Społeczeństwo

Coraz więcej Ślązaków. Czy w 2021 r. padnie rekord?

Marsz Ruchu Autonomii Śląska Marsz Ruchu Autonomii Śląska Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta
W spisie powszechnym sprzed dekady ponad 800 tys. osób zadeklarowało narodowość śląską. Zmobilizował je Jarosław Kaczyński, nazywając Ślązaków „zakamuflowaną opcją niemiecką”. Jak będzie w tym roku?

Grupują się środowiska regionalistów. Zwykle podzielone organizacje dziś zachęcają jednym głosem do deklarowania języka i narodowości śląskiej podczas zbliżającego się spisu powszechnego. Inicjatywie przytakują m.in. parlamentarzyści, aktywiści, stowarzyszenia takie jak Ruch Autonomii Śląska i tutejsze partie polityczne (tak, istnieją takie): Ślonzoki Razem i Śląska Partia Regionalna. Chcą, by głośno przyznano i ustanowiono to, co czują od pokoleń: że Ślązacy to wspólnota narodowa z własnym językiem.

Ślązacy marzą o kolejnym rekordzie

W ostatnim spisie poprzeczka została zawieszona wysoko. Według danych GUS w 2011 r. aż 809 tys. osób zadeklarowało narodowość śląską. Jako jedyną wskazało ją 362 tys. ankietowanych, a 415 tys. czuło się i Polakami, i Ślązakami. Dla porównania: w 2002 r. narodowość śląską wybrało 173 tys. pytanych. Czy uda się przekroczyć wymarzony przez regionalistów milion deklaracji?

Tegoroczny spis po raz pierwszy zostanie przeprowadzony przez internet, za pośrednictwem strony GUS. Ruszy 1 kwietnia i potrwa kilka miesięcy. To z jednej strony dobra wiadomość, bo pandemia przeszkoliła nas pod tym względem. Z drugiej niesie utrudnienia dla niektórych grup, nie tylko wynikające z wykluczenia cyfrowego. Jak wskazuje prof. Małgorzata Myśliwiec, politolożka z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, narodowości śląskiej nie przewidziano w kafeterii odpowiedzi, choć już w 2002 i 2011 r. grupa śląska była najliczniejszą mniejszością w RP.

Państwo nie uznało Ślązaków za mniejszość etniczną ani nie uznało śląskiego za język regionalny. W tym roku, jeśli ktoś będzie chciał zadeklarować narodowość śląską lub inną, której nie przewidziano w formularzu spisowym, będzie musiał przejść odpowiednią liczbę okienek i wpisać się „ręcznie”. To może część osób zniechęcić – uważa prof. Myśliwiec.

Brakuje też impulsu, który mógłby zmobilizować Ślązaków. Komentatorzy podkreślają, że duży wpływ na atmosferę i wynik ostatniego spisu miał Jarosław Kaczyński i jego wypowiedź z kwietnia 2011 r. Prezes PiS w „Raporcie o stanie Rzeczypospolitej” stwierdził, że „śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej”. Później się tłumaczył, pogrążając się jeszcze bardziej. Jak bowiem oświadczył, „twierdzenie, że istnieje naród śląski, my [PiS] rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką”.

Ślōnko gŏdka niczym wstydliwym

Niedawno jako game changer objawił się europoseł Łukasz Kohut. Polityk z Rybnika zabrał głos w Parlamencie Europejskim i ściągnął uwagę całego zachodniego świata, kiedy zaczął przemawiać po śląsku, wprawiając w zakłopotanie i konsternację tłumaczy. Czy wystąpienie to będzie nowym katalizatorem dla Ślązaków?

Bez wątpienia potrzebowaliśmy międzynarodowej i krajowej atencji. Chciałem zadedykować to przemówienie wszystkim, którzy przez dekady byli dyskryminowani ze względu na mówienie w języku śląskim. Moją babcię i jej pokolenie bito w szkole po rękach za godanie. Mam wrażenie, że dzięki temu wystąpieniu sprawa uznania języka śląskiego trafiła do mainstreamu politycznego – mówi Kohut.

Można uznać, że to wrażenie na wyrost, bo w ciągu ostatnich 20 lat wiele na Śląsku, ale również w sposobie myślenia o Śląsku się zmieniło. Mówi się o pewnym renesansie śląskości i śląskiej kultury. Ślōnko gŏdka przestała być czymś wstydliwym. Powstają dzieła literackie o Śląsku i po śląsku, sztuki teatralne, muzyka. Śląsk trafił do mainstreamu w reklamie i serialach. Modne stały się industrialne atrakcje turystyczne i tamtejsza kuchnia. Wciąż odkrywane na nowo są dzieła Kazimierza Kutza, świetną passę mają Szczepan Twardoch i raper Miuosh.

Śląskość jako wybór

Prof. Myśliwiec podejrzewa, że do zadeklarowania tożsamości śląskiej może zachęcać potrzeba odróżnienia się. – Choć do tej pory nikt Ślązaków przed spisem nie obraził albo, jakby powiedział Kazimierz Kutz, nie wkurzył, to niewykluczone, że podkreślenie odmienności od tego, co centralne, kulturowo nam obce, może stać się czynnikiem stymulującym – zaznacza politolożka.

Zgadza się Monika Rosa, posłanka Koalicji Obywatelskiej z Katowic, która podkreśla, że spis powszechny to nie wyścig o palmę pierwszeństwa. – Chcemy, by uznano w końcu, że Polska jest różnorodna kulturowo, że należy to docenić i pielęgnować. Że są Ślązacy, Kaszubi, ludzie, którzy posługują się językiem wilamowskim i śląskim. Dla mnie śląskość to wybór, poczucie tożsamości odrębnej od polskiej – podkreśla.

I przekonuje, że taka deklaracja nie wynika z buntu czy sprzeciwu wobec danej opcji politycznej, bo zabiegi o jej uznanie i uszanowanie trwają nieprzerwanie od lat 90. Silne poczucie śląskiej tożsamości w znacznym stopniu dotyczy osób starszych i bardzo młodych. Przeciwne opinie – jak ocenia – wynikają z niewiedzy albo niechęci poznania historii Śląska.

Śląsk to miejsce z odrębną i mało znaną w Polsce historią. Śląskość to kultura, którą kształtowały wpływy polskie, ale w co najmniej równym stopniu czeskie, austriackie, niemieckie. Jako typowy region pogranicza nie ma jednoznacznej tożsamości. Przynależność państwowa była tu zawsze czymś drugorzędnym – twierdzi Rosa.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama