Seminaria duchowne zachęcają do obrania drogi kapłaństwa na różne sposoby. Na facebookowych profilach pojawiają się filmiki, w których o swoim powołaniu mówią klerycy, ale też np. rektor olsztyńskiego seminarium Hosianum. Inny podaje nawet numer telefonu, żeby umówić się z nim na rozmowę. W jednych podkład muzyczny skłania do refleksji, w innych to ostry, rockowy bit.
Ale nowoczesne techniki nie oznaczają, że seminaria są pełne. W Hosianum na pierwszym roku propedeutycznym jest sześciu studentów. W Łodzi święcenia przyjęło właśnie sześciu księży. Tyle samo w archidiecezji krakowskiej, a w żywiecko-bielskiej dziewięciu – najmniej w ciągu ostatnich 28 lat. Rekord padł w Warszawie, gdzie święcenia z rąk kard. Kazimierza Nycza w ostatnią niedzielę maja przyjęło 26 księży, najwięcej od 1992 r.
Nikt jednak nie ma wątpliwości: liczba powołań spada. W archidiecezji poznańskiej liczącej 1,5 mln Wielkopolan jeden ksiądz przypada na 2,4 tys. osób. Aktualnie posługę pełni 635 księży, wspieranych przez zakonników, a jeszcze w 2008 r. w archidiecezji pracowało 810 duchownych.
Jacy wierni, tacy duchowni
Ksiądz dr Sławomir Sosnowski, rektor seminarium duchownego w Łodzi, uważa, że księży w Polsce wciąż będzie ubywać. Na ile ten brak będzie dotkliwy, z jakim krajem porównywalny, trudno dzisiaj przewidywać.
To opcja pesymistyczna. Optymistycznie na sprawę patrzy ks. dr Kacper Radzki, rektor seminarium we Wrocławiu. – Na nic nie jesteśmy skazani. Kościół w Polsce będzie szedł swoją drogą, tak jak kraje zachodnie idą swoimi. Nie możemy jednak nie dostrzegać, że liczba księży i jakość ich duchowego życia jest w dużej mierze proporcjonalna do liczby i jakości duchowego życia wiernych – mówi ksiądz rektor Kacper Radzki.