Kontrabanda pod płaszczykiem
Kontrabanda pod płaszczykiem. Kanon lektur i inne reformy Czarnka
JUSTYNA SOBOLEWSKA: – Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiada zamiany na liście lektur, ma być więcej Jana Pawła II, Zofii Kossak-Szczuckiej, a znikają m.in. Tadeusz Konwicki czy Rafał Kosik. Co pan na to?
RYSZARD KOZIOŁEK: – Mnie to nawet nieco wzrusza, ponieważ w tym konserwatywno-prawicowym podejściu do literatury ujawnia się niezmienna wiara w siłę słowa pisanego. Podzielam tę wiarę, ale jej szerzenie wymaga ciężkiej pracy, którą wykonują pisarze, nauczyciele, krytycy i badacze, a i tak jej skutki są niezadowalające, co obrazuje wieloletnia stagnacja niskich wyników czytelnictwa w Polsce.
Tymczasem autorzy kolejnych zmian podstaw programowych, po pierwsze, zdają się abstrahować od rzeczywistego, raczej niechętnego stosunku uczniów do czytania lektur szkolnych, a po drugie, manifestują przekonanie, że wystarczy zmienić pojedynczą pozycję w spisie lektur, a wraz z tą zmianą dokona się spodziewana korekta umysłu czytającego ucznia. Skąd ta pewność, że wstawienie utworów Kossak-Szczuckiej czy Jana Pawła II przysporzy naszej ojczyźnie chrześcijańskich patriotów? Otóż podejrzewam, że autorzy zmiany wcale nie wierzą w nieodparte działanie tych utworów na umysły i serca uczniów, ale liczą na przymus szkolny, który przeprowadzi tę reedukację. Jak pisał śp. Jerzy Pilch, kanon to książki, których nikt nie czyta dobrowolnie, przeto wprowadzenie jakiejś pozycji do kanonu szkolnego ma gwarantować, że strach przed nieprzeczytaniem zastąpi skutecznie brak miłości do czytania.
My, zajmujący się zawodowo objaśnianiem literatury, wiemy, że głównym efektem będzie zniechęcenie do czytania tych autorów, a nawet do czytania w ogóle. Kluczem do powodzenia jakiejkolwiek zmiany w edukacji jest nauczyciel, o niego trzeba się troszczyć, w jego edukację inwestować.