Pandemia covid i kolejne pandemie wieszczone przez WHO zmienią wymiar sprawiedliwości. Zmieniłby się i bez pandemii. Od wieków wygląda tak samo: sala sądowa, sędzia – w niektórych krajach ciągle w peruce, strony, publiczność, rytuał, procedury, oracje. W naszej cywilizacji każdy spór kończy się w sądzie. Do tego instancje odwoławcze: w Polsce, z Izbą Kontroli Nadzwyczajnej w SN, już cztery. To wszystko musi trwać. Przewlekłość postępowań jest zresztą cechą wymiaru sprawiedliwości na całym świecie.
– Lata temu byłem na konferencji w Holandii, na której przedstawiono projekty architektoniczne sądów przyszłości. Skupiały się na dostępności sądu, na tym, jak ma być zorganizowana sala sądowa, gdzie sędzia, gdzie publiczność, przestrzeń zamknięta czy otwarta. Ale jedna z pracowni architektonicznych przedstawiła… aplikację na telefon – mówi Łukasz Bojarski, prezes prawniczego think tanku Instytut Prawa i Społeczeństwa, były przedstawiciel prezydenta Bronisława Komorowskiego w Krajowej Radzie Sądownictwa.
Wirtualny sąd to wizja Richarda Susskinda, brytyjskiego pisarza, uznanego eksperta od nowych technologii w prawie, autora książki „Sądy online i przyszłość wymiaru sprawiedliwości”. Zauważa w niej, że na świecie dostęp do internetu jest powszechniejszy niż dostęp do wymiaru sprawiedliwości. Dlatego trzeba wykorzystać internet do poszerzenia dostępu do prawa. Jego wizja to właśnie sąd w aplikacji. Bez sali sądowej, rozpraw, dowody i stanowiska stron przesyłane zdalnie, sędzia sądzący w zaciszu gabinetu. Albo zamiast sędziego – sztuczna inteligencja. Wtedy wszystko trwa chwilę. Na razie w prostych sprawach. Aplikacja sądowa w smartfonie prowadziłaby klienta sądu przez meandry prawa, pomagając mu formułować pisma i rozumieć prawne znaczenie argumentów.