Społeczeństwo

Mydlany zapał

Mydlany zapał. Czy z powodu pandemii Polacy naprawdę bardziej dbają o higienę?

Niedostatki higieny osobistej stają się społecznie trochę mniej dotkliwe przez to, że ludzie zaczęli trzymać się od siebie na dystans. Niedostatki higieny osobistej stają się społecznie trochę mniej dotkliwe przez to, że ludzie zaczęli trzymać się od siebie na dystans. Adela Podgórska
Czy za sprawą pandemii Polacy bardziej dbają o higienę, czy tylko udają?
Polacy raczej nie stają się czystsi z tego powodu, że dobrze idzie im udawanie lub połowiczne przestrzeganie higienicznych i sanitarnych standardów.Roman Koszowski/Gość Niedzielny/Forum Polacy raczej nie stają się czystsi z tego powodu, że dobrze idzie im udawanie lub połowiczne przestrzeganie higienicznych i sanitarnych standardów.

Wydawać by się mogło, że jesteśmy świadkami obyczajowej rewolucji: Polak w pandemicznej trosce o zdrowie własne i najbliższych zaczął wreszcie dbać o higienę. Kolejne sondaże donoszą, że zmieniły się nawyki: ankietowani, m.in. przez CBOS, w przytłaczającej większości – ponad 80 proc. – zapewniają, że regularnie myją ręce (wcześniej deklarowało to 30–40 proc. pytanych), a w jednym z ostatnich badań – ARC Rynek i Opinia dla firmy NAOS – aż 93 proc. uczestników zapewniło, że dłonie odkaża. Sprzedaż środków do dezynfekcji w pandemii poszybowała – tylko w jej pierwszych siedmiu miesiącach Polacy kupili 6,2 mln litrów odkażających płynów, ponad 47 razy więcej niż w 2019 r. Krótka obserwacja okolic dystrybutora ze środkiem dezynfekującym w drzwiach supermarketu zasiewa jednak wątpliwość. Na 20 osób wchodzących do sklepu dłoń pod podajnik wstawiają cztery. Zwrotu ku higienie nie czuć też ani w autobusach czy tramwajach, ani w kolejkach.

Zdaniem dr. Krzysztofa Puchalskiego, socjologa z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, doświadczenia ostatnich lat wskazują, że jeśli pod wpływem obaw przed chorobami ludzie zmieniają nawyki związane z higieną, to raczej na krótko. – Trwałej zmiany zachowań nie spowodowały ani ptasia, ani świńska grypa. Jak więc wygląda rzeczywistość?

Nawyki słabną

Na początku epidemii szorowaliśmy i odkażaliśmy wszystko: klamki, klucze, pudełka z pizzą, kartony z mlekiem, nawet chleb dopiekaliśmy w piekarniku po przyniesieniu do domu – wspomina Marek, nauczyciel z Wrocławia. – Wiosną ubiegłego roku mój mąż, wracając z zakupów w supermarkecie, wbiegał prosto do łazienki pod prysznic – opowiada Iwona, warszawianka. – Aż któregoś razu nie poszedł i nikt z nas nie zachorował.

Polityka 31.2021 (3323) z dnia 27.07.2021; Społeczeństwo; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Mydlany zapał"
Reklama