W pierwszej dekadzie lat 2000 grupa specjalistów od przemocy z całego świata zebrała listę powodów, często nieoczywistych, które nasilają negatywne zjawiska dotyczące przemocy w rodzinie. Wśród nich znalazło się m.in. usprawiedliwianie przemocy rolami płciowymi. Słynne polskie „jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije” jest dobrym przykładem.
Był też wątek mówiący, że usprawiedliwieniem nie mogą być względy religijne – vide morderstwa honorowe. W tym samym czasie w Polsce, na niedzielnej mszy w kościele Stanisława Kostki – obwieszonym patriotycznymi flagami i znanym jako macierzysta parafia ks. Jerzego Popiełuszki – ledwo co wypuszczony z seminarium młody ksiądz opowiadał z ambony o żonie alkoholika, która nigdy nie ustała w modłach, żeby małżonek się nawrócił. I co? Cud został wymodlony. Po 40 latach gehenny modlitwa się opłaciła, małżonek przestał pić i państwo mogli bez wstydu razem pójść w niedzielę do kościoła.
Gdyby ów ksiądz pobieżnie przekartkował konwencję stambulską, zapewne nie opowiadałby takich głupstw w kościele pełnym ludzi.
Ordo Iuris przeciw konwencji stambulskiej
Konwencja, od jej podpisania przez Polskę w 2015 r., stoi ością w gardle ultrakonserwatystom. Głównie ze względu na diagnozy i zobowiązanie państw do wprowadzenia mechanizmów zapobiegających opisywanym zjawiskom, w tym do raportowania o przypadkach przemocy domowej. Ordo Iuris, instytucja, która forsuje wpisanie do międzynarodowych dokumentów podrozdziału o „prześladowaniu chrześcijan w Polsce” (na podstawie kilku aktów wandalizmu) i walczy z używaniem sformułowania „przemoc w rodzinie” jako „naruszającego dobre imię rodziny”, złożyła w Sejmie obywatelski projekt ustawy. W połowie marca został on przedstawiony przez Marka Jurka, pełnomocnika komitetu obywatelskiego, a 30 marca po głosowaniu przesłany do dalszych prac w komisji spraw zagranicznych i sprawiedliwości i praw człowieka.
Wedle projektu konwencję należy wypowiedzieć, do czego wzywa się prezydenta i Sejm, a w to miejsce przez trzy lata komisja, złożona z pięciu księży, podsekretarza i paru pracowników ministerstw, miałaby się przyglądać mechanizmom prowadzącym do przemocy. Po długiej i owocnej pracy powstałby raport, a na jego podstawie Polska zaproponowałaby swoją wersję konwencji. Jako listek figowy dla tego wstydu dopisano, że komisja będzie pracować nieodpłatnie.
Rząd ma już wizję nowej konwencji
W istocie nie chodzi jednak o przeciągnięte na trzy lata pozorowanie pracy przez kilka osób. Polskie Ministerstwo Sprawiedliwości w nieoficjalnym liście rozsyłanym do innych europejskich państw nakreśliło już swoją wizję traktatu. Powinien on „oferować szczególne wsparcie dla ochrony życia poczętego” i „zastrzec pojęcie małżeństwa dla związku kobiety i mężczyzny”, poza tym dodaje, że ochrona rodziny wynika bezpośrednio z praw człowieka.
Z praw człowieka wynika bezpośrednio obowiązek ochrony przed przemocą. Łącznie ze stworzeniem tymczasowych mieszkań dla osób, które muszą uciec z domu – maltretowanych kobiet i dzieci, osób nieheteroseksualnych, które padają ofiarą bestialstwa z rąk „zasmuconych głów rodu”. Za rządów PiS bez litości cięto fundusze renomowanych organizacji społecznych, które się tym zajmowały, przekazując je środowiskom katolickim na „promowanie rodziny”. Która silna jest. A jak nie, to się poprawi. Żeby równo puchło.