek Jędraszewski. Wszystkim im towarzyszył naturalnie chór pomniejszych aktywistów. Padały ostre słowa i brawurowe tezy (choćby ta o możliwości zarażenia się homoseksualizmem), które – niezależnie od ich uwłaczającego charakteru – przejdą do historii języka polityki i rodzimej głupoty.

Naciskali Duda, Szydło, Jędraszewski

Do historii przejdzie też pomysł prezydenckiego taty, by cwaniacko ograć Unię przez frazeologiczną kosmetykę, bo do tego sprowadzał się koncept zastąpienia w uchwale zwrotu „ideologia LGBT” sformułowaniem „neomarksistowska ideologia płciowości kulturowej”.

Były i czyny: marszałek województwa pozbawił stanowiska swojego zastępcę Tomasza Urynowicza, który – choć był członkiem klubu PiS – opowiadał się za uchyleniem deklaracji anty-LGBT.

Trzeba było dopiero nacisku ze strony rządu, kuluarowych negocjacji i sięgania po broń w postaci medialnych przecieków, by kilku radnych Zjednoczonej Prawicy postawiło racjonalną kalkulację (bo zapewne niekoniecznie szczytne ideały równości) ponad ideologiczne frazesy wygłaszane przez ich liderów pokroju Dudy seniora, ekspremier, kuratorki i arcybiskupa. W efekcie w kluczowym głosowaniu nad propozycją uchylenia tzw. uchwały anty-LGBT nie głosowali przeciw, a jedynie się wstrzymali. Tym samym przyczynili się do rozwiązania problemu. Przyjęta bowiem w to miejsce nowa deklaracja szczęśliwie nie zawiera już kontrowersyjnych zwrotów i jest, by tak rzec, ogólnie słuszna.

Unijne pieniądze to twardy argument

Naturalnie niektórzy już pokrzykują o sprzedaniu wartości za brudne brukselskie pieniądze (choć wcześniej twierdzili, że się one Polsce tak czy tak „należą”). Jeszcze podczas obrad reprezentantka Solidarnej Polski wołała, że „nie do takiej UE wstępowaliśmy w 2004 r., która szantażem próbuje zmusić nas do rezygnacji z naszej tradycji”. Niegdysiejszy poseł PSL i europoseł, a obecnie radny sejmiku z PiS Bogdan Pęk krzyczał, że „to nie patrioci, tylko zdrajcy polskiej sprawy głosują za tą uchwałą”. A kuratorka Nowak na wieść o uchyleniu uchwały momentalnie ogłosiła w swoim stylu na Twitterze, że „Sejmik Małopolski przekreślił pamięć o Polakach, co HONORU bronili za cenę życia, haniebnie Go wycenił i sprzedał za obietnicę miliardów euro. Co będzie kolejne? Bóg? Ojczyzna?”.

Jan Duda jak na razie milczy. Podobnie Marek Jędraszewski. Acz zapewne rychło i oni dadzą głos.

Tak czy tak, historia Małopolski, Podkarpacia i Świętokrzyskiego pokazuje, że twardy argument, jakim są pieniądze, działa przynajmniej na część obozu władzy. Warunek jest jeden: także ona musi być twarda. Choćby więc dla zasady Komisja Europejska nie powinna ustąpić wobec sejmiku lubelskiego, który nie uchylił swojej deklaracji anty-LGBT, a jedynie ją – w swoim mniemaniu sprytnie – upudrował. Bo inaczej niż twardo z PiS się nie da.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną