Społeczeństwo

Upokorzyć belfrów. Trzeba się było PiS-owi nie stawiać

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Jak PiS zechce, to co roku będzie dokładał belfrom dwie godziny do pensum. I co na to poradzicie? Minister Czarnek prowokuje ZNP do sprzeciwu, bo jest pewny bezsilności związkowców. Nie mają żadnego asa w rękawie.

Status zawodowy pracowników pedagogicznych w placówkach oświatowych określa Karta Nauczyciela. Jest to dokument skomplikowany i niejasny niczym Pismo święte, każdy więc znajduje w nim, co chce. Wszystko zależy od interpretacji, wiary oraz dobrej bądź złej woli człowieka. Inaczej rozumie Kartę dyrektor szkoły, inaczej nauczyciel, a jeszcze inaczej osoba niezwiązana z oświatą.

Jedni więc czytają z niesmakiem, że praca nauczyciela wynosi 18 godzin tygodniowo, tj. mniej niż cztery dziennie. Nie do wiary! – komentują ludzie spoza branży. Dyrektorzy natomiast czytają, że nauczyciel lekcji ma wprawdzie tylko 18, ale pracuje 40 godzin w tygodniu, osiem dziennie. Tyle też wymagają od swoich pracowników. Sami nauczyciele zarzekają się, że pracują po 12 godzin, a i tak się nie wyrabiają z robotą. Można się w tym kompletnie pogubić. Ile naprawdę pracuje nauczyciel, nie wie w Polsce nikt. Ile zarabia, również nie można się połapać. Zgroza!

Czytaj też: Pomoc dla nauczycieli. Czy psycholożka wie, na co się porywa?

Czy runie 18-godzinne pensum?

Kartę Nauczyciela próbowali zmienić wszyscy ministrowie edukacji. Żadnemu się nie udało. Zmiany były kosmetyczne, a krzyku w środowisko tyle, jakby obdzierano nas ze skóry. Mirosław Handke, twórca gimnazjów i zewnętrznych egzaminów, powiedział nawet, iż „rząd udaje, że płaci nauczycielom, a nauczyciele udają, że pracują”. Chciał solidnie podnieść pensje w oświacie, również wymagania, ale drastycznie pomylił się w obliczeniach. Zabrakło pieniędzy w budżecie, więc podwyżki okazały się nieznaczne, zatem takie same były zmiany w wymaganiach: pozorne.

Reklama