Żyjemy w rzeczywistości nakładających się na siebie kryzysów. Jednak zamiast odpowiedzialnego działania politycy skupiają się na walce o władzę i wpływy. Dlatego to my, kobiety, bierzemy sprawy w swoje ręce. Nie wierzymy w ideę zbawcy, który przyjdzie z planem na idealną przyszłość. Od dawna budujemy bezpieczną i sprawiedliwą rzeczywistość. Mamy siłę, której nie osiągnie żaden polityk z Wiejskiej.
Czytaj też: Kobiety lepiej rządzą
Walczcie z kryzysami, nie z kobietami
Od 12 miesięcy zmagamy się z pandemią koronawirusa. Ten czas oznaczał dla wielu z nas zupełną zmianę codzienności, często utratę pracy, zagrożenie dla zdrowia i życia. W 2020 r. zanotowano również rekord globalnych temperatur. Minęło już sześć lat od podpisania porozumienia paryskiego – rządzący zadeklarowali, że chcą zapobiec podniesieniu się średniej globalnej temperatury atmosfery o 1,5 st. C. Według nowego raportu ONZ do 2030 r. osiągniemy tylko 1 proc. koniecznej redukcji emisji, jeżeli będziemy dalej robili to w takim tempie jak dotychczas. Do 2030 r. pozostało tylko dziewięć lat. Robi się gorąco.
W tle tych kryzysów mierzyłyśmy i mierzyliśmy się także z poważnymi naruszeniami praw człowieka. Latem bezpardonowo atakowano osoby LGBT+. Kilka miesięcy później, w szczycie zachorowań na covid-19, doprowadzono do wydania wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego, który niemal całkowicie ograniczył prawa reprodukcyjne. W czasach największego ryzyka epidemiologicznego musiałyśmy wychodzić na ulice, by bronić praw do własnych ciał. Musiałyśmy to robić, bo chcąc ukryć opieszałość w zapobieganiu pandemii, politycy szukali tematów zastępczych, które stały się seansami nienawiści – wobec kobiet i mniejszości.
Konsekwencje kryzysu zdrowotnego, gospodarczego, klimatycznego i praw człowieka najbardziej odczuwają osoby mniej uprzywilejowane, wśród nich kobiety. W Polsce to one częściej pracują w służbie zdrowia, jako nauczycielki, sprzedawczynie. Stoją więc na pierwszym froncie walki z koronawirusem. Dbają o to, żeby zapewniać opiekę potrzebującym i odpowiadać na najbardziej podstawowe potrzeby. Przez zamknięcie szkół i miejsc opieki nad dziećmi musiały zmierzyć się z dodatkowymi obowiązkami. Umożliwiają funkcjonowanie systemu społecznego, gospodarczego, wykonując nieodpłatną pracę w domu, szacowaną na ok. 30 proc. PKB. Pandemia uwidoczniła zarówno skalę tej pracy, jak i jej kluczową rolę w zapewnieniu sprawnego funkcjonowania naszego społeczeństwa.
Czytaj też: Aborcja po wyroku. Żaden lekarz teraz nie zaryzykuje
Przepisy na dalsze kryzysy
Gdy Mateusz Morawiecki zaprezentował kilka dni temu Krajowy Plan Odbudowy, czyli strategię na wydanie ponad 260 mld zł w ramach reform społeczno-gospodarczych, stwierdził, że „kryzys covid-19 to gigantyczny wstrząs, ale i lekcja, z której musimy skorzystać”, w późniejszych wypowiedziach podkreślał jednak, że „KPO musi opierać się na podstawowych filarach. Pierwszy to poprawa wzrostu produktywności, wydajności i konkurencyjności naszej gospodarki”.
Lekcja, o której wspomniał premier, nie została przez niego odrobiona. Zamiast podkreślić istotę budowy bezpiecznej i sprawiedliwej przyszłości, strategia rządu – dodajmy: najbardziej męskiego w Europie – stawia na pierwszym miejscu przyspieszanie wzrostu gospodarczego i kosztowne inwestycje, m.in. przekop Mierzei Wiślanej. Nie jest to rozwiązywanie, a powielanie i pogłębienie problemów, z którymi się mierzymy. Czas w końcu zrozumieć, że nieskończony wzrost gospodarczy na planecie o skończonych zasobach nie ma przyszłości. By skutecznie walczyć z nasilającymi się kryzysami, konieczne jest poszerzenie perspektywy i otwarcie jej na wiedzę i doświadczenia osób spoza grona uprzywilejowanych mężczyzn z epoki dziadocenu. Wsłuchanie się w głos innych.
My, aktywistki, nie godzimy się z propozycją rządu zawartą w KPO, bo nie jest ona ambitną odpowiedzią ani na kryzys pandemiczny, ani klimatyczny. Nie mówi o odejściu od wydobywania i spalania węgla, nie zakłada rezygnacji z przedłużenia koncesji i planów budowy nowych elektrowni. Nie proponuje społecznościom górniczym bezpiecznej zmiany pracy, ale pozostawia je w niepewności związanej z możliwością utraty źródła utrzymania. Trudno wychodzić wspólnie z kryzysów, gdy odbiera się podmiotowość tak wielu różnym grupom mieszkającym w Polsce.
Czytaj też: Sam se ródź!
Myślę, czuję, decyduję
Zamiast wykorzystywać pandemię dla interesów politycznych, można wykorzystać ten czas do budowy lepszej normalności. Z ustaleń Centrum Badań nad Polityką Gospodarczą i Światowe Forum Ekonomiczne wynika, że kraje, w których rządzą kobiety, znacznie lepiej radzą sobie z wyzwaniami pojawiającymi się w pandemii. Analiza przeprowadzona w 194 państwach sugeruje, że różnicę można wytłumaczyć proaktywnymi i skoordynowanymi reakcjami politycznymi. Czyli szybkimi decyzjami podjętymi przez kanclerkę Niemiec Angelę Merkel, premierkę Nowej Zelandii Jacindę Ardern czy premierkę Finlandii Sannę Marin.
Zamiast mówić o „produktywności i konkurencyjności gospodarki”, Ardern prowadzi politykę, w której wyznacznikiem nie jest jedynie wskaźnik PKB, a m.in. pomoc społeczna czy neutralność klimatyczna. W pandemii organizuje też transmisje live na Facebooku, aby spokojnie wyjaśniać wprowadzane ograniczenia. Zachęca obywatelki i obywateli do wzajemnej opieki. Angela Merkel kieruje się głosem ekspertów i dokładnie tłumaczy na konferencjach online naukowe podstawy wprowadzania obostrzeń. My w Polsce dopiero dyskutujemy o wadach projektu KPO, a Finlandia opublikowała już dokładny plan działania w drodze do neutralności klimatycznej, którą rząd Sanny Marin zadeklarował na 2035 r. Marin podejmowała też odważne gospodarcze decyzje, które na starcie pandemii na pierwszym miejscu stawiały troskę o zdrowie Finów i Finek. Ich postawa na pewno przyczyniła się do tego, że w krajach, którym przewodzą, odnotowano o połowę mniej zgonów niż w państwach kierowanych przez mężczyzn.
Czytaj też: Bezładny Nowy Polski Ład
Nigdy nie będziecie szły same
Nie możemy dłużej w milczeniu akceptować sytuacji, w której mężczyźni w pozycji władzy – z pokolenia Morawieckiego, Schetyny czy Czarzastego – korzystają z nierównego i przemocowego układu sił. Proponowane przez nich nowe łady czy plany na wielkie reformy zakładają krótkowzroczne i oportunistyczne działania gospodarcze i socjalne, które nie zapewnią nam wszystkim godnego ani bezpiecznego życia. Mają podobne nastawienie, gdy czerpią bez ograniczeń z zasobów naturalnych planety. By doczekać przyszłości opartej na bezpieczeństwie klimatycznym i sprawiedliwości społecznej, musimy odejść od przestarzałych standardów politycznych. To już najwyższy czas, by wysłuchać kobiet, by wesprzeć ich pozycję. Dzięki nim egoizm może być zastąpiony empatią, przemoc opieką, a kryzysy – bezpieczną i sprawiedliwą przyszłością.
Te zmiany już się dzieją. Styl prowadzenia polityki na świecie się zmienia. My patrzymy szeroko i walczymy solidarnie, by nadzieja nie zniknęła. Wszystkim Wam mówimy jedno: dzięki. Za Waszą siłę, za empatię i niezłomność. Jesteśmy razem w tej nierównej walce i to dzięki Wam w Dzień Kobiet wierzymy w lepsze jutro.
Czytaj też: Dlaczego kobiety głosują na PiS?