Na początek szybki test. Czy prawdziwe jest zdanie: „Rządząca prawica w Polsce ma ten problem, że znaczna część ich wyborców to są albo antyszczepionkowcy, albo ludzie niechętni szczepieniu się”? Serwis Demagog, weryfikujący m.in. wypowiedzi polityków, zakwalifikował to stwierdzenie byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego wygłoszone pod koniec maja na antenie Radia Zet jako fałszywe. Swój werdykt wydał na podstawie wyników różnych sondaży z ostatnich miesięcy, w których gotowość do szczepień lub przyjęcie przynajmniej jednej dawki zadeklarowały trzy czwarte osób skłonnych głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Jednocześnie mniej niż jedna piąta zwolenników PiS mówiła ankieterom, że nie da sobie wbić igły.
Już w pierwszych zeszłorocznych sondażach zestawiających nastawienie do szczepień z preferencjami partyjnymi, wśród zwolenników PiS liczba chętnych przeważała nad przeciwnikami tej formy walki z covidem i w miarę trwania pandemii rosła. Sceptycyzm szczepionkowy rozkłada się mniej więcej podobnie wśród popierających Koalicję Obywatelską i Lewicę. Inaczej rzecz się ma w potencjalnym elektoracie ugrupowania Szymona Hołowni, tam nawet ponad jedna trzecia jest przeciw. A im dalej w las, w stronę PSL i Kukiza, tym niechęć gęstnieje, osiągając poziom zdecydowanego buntu w obozie zwolenników Konfederacji.
Generalnie nie chce szczepić się jedna czwarta rodaków. To postęp, bo jeszcze w grudniu sceptycznie nastawionych była prawie połowa. Zainteresowanie jest najmniejsze wśród osób młodych, mniejszą skłonność przejawiają kobiety, osoby o poglądach prawicowych, konserwatywnych, te bez specjalnego zaufania do Unii Europejskiej, naukowców i lekarzy oraz mający inklinacje do pokładania wiary w teorie spiskowe.
Barwy oporu
Postawę młodych łatwo objaśnić, długo nie mieli dostępu do szczepionek i postrzegają covid jako chorobę zagrażającą przede wszystkim starszym.