Społeczeństwo

Osoby LGBT+ mają dość zaczepek i ataków za to, kim są

Polska zajęła ostatnie miejsce w najnowszym rankingu ILGA Europe mierzącym poziom równouprawnienia osób LGBT+. Polska zajęła ostatnie miejsce w najnowszym rankingu ILGA Europe mierzącym poziom równouprawnienia osób LGBT+. Thiago Barletta / Unsplash
To nie jest czas na wahanie się i ukrywanie praw osób LGBT+ w ogólnym sformułowaniu „prawa człowieka”, żeby się nikomu nie narazić. To czas na sprzeciw wobec homofobii – mówi Mirosława Makuchowska z Kampanii Przeciw Homofobii.

KATARZYNA CZARNECKA: Ile w Polsce w ubiegłym roku było ataków na osoby LGBT+?
MIRKA MAKUCHOWSKA: Nie wiadomo. Ostatnie badania na ten temat przeprowadziła Agencja Praw Podstawowych Unii Europejskiej w 2019 r.

Co z nich wynika?
Ataku fizycznego lub seksualnego z powodu orientacji doświadczyło w ciągu ostatnich pięciu lat 15 proc. respondentów.

W przygotowanym przez KPH i Centrum Badań nad Uprzedzeniami raporcie z 2016 r. jest informacja, że trzy na dziesięć osób nieheteronormatywnych doświadczyło przemocy w ciągu minionych pięciu lat. Czy teraz takich przypadków jest więcej?
Niestety nie mamy przeprowadzonych podobną metodologią badań, które porównywałyby sytuację osób LGBT w Polsce przed i po 2015 r. Ale dane z 2016 r. są przerażające: 63,7 proc. respondentów było ofiarami przemocy werbalnej, w stosunku do 33,9 proc. kierowano groźby, 27 proc. spotkało się z wandalizmem i odmową zwyczajnych dla innych usług, 14 proc. doświadczyło przemocy seksualnej i 12,8 proc. – fizycznej.

Ale o natężeniu agresji świadczy coś innego: jest znacznie więcej niż wcześniej doniesień medialnych o tym, że ktoś został zaatakowany. Co oznacza także, że poszkodowani częściej decydują się mówić głośno o tego typu zdarzeniach.

Państwo się poddaje

Spójrzmy na ostatnie tygodnie: 17 lutego w Warszawie mężczyzna zranił nożem Witalija, który szedł za rękę ze swoim partnerem Maciejem. 17 marca w Gdańsku 30 napastników zaatakowało Homokomando – dwie osoby, które nie zdążyły uciec, mają obrażenia. Do podobnej napaści doszło ze strony 12 osób 25 marca we Wrocławiu. Wyczynem chwali się na Facebooku Młodzież Wszechpolska. Wyjaśnijmy: Homokomando nie jest organizacją militarną, jak się to niekiedy próbuje przedstawiać, tylko inicjatywą polegającą na tym, że geje ćwiczą razem w parkach.
W 2019 r. pewne małżeństwo planowało atak terrorystyczny na marsz równości w Lublinie, w Białymstoku doszło do pobić, we Wrocławiu policja udaremniła atak nożownika. W 2020 r. prawie nie było marszów równości, ale mieliśmy wiele sygnałów o atakach, np. w lipcu pod krakowskim klubem LGBT.

Dlaczego rozmawiając o przemocy wobec osób LGBT+, nie możemy się powołać na oficjalne statystyki?
Bo w nich homofobiczna motywacja przestępstwa jest niewidoczna. Przede wszystkim dlatego, że polskie przepisy dotyczące przestępstw z nienawiści nie obejmują przesłanek homofobicznych/transfobicznych.

Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że tego wieczoru pokrzywdzony szedł w towarzystwie drugiego mężczyzny. W pewnym momencie został zaczepiony słownie przez napastnika, który skierował wobec nich słowa obelżywe” – to z komunikatu mokotowskiej policji, która opublikowała portret pamięciowy nożownika.
Właśnie. Ani słowa o tym, że napastnik krzyczał: „Nie trzymajcie się za ręce, nie przy dzieciach”, a noża użył, kiedy Maciej odpowiedział, że w pobliżu nie ma żadnych dzieci i nie widzi nic złego w trzymaniu partnera za rękę.

Może policjanci przemilczają te okoliczności, żeby chronić prywatność poszkodowanych?
Nie sądzę. W mediach ta sprawa jest dokładnie opisana, więc nie ma czego chronić. Poza tym to znana praktyka na różnych etapach postępowań w takich sprawach. Mój przyjaciel Adam został pobity jakieś pół roku temu na Dworcu Zachodnim. Nie trzymał za rękę znajomego, ale obaj są „homowizualni”. Mężczyzna, który go napadł, wrzeszczał najpierw: „Pedały jebane!”. Policjanci umieścili informację o tym w notatce o zdarzeniu, bo kolega za moją radą wyraźnie się tego domagał, podobnie jak później w trakcie oficjalnych zeznań. Sprawca stanął przed sądem, co wyjątkowo rzadko się zdarza. Ale w akcie oskarżenia już informacji o powodach napaści nie było. Prokurator nie był zainteresowany w tym, żeby ją uwzględnić. Tymczasem w art. 52 kodeksu karnego zapisano, że „wymierzając karę, sąd uwzględnia w szczególności motywację i sposób zachowania się sprawcy”. Owszem, sprawca poddał się karze – dogadał się z prokuratorem na czyny społeczne. Ale Adam był rozgoryczony. Stwierdził, że tak naprawdę każdy wyrok byłby dla niego drugorzędny. Chciałby, aby ktoś w tym państwie powiedział, że napaść na kogoś dlatego, że jest gejem, zasługuje na potępienie i jest bardzo szkodliwe społecznie.

W przeciwnym wypadku można mieć poczucie, że jest na takie ataki przyzwolenie?
Nie tylko przyzwolenie. Takie praktyki, a przede wszystkim słowa polityków czy duchownych odbieramy jako wezwanie do działania. Mówienie, że jakaś grupa jest zarazą czy ideologią, prowadzi do dehumanizacji. To wskazanie palcem wroga czy szkodnika, który nie ma takich praw jak inni obywatele.

Przemoc niezgłaszana

Jacek Żalek z PiS powiedział w 2019 r.: „Mamy do czynienia ze specyficzną strategią organizacji LGBT. Mniejszości seksualne nie domagają się równouprawnienia, lecz przywilejów. I chcą uzasadnić to rzekomą przemocą oraz prześladowaniami”.
Nie wiem, jak miałabym to skomentować.

Zastanawiające jest słowo „rzekomą”.
Może chodzi o to, że znakomita większość takich spraw nie jest zgłaszana organom ścigania. Ale jeśli tak, to trzeba zapytać, dlaczego tak jest.

Dlaczego?
Chociażby dlatego, że sprawców pobić, których efektem jest uszkodzenie ciała niepowodujące siedmiodniowej niezdolności do pracy, trzeba doprowadzić przed sąd z oskarżenia prywatnego. A realia są takie, że osoba pokrzywdzona musi sama się dowiedzieć, jak się nazywa i gdzie mieszka napastnik, napisać akt oskarżenia i złożyć go do sądu. Czyli cała ta robota policyjno-prokuratorska jest po jej stronie. Mało kto się na to decyduje.

Jeśli zaś chodzi o przemoc werbalną czy mowę nienawiści, to można złożyć pozew o znieważenie albo naruszenie dóbr osobistych. Ale jeśli ktoś powie: lesbijki są zboczone, zgodnie z prawem nie mogę skorzystać z tej ścieżki. Takie zdanie musiałoby brzmieć: Mirka Makuchowska jest zboczona.

Inny głośny przykład: słowa Kai Godek. „Teraz geje mówią, że chcą adoptować dzieci. Dlaczego chcą adoptować dzieci? Bo chcą je molestować i gwałcić, takie są fakty” – stwierdziła w Polsat News w maju 2018 r. Została pozwana o zniesławienie. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi Północ rok temu umorzył sprawę, zgadzając się z argumentem pozwanej, że powodzi nie udowodnili, że są homoseksualni, zatem nie można uznać, że wypowiedź dotyczy właśnie ich. Zażalenie na tę decyzję odrzucił w lutym Sąd Apelacyjny.
W taki sposób różne działania motywowane homofobią znikają ze statystyk.

Kaja Godek powiedziała w 2018 r. także: „Walka z pedofilią w Kościele i w każdym środowisku to musi być przede wszystkim ograniczenie wpływu homolobby. (…) To pederastia jest wstępem do pedofilii”. W 2020 r. ukazała się książka „Lawendowa mafia”. Wydawca pisze o niej tak: „Wstrząsająca, odważna książka, w której ks. Dariusz Oko, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, odsłania tajemnice działającej w Kościele homoseksualnej lawendowej mafii, która niczym ukryta choroba toczy organizm Kościoła. To zło, z którego wynikają nadużycia nie tylko seksualne, wiąże się z odrzuceniem wiary i świadomym wyborem grzechu, dewastującego Kościół od wewnątrz. Stąd tak ogromnie ważną sprawą jest kwestia zdemaskowania tej mafii, obrony przed jej jawnymi i zakulisowymi działaniami oraz znalezienia właściwego remedium na tę chorobę”.
Od początku nie było wątpliwości, że kampania przeciw LGBT+ jest rozpętana w związku z pedofilią w Kościele katolickim. To, czego się dowiadujemy o czynach duchownych, jest bardzo – delikatnie mówiąc – niewygodne i trzeba było znaleźć kogoś, na kogo można zrzucić winę. Wielu obywatelom trudno przyjąć do wiadomości, że w Kościele jest sporo homoseksualnych mężczyzn. Tymczasem to zrozumiałe: niektórzy geje uznają, że po prostu łatwiej wchodzić w związki z mężczyznami w strukturach kościelnych niż poza nimi. Gdyby mogli „w cywilu” swobodnie założyć rodzinę z facetem, nie bojąc się ostracyzmu, toby nie szukali instytucji, w której być może nawet nie chcą być, żeby realizować tak fundamentalne potrzeby jak miłość i seks. Niestety, to niezrozumienie sytuacji bardzo łatwo wykorzystać do wykonania nieuprawnionego skrótu myślowego – w Kościele są mężczyźni homoseksualni, a geje molestują dzieci, więc kwestia pedofilii to ich wina. Czyli przekierować uwagę na nieheteronormatywnych, mimo że orientacja seksualna nie ma nic wspólnego z pedofilią. I odżegnać się od problemu.

Tyle że takie narracje jak prezentowane przez Kaję Godek czy ks. Oko bardzo niebezpiecznie sklejają się w głowach osób takich jak nożownik z Warszawy.

Bo chodzi o dzieci. Jaką one są tu figurą?
Taką, której trzeba bronić wszelkimi, nawet okrutnymi sposobami. Gwałty i molestowanie to najmroczniejsza strona tego medalu. Ale po drugiej są inne sprawy. Wciąż, wbrew naukowym dowodom, pokutujące przekonanie, że homoseksualność jest efektem wychowania, a zatem dziecko w nieheteronormatywnej rodzinie nie może być hetero. No i normy genderowe: czyli kto kogo wychowuje do jakiej roli. Jak dwie kobiety będą w stanie wychować chłopca albo dwóch mężczyzn dziewczynkę. I nie liczy się, że dziecko w tęczowej rodzinie jest bezpieczne, że ma wsparcie, akceptację itd. No i nie może tak być, żeby dzieci widziały mężczyzn lub kobiety trzymających się za ręce czy chłopaka w sukience, bo to obrzydliwe. Ktoś mi ostatnio opowiadał, że kiedy na jakimś wiecu rozwinięto tęczową flagę, matka zasłoniła ten widok dziecku. Nawet tęcza jest już przejawem nienormalności i choroby.

Pora sprzeciwić się homofobii

To wszystko, o czym pani mówi, sprawiło, że Polska zajęła ostatnie miejsce w najnowszym rankingu ILGA Europe mierzącym poziom równouprawnienia osób LGBT+. Jednocześnie z wielu badań wynika, że ponad 50 proc. Polaków ma do osób nieheteronormatywnych stosunek pozytywny i uważa, że władza i Kościół na ich temat kłamią.
W rankingu ILGA bierze się pod uwagę siedem kryteriów: równość i zakaz dyskryminacji, rodzinę, wolność zgromadzeń, zrzeszania się i ekspresji, przestępstwa z nienawiści i mowę nienawiści, uzgadnianie płci i integralność cielesną oraz prawo do azylu. Jak widać, większość z nich dotyczy tego, jak zachowują się instytucje państwowe i władze. Stosunek społeczeństwa jest tylko jednym z elementów. I tu widać podział, który obowiązuje także w innych sprawach. Z jednej strony mamy ogromny wylew hejtu wspieranego przez rząd, Kościół katolicki i organizacje typu Ordo Iuris, czyli osoby, które do tej pory były neutralne, ale niechętne albo deklarujące się jako przeciwnicy grupy LGBT+, wyraźnie się zradykalizowały. Za to ci, dla których nasz los był obojętny i się nie wypowiadali, teraz stoją za nami murem.

I nie chodzi o to, żeby ktoś się rzucał w naszej obronie na nożownika. Raczej o to, że słysząc o atakach na nas, dzwonią i pytają: „jak się masz, jak się z tym czujesz, myślę o tobie”. Widząc, że ktoś jest zaczepiany, podchodzą i zaczynają z nim rozmawiać, choćby o pogodzie, żeby skonfundować agresora. Albo zachowują się jak moja sąsiadka. Miałam w samochodzie kartonik z napisem „nigdy nie będziesz szła sama”. Któregoś dnia słyszę od niej: „Pani Mirko, zobaczyłam ostatnio dwóch facetów przy pani aucie. Mówili, że szybę wybiją. Stanęłam przy samochodzie i mierzę ich wzrokiem! Poszli sobie”.

Niektórzy politycy także stają na wysokości zadania. „Wszystko wskazuje na to, że agresorzy zaatakowali na widok tęczowej flagi. Czuję wściekłość i wstyd” – napisała po wydarzeniach w Gdańsku prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz.
Takich słów od nich oczekujemy. Ale nie tylko takich. To nie jest czas na wahanie się i ukrywanie praw osób LGBT+ w ogólnym sformułowaniu „prawa człowieka”, żeby się nikomu nie narazić. To czas na wyraźny sprzeciw wobec homofobii, na jej piętnowanie. Jeśli się tego nie robi, wspiera się sprawców przemocy.

Oczywiście mamy świadomość, że ludzie mogą być zmęczeni tą tematyką, czują przesyt. Ale nasza rzeczywistość jest po prostu absolutnie odmienna. Funkcjonujemy wobec innych standardów, oczekuje się od nas innych rzeczy. I jesteśmy nieustannie karani za to, kim jesteśmy.

Może dzięki temu, że mówi się o nas w mediach, niektóre osoby normatywne zadadzą sobie ważne pytania. Czy kiedy się zorientowały, że są hetero, bały się o tym powiedzieć rodzicom? Jak często musiały znosić niewybredne żarty lub obelgi w szkole czy w pracy z tego powodu? Czy spotkała je sytuacja, że zostały zwolnione za heteroseksualizm? Jak często w życiu dostały w twarz od kogoś tylko za to, że są hetero? To się nie zdarza, prawda?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną