PAWEŁ WALEWSKI: – Zewsząd słychać, jak źle zniosły pandemiczną izolację dzieci i młodzież; jakie odciśnie ona piętno na ich psychice. A najstarsi? Jak oni teraz żyją po kilkunastu miesiącach epidemii?
JAROSŁAW DEREJCZYK: – Zaczęli żyć nadzieją. To pokolenie jest najbardziej ze wszystkich solidarne. Seniorzy są także najbardziej zdyscyplinowani, więc większość dosłownie potraktowała lockdown i nie spotykała się ze znajomymi ani nie wychodziła z domu, również poważnie potraktowali szczepienia. Teraz liczą na to, że im prędzej zaszczepią się dzieci i wnuki, tym szybciej, dzięki odporności zbiorowej, i oni odzyskają swoją wolność.
Jak to życie w zamknięciu mogło wpłynąć na ich zdrowie?
Izolacja seniorów z medycznego punktu widzenia nie podlegała dyskusji, bo covid przechodzą szczególnie ciężko. Ale na tym polega paradoks, że izolacja – czyli to, co chroniło przed zakażeniem – mogło wyrządzić sporo krzywd. Każdy z nas ma potrzebę komunikowania się z najbliższymi, a u osób starszych jest ona jeszcze większa. Ograniczenie kontaktów z rodziną i znajomymi to czynnik ryzyka depresji, a po 85. roku życia niezależnie od pandemii borykało się z nią już 35–40 proc. seniorów. Już samo zamknięcie w domach – brak regularnych spacerów, odcięcie od rehabilitacji – to katastrofa, której skali jeszcze nie potrafimy ocenić.
Recepta antycovidowa była prosta: nie wychodzisz na dwór, nie robisz zakupów, zajmują się tobą bliscy lub pomoc społeczna.
A tymczasem odkryto szlaki metaboliczne, które wiążą aktywność fizyczną z pracą mózgu. Aktywność ruchowa u starszej osoby stymuluje powstawanie nowych komórek – nie tylko w mięśniach, lecz też w mózgu, gdzie odpowiadają za nastrój, pamięć, sprawność.