Społeczeństwo

Jaka kolejka? Polacy grają w „wyrywanie szczepionki”

Otwarcie pilotażowego punktu szczepień powszechnych w hali MOSiR w Olkuszu Otwarcie pilotażowego punktu szczepień powszechnych w hali MOSiR w Olkuszu Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Załatwianie wcześniejszego zaszczepienia uchodzi za chwalebną zaradność i nikt się tego nie wstydzi. Doprawdy szpetny jest obraz Polaków w pandemicznym lustrze.

Polska znajduje się na 21. miejscu wśród krajów Unii pod względem liczby zaszczepionych obywateli. W magazynach zalegają góry dawek, bo Narodowy Program Szczepień jak każdy centralistyczny papierowy moloch działa niewydajnie. Typowa dla ustroju autorytarnego żądza kontrolowania wszystkiego wygrywa z elementarną wiedzą o zarządzaniu i delegowaniu zadań.

Kto pierwszy po szczepionkę, ten lepszy

A na którym miejscu jesteśmy pod względem utrzymania prawidłowej kolejności szczepień? Zapewne również blisko końca. A przecież śmiertelne żniwo epidemii zależy nie tylko od tempa szczepień, lecz również od tego, czy osoby starsze, chore i mające więcej kontaktów społecznych będą kłute wcześniej niż młode i zdrowe. Elementarne poczucie solidarności społecznej i odpowiedzialności za życie powinno powstrzymywać nas przed postępowaniem wedle zasady „kto pierwszy, ten lepszy”. Tymczasem Polacy ruszyli do zawodów (indywidualnych i zespołowych) w konkurencji „wyrywanie szczepionki”.

Grają politycy: załatwili szczepienia „na hurra” w Rzeszowie, a także priorytet dla pracowników sądów (mimo protestów Rady Medycznej) czy urzędników agencji rezerw strategicznych. Grają lekarze, często wystawiając na prawo i lewo skierowania. Grają medycy cwaniacy preparujący na lewo „szczęśliwą siódemkę” – siódmą szczepionkę z fiolki, którą mogą podać komuś poza kolejnością lub sprzedać na czarnym rynku. Grają jakieś zielone ludziki, które dopuściły do primaaprilisowej rejestracji 40-latków na terminy kwietniowe.

Reklama