Kolejne europejskie rządy podejmują działania na rzecz Polek, które zdecydowały o usunięciu ciąży. Belgia jako pierwsza oficjalnie przekazała środki dla Abortion Support Network; za nią kilka dni temu (24 listopada) poszły Niderlandy. Izba Reprezentantów przyjęła uchwałę pozwalającą rządowi wykorzystać część środków z Funduszu Praw Człowieka na lata 2022–27 na sfinansowanie aborcji obywatelkom Unii Europejskiej (w tym Polkom).
Fakt, że prawa kobiet i równość płci uznaje się od jakiegoś czasu za ideowy filar Unii Europejskiej, wpływa również na postrzeganie zobowiązań poszczególnych krajów w zakresie zdrowia reprodukcyjnego. Rządy, na razie z krajów Beneluksu, zakładają, że jeśli polski rząd „nie robi swojej roboty”, to trzeba przynajmniej wesprzeć organizacje społeczeństwa obywatelskiego, które wykonują ją za oficjalne instytucje. Sarah Schlitz, belgijska minister ds. równości płci, skomentowała to prosto: „Dostęp do aborcji to prawo podstawowe i powinien być zagwarantowany przez każde demokratyczne państwo. Pozwala bowiem kobietom dysponować własnym ciałem, chronić swoje zdrowie. Dzięki temu nie są też nigdy zmuszone rezygnować z otwierających się przed nimi możliwości”.
Kraje, które decydują się pomagać Polkom, wychodzą z założenia, że polski rząd chce po prostu „wyeksportować” aborcję jako moralny problem, z którym katolicka Polska woli nie mieć do czynienia – i rzeczywiście do tej pory tak to działało. Z drugiej strony przygotowania do stworzenia ogólnopolskiego „rejestru ciąż” wskazują, że PiS z okresu przymykania oczu może przejść do ofensywy. Gdyby tak się stało, finansowanie „polskich” aborcji mogłoby przeobrazić się w dyplomatyczną kość niezgody i służyć polskim turbokonserwatystom jako pretekst do grzmienia o niemoralności UE. Jednak to na szczęście ciągle tylko gdybanie. Na razie możemy cieszyć się względnie pozytywnymi wiadomościami.
Czytaj też: Oczyścili sumienia kosztem kobiet. Czy ten wyrok można odwrócić?
Aborcja na dzietność. To nie działa
Przypomnijmy: aborcja w Polsce została zakazana w 1993 r. – miał to być sposób na podniesienie wskaźnika urodzeń. Dzieci jednak wciąż nie przychodzą na świat w wystarczającej liczbie. Może to kwestia wymierających bocianów lub znikających pól kapusty? Bardziej prawdopodobne, że Polki mimo zakazu wciąż przerywają ciąże.
Zacytujmy opracowanie GUS: „Stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 30 lat – od 1990 r. wielkość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej 2, czyli nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń. Z roku na rok zmniejszała się liczba urodzeń...”. Antyrekordowy był pod tym względem 2013 r., kiedy współczynnik wyniósł 1,29. Chodzi tu o liczbę dzieci w stosunku do liczby kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat). Tak kształtuje się to na wykresie opracowanym przez GUS:
Czytaj też: Zajście w ciążę w Polsce staje się jak rosyjska ruletka
Od zakazu aborcji dzieci się nie rodzą
W ogóle Polska na tle Unii wypada, jeśli chodzi o dzietność, bardzo słabo. Dziwne, prawda? Przecież niemal w każdym z europejskich krajów aborcja jest legalna, a jej zakaz miał zwiększać liczbę urodzeń, a nie ją zmniejszać... Tymczasem najwyższa stopa dzietności notowana jest w krajach zachodniej i północnej Europy – we Francji (1,99), Irlandii (1,96), Islandii (1,93), Szwecji (1,89), Wielkiej Brytanii (1,83), Norwegii (1,78) oraz Finlandii i Belgii (1,75). Od zeszłego roku, kiedy zalegalizowano dostęp do zabiegu w Irlandii, w każdym z tych krajów aborcja jest dziś legalna. Warto też pamiętać, że Irlandki miały blisko do przyjmującej je z wyrozumiałością Wielkiej Brytanii. Brexit, komplikujący kwestię refundacji zabiegów medycznych, mógł być jednym z istotnych czynników przyspieszających legalizację przerywania ciąży w tym kraju.
Według Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny co roku aborcję przeprowadza w Polsce od 80 do 120 tys. kobiet. Dotyczy to także legalnych zabiegów, których czasami nie dawało się zrobić ze względu na wszechobecną klauzulę sumienia, lęk lekarzy przed stygmatyzacją czy zastraszające interwencje środowisk anti-choice.
Polki wiedzą. Sieć wsparcia aborcyjnego
To dobra wiadomość o tyle, że jako kobiety dość dobrze wiemy, co robić, i nie jesteśmy bezsilne. W odpowiedzi na zakaz aborcji środowiska kobiece i feministyczne stworzyły sieci wsparcia, sprawdzające się również w przypadku ciąży, którą kobieta zdecyduje się przerwać z przyczyn embriopatologicznych (wady płodu) – przesłanki zlikwidowanej przez publikację wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r.
Zanim przejdę dalej, powinnam podkreślić: mimo drakońskich zakazów kobiety w Polsce nie podlegają karze za przerwanie własnej ciąży. Niestety nie dotyczy to osób im pomagających. Usłyszeliśmy jakiś czas temu o wyroku sześciu miesięcy więzienia dla partnera kobiety, gdyż kupił jej pigułki do aborcji farmakologicznej i nieopatrznie się do tego przyznał. Jeśli jednak kobieta kupi je sama, nikt nie może jej z tego tytułu ścigać (jeszcze?).
Obecnie to aborcja farmakologiczna jest najpopularniejszym sposobem przerywania ciąży. Pigułki są bezpieczne i niedrogie, a w wielu przypadkach wręcz darmowe. Po informacje i nie tylko zwrócić się można do Aborcyjnego Dream Teamu (http://aborcyjnydreamteam.pl/) lub rekomendowanej przez Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny organizacji Women on Web (mail: info@womenonweb.org).
Jak podkreślają aktywistki z Federy: „Przerywanie ciąży towarzyszy ludzkości od tysięcy lat. Wraz z rozwojem technologicznym doskonalono jego metody. Obecnie tabletki poronne są powszechnie wykorzystywane ze względu na relatywnie niski koszt i wysoką skuteczność. Aborcja farmakologiczna (ang. medical abortion) jest bezpieczną i nieinwazyjną metodą przerywania ciąży, także dla nastolatek. Stanowi alternatywę do metod chirurgicznych (ang. surgical abortion). Nie ma nic wspólnego z antykoncepcją awaryjną, która to służy zapobieganiu ciąży”.
Aborcja. Za granicą i przez telefon
Federa stworzyła zestawienie dostępnych opcji przerywania ciąży i podkreśla: „Cały czas dostępne jest legalne przerywanie ciąży w klinikach zagranicznych (Niemcy, Słowacja, Szwecja, Czechy, Austria), gdzie prawo jest bardziej liberalne”. Są organizacje, które wspierają te wyjazdy nie tylko logistycznie, ale też finansowo.
- Aborcja bez Granic: +48 22 29 22 597
- Ciocia Basia: ciocia.basia@riseup.net, +48 22 39 70 500
- Ciocia Wienia: ciocia-wienia@riseup.net
- Ciocia Czesia: ciocia_czesia@riseup.net
Ciocia Basia, Ciocia Wienia, Ciocia Czesia na miejscu pomagają z zakwaterowaniem i wsparciem przy całym procesie aborcji.
Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu zapewniła ostatnio na Facebooku, że dzięki wsparciu oddolnemu oraz instytucjonalnemu udaje się pomagać wszystkim kobietom, które tego potrzebują i zwracają się o pomoc.
Czytaj też: Nakazali rodzić z „automatu”. Brzydzą się „wyborem”