Społeczeństwo

Twórcy Atlasu Nienawiści przed sądem. Cel: znękać i uciszyć

Marsz Równości na ulicach Poznania Marsz Równości na ulicach Poznania Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Na przykładzie spraw „stref wolnych od nienawiści” i Atlasu Nienawiści widzimy, jak w Polsce utrwala się metoda nękania pozwami sądowymi tych, których prawica czy Kościół wpisali na swoje czarne listy.

To się dzieje wkrótce po tym, jak Komisja Europejska wszczęła procedurę naruszeniową w sprawie „stref wolnych od LGBT” w Polsce. Dziś przed sądem w Ostrołęce ruszyła rozprawa przeciwko czwórce młodych, dzielnych ludzi, twórców tzw. Atlasu Nienawiści. Kolejna ma się odbyć w 29 lipca w Nowym Sączu. Skarżą jednostki samorządu terytorialnego, które uznały, że Atlas godzi w ich dobra osobiste. Część samorządów reprezentuje ultrakatolickie Ordo Iuris.

Strefy wolne od LGBT to jedna trzecia Polski

Atlas zawiera tabele pokazujące, gdzie w Polsce samorządy różnych szczebli przyjęły uchwały o wymowie dyskryminującej mniejszość LGBT i utrudniającej edukację seksualną i równościową w szkołach publicznych i instytucjach kulturalnych na ich terenie. Obliczono, że w sumie zajmują one nieco ponad 30 proc. terytorium Polski. Zwykle tam, gdzie umysłami i sercami ludności rządzą PiS i Kościół rzymskokatolicki. To niby tylko jedna trzecia, ale o tę jedną trzecią za dużo. Siedem z ponad 90 takich jednostek samorządowych ostatecznie wycofało się z uchwał, np. w Przemyślu. Dobre i to, ale również absolutnie za mało.

Tymi, które poszły po rozum do głowy, mogły kierować różne motywy. Wiadomo, że sprawa „stref wolnych od LGBT” rozniosła się po Unii Europejskiej, Europie i Zachodzie, wywołując osłupienie i uderzając w wizerunek Polski jako nowoczesnego społeczeństwa demokratycznego. Szereg miast zawiesiło umowy partnerskie z samorządami, które nie wstydziły się ulec skrajnie prawicowej homo- i transfobii. Prawnicy wspierający pozwy przeciwko autorom Atlasu tych szkód moralnych nie widzą lub je ignorują.

Tak samo, jak milczą o pozytywnym odbiorze w Europie akcji „atlasowej” i wspierających ją pro bono prawników Kampanii Przeciw Homofobii i innych polskich kancelarii prawnych. Twórcy Atlasu zostali zgłoszeni do prestiżowej Nagrody im. Andrieja Sacharowa przyznawanej przez Parlament Europejski za „wolność myślenia”. Tenże Parlament przyjął specjalną rezolucję krytykującą „strefy wolne od LGBT” w Polsce. Na przykładzie spraw stref i Atlasu widzimy, jak w Polsce utrwala się metoda nękania pozwami sądowymi tych, których prawica czy Kościół wpisali na swoje czarne listy.

Czuć swąd dyskryminacyjny

To fragment „kontrrewolucji konserwatywnej”, o której marzy Jarosław Kaczyński, abp Marek Jędraszewski czy szef Ordo Iuris adwokat Jerzy Kwaśniewski. To ma być Polska, w której LGBT siedzą cicho, nie pokazują się publicznie i przechodzą masowo operację konwersji na poprawną ideologicznie „normalną” tożsamość seksualną.

Czy ten scenariusz się zrealizuje, zależy od sędziów i ruchów obywatelskich. Na razie cztery uchwały sądy administracyjne uchyliły i można się spodziewać kolejnych uchyleń, bo wadliwość prawna i moralna tych uchwał jest widoczna gołym okiem dla każdego, kto ma oczy do patrzenia. Wprawdzie samo pojęcie LGBT w nich nie występuje – są to formalnie próby uregulowania działalności podległych samorządowi instytucji w oparciu o „kartę praw rodziny” – ale czuć swąd dyskryminacyjny. Trzymajmy kciuki za Atlas: to budujący przejaw oddolnej, spontanicznej reakcji obywatelskiej na próby wielkiej „pierekowki” dusz pod rządami „zjednoczonej prawicy”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama