Społeczeństwo

Zajście w ciążę w Polsce staje się jak rosyjska ruletka

Protest w Warszawie, 28 stycznia 2021 r. Protest w Warszawie, 28 stycznia 2021 r. Mateusz Witczak / Polityka
Wydaje się, że politycy, którzy doprowadzili do zmiany prawa, nie są specjalnie zainteresowani społecznymi skutkami swoich poglądów i działań. Oni chronią życie.

Edukatorki seksualne z Grupy Ponton, które od lat prowadzą wakacyjny telefon zaufania dla młodzieży, wielokrotnie mówiły o zjawisku „paranoi ciążowej” wśród nastolatek. Dziewczyny panicznie boją się ciąży, bo nie wiedzą, jak jej zapobiegać, ale mają świadomość, że gdy TO się stanie, będą skazane na niechciane macierzyństwo. Po publikacji Trybunału Julii Przyłębskiej paranoja ciążowa może stać się udziałem każdej Polki. Przesłanka embriopatologiczna, dopuszczająca legalną aborcję w przypadku poważnych wad płodu, właśnie zniknęła z polskiego prawa. A to oznacza, że zajście w ciążę, zwłaszcza w bardziej zaawansowanym wieku, staje się czymś w rodzaju rosyjskiej ruletki.

Wybitne autorytety prawne mogą mówić, że to orzeczenie, a zwłaszcza jego uzasadnienie, to „niekonstytucyjny fundamentalizm”, że wyrok jest nieważny, bo wydali go sędziowie dublerzy, i to z naruszeniem zasady bezstronności, czy też – jak oceniła prof. Ewa Łętowska – z „obrazą logiki”. To nie zmienia faktu, że szpitale już odwołują umówione zabiegi. Lekarze się boją. I trudno im się dziwić. Za nielegalną aborcję grozi im kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Martyna Bunda: Nakazali rodzić z „automatu”. Brzydzą się „wyborem”

Masz szmal (wiedzę, kontakty) – jesteś podmiotem

Przed laty Kinga Dunin opublikowała felieton „Dwa tysiące na skrobankę”, w którym pisze: „Znam więc i katoliczki, które w dramatycznych sytuacjach życiowych jednak decydowały się na sztuczne poronienie. Jeśli ma się te dwa tysiące lub wiadomo, skąd je wygrzebać, można sobie pozwolić na luksus podejmowania autonomicznych decyzji moralnych. Masz szmal – jesteś podmiotem, nie masz – stajesz się przedmiotem”. Wtedy najczęściej stosowanym sposobem na pozbycie się niechcianej ciąży była właśnie „skrobanka” dokonywana w ginekologicznym podziemiu. Dziś to się zmieniło. Powszechnie stosowana jest tzw. aborcja farmakologiczna, dokonywana za pomocą tabletek, przesyłanych pocztą m.in. przez zachodnie organizacje wspierające kobiety. Popularna jest także turystyka aborcyjna. We wszystkich sąsiadujących z Polską krajach można legalnie usunąć ciążę.

Ale to, o czym pisała Kinga Dunin, pozostaje niezmienne; masz szmal (wiedzę, kontakty) – jesteś podmiotem, nie masz – jesteś przedmiotem. Polki dysponujące kapitałem finansowym i społecznym sobie poradzą. Będą potrafiły skontaktować się z takimi organizacjami jak choćby Aborcyjny Dream Team, ułatwiający wyjazdy. Mają w tym zresztą wprawę i doświadczenie. Już przed orzeczeniem Trybunału Julii Przyłębskiej wyegzekwowanie w państwowej służbie zdrowia legalnego zabiegu było trudne i upokarzające. Wolały bezpieczny zabieg za granicą.

Czytaj też: „Telefon dzwoni non stop”. Polki przerywają ciążę w pandemii

W kogo uderzy nowe prawo?

Dziś, w czasie pandemii i pozamykanych granic, ta możliwość została ograniczona, ale granice w końcu zostaną otwarte. A już w październiku, gdy Trybunał wydał orzeczenie, kilka krajów zachodnich deklarowało, że dadzą Polkom dostęp do bezpłatnej aborcji, by chronić je przed skutkami barbarzyńskiego prawa.

A co z tymi, które pieniędzy i kontaktów nie mają? Z wykluczonymi ekonomicznie kobietami ze wsi i małych miasteczek, w których dostęp do służby zdrowia i tak był skrajnie trudny? W ich przypadku urodzenie głęboko upośledzonego dziecka oznacza totalną życiową katastrofę. To w nie najmocniej uderzy nowe prawo. Zostaną w takich sytuacjach same, pozbawione wsparcia.

Wydaje się jednak, że politycy, którzy doprowadzili do zmiany prawa, nie są specjalnie zainteresowani społecznymi skutkami swoich poglądów i działań. Oni „chronią życie”.

Czytaj też: „Polska jeszcze bardziej represyjna”. Komentują zachodnie media

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną