Kładka nad otchłanią
Jerzy Baczyński z ks. prof. Michałem Hellerem o kryzysie w Kościele i jak pogodzić religię z nauką
JERZY BACZYŃSKI: – Zwykle, kiedy się do księdza zwracam, mówię: Księże Profesorze. Oba tytuły w tym zestawieniu są znaczące. Ksiądz łączy dwa światy, które na co dzień wydają się niesłychanie odległe, wręcz wrogie: wiarę i naukę. Od kapłana oczekuje się, jak sądzę, że nie będzie podważał tego, co przekazano mu w seminarium, że odpowiedzi na pytania o porządek i początek świata będzie odnajdywał w Piśmie Świętym, tradycji Kościoła, w teologii, katechizmie. Wciąż mnie kusi pytanie, jak to się stało, że młody ksiądz Michał Heller uznał te gotowe, dane odpowiedzi za niewystarczające i postanowił ich szukać na własną rękę, w nauce? I to jeszcze tak prowokacyjnej wobec religii jak fizyka współczesna i kosmologia.
MICHAŁ HELLER: – Te dwie rzeczy, bycie księdzem i uprawianie nauki, dojrzewały we mnie równolegle. Przypuszczam, że to zasługa mojego domu rodzinnego, gdzie tradycje religijne, naukowe, także literackie, wyrastały razem. Ojciec zresztą naciskał mnie, żebym najpierw ukończył fizykę i potem ewentualnie poszedł do seminarium. Ja chciałem odwrotnie i jakoś – nie było łatwo, przyznam się – postawiłem na swoim. W studiach seminaryjnych, w filozofii, teologii szukałem wątków, powiedzmy, kosmologicznych. Pamiętam, że gdy z uwagi na zbyt młody wiek musiałem czekać rok na święcenia, postanowiłem zrobić – bo była taka możliwość – magisterium z teologii. Wtedy w Tarnowie magisterium nie można było uzyskać, tylko w Lublinie, eksternistycznie. Jako temat pracy wybrałem sobie współczesny stan egzegezy pierwszego rozdziału Księgi Genesis, tego o stworzeniu świata, bo mnie to interesowało. I to był bardzo dobry, ważny dla mnie wybór.
Uznał ksiądz, że biblijna opowieść o powstaniu świata jest niewystarczająca, tak?