Ostatnio padł rekord. Trójka dzieci rolnika Stanisław Dobiesa, który w 1949 r. trafił do więzienia za pomoc partyzantom, dostanie 5,1 mln zł. Po 1,7 mln na osobę. Ma to związek z represjami, jakie rozpoczęły się nocą 3 listopada 1948 r. UB wjechało na podwórze gospodarstwa Stanisława Dobiesa we wsi Mojnowo na Mazowszu. Jak wynika z zeznań 82-letniego dziś jego syna, ubecy dźgnęli ojca w nogę bagnetem, zaciągnęli do stodoły, gdzie go bili, aż stracił przytomność. Potem wyciągnęli na podwórze i by go ocucić, wylali na niego wiadro wody ze studni. Bez efektu. Wtedy matka wpadła do izby z krzykiem: „Dzieci! Ojca zabili!”. Ubecy wnieśli go do chałupy, tam wreszcie ocucili i zabrali ze sobą.
Stanisław Dobies został oskarżony o to, że udzielał pomocy „bandycie”. Chodziło o działający na tym terenie oddział Kazimierza Dyksińskiego ps. Kruczek z Ruchu Oporu Armii Krajowej. Nocowali u niego, jedli. Już wcześniej za podobny czyn dostał karę w zawieszeniu. I jako recydywista 18 stycznia 1949 r. został skazany przez sąd wojskowy na pięć lat więzienia. Siedział dokładnie 1744 dni – wyliczono teraz na procesie o odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Z więzienia wrócił jako wrak człowieka – powiedział w sądzie syn. Skrajnie wycieńczony fizycznie i psychicznie. Nigdy nie wrócił do zdrowia, zmarł w 1968 r.
Więcej niż za błąd
Reprezentująca jego dzieci kancelaria radcy prawnego Anny Bufnal wystąpiła o zadośćuczynienie w wysokości 18 mln zł. Po 10 tys. 300 zł za każdy dzień spędzony przez Stanisława Dobiesa w więzieniu. To dwa razy więcej niż dostaje się za niesłuszne więzienie dziś. To też rekordowe roszczenie. W rozmowie z POLITYKĄ Anna Bufnal mówi wprost, że ma to oczywisty związek z 18 mln odszkodowania, jakiego domagał się Tomasz Komenda za niesłuszne skazanie i lata w więzieniu (ostatecznie otrzymał blisko 13 mln zadośćuczynienia i odszkodowania).