W 39. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego przez Warszawę przeszedł kolejny Strajk Kobiet. Protestowały też inne środowiska antyrządowe – przedsiębiorcy, Ruch Ośmiu Gwiazd, Komitet Obrony Demokracji i Obywatele RP. W nocy z 12 na 13 grudnia jako pierwsi swój protest przed domem prezesa rozpoczęli też rolnicy z Agrounii. Wysypali ziemniaki, jajka i podrzucili martwą świnię.
„PiS prowadzi wojnę z całym światem: z kobietami, z młodzieżą, z nauczycielami, z lekarzami, z przedsiębiorcami, z pracownikami budżetówki, z Europą. Bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, tak naprawdę wprowadzili nam faktyczny stan wojenny. Lekceważą społeczeństwo. Napychają sobie kieszenie. Biją ludzi na ulicach. Chodźmy razem po wolność” – apelowały organizatorki niedzielnej demonstracji.
O godz. 12:00 protest wyruszył, z trudnościami, z pl. Romana Dmowskiego (zwanego przez protestujących rondem Praw Kobiet). Policja kontynuuje przyjętą kilka tygodni temu taktykę organizowania blokady za blokadą, by powstrzymać marsz i rozbić grupę protestujących. „To jest zabawa w berka. Policja się błąka, a my sobie idziemy” – mówiła w trakcie marszu Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Lewicy.
Jak donosi Anarchistyczny Czarny Krzyż, na samym początku policjanci potraktowali pałkami dwie osoby, które próbowały przebić policyjny kordon na ul. Świętokrzyskiej. Inne potraktowano gazem. Policja zapowiedziała: „w związku z naruszeniem prawa kierowane będą wnioski o ukaranie do sądu, jak również nakładane są mandaty karne”.
„Mamy prawo protestować”
Policja wzywała do rozejścia się: „Wasze zachowanie jest niezgodne z prawem. Prosimy o zejście z jezdni. W tym miejscu, na tej drodze nie zostało zgłoszone żadne zgromadzenie” – było słychać z głośników. Tym razem mocniejsze nagłośnienie przygotował Strajk Kobiet, odpowiadając, że „prawo do demonstrowania nie zostało ograniczone, potrzeba do tego ustawy, a ta nie została jeszcze przyjęta przez Sejm”. Policjantów wzywano do przestrzegania obowiązującego prawa, zaniechania brutalności, stosowania środków przymusu nieadekwatnych do sytuacji i przypominano, że funkcjonariusz może odmówić wykonania rozkazu, jeśli wiąże się z łamaniem prawa.
Na pl. Piłsudskiego policja wbiegła w przekraczający go tłum. Żandarmeria Wojskowa otrzymała rozkaz okrążenia i zabezpieczenia Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku, na którym kilka dni temu namalowano napis: „Aborcja jest OK”. Przechodzący obok nich protestujący krzyczeli: „Zdejmij mundur, przeproś matkę”.
Pierwszą osobę zatrzymano pod hotelem Sofitel. Według informacji kolektywu antyrepresyjnego Szpila, policja postanowiła przesłuchać zatrzymanego w radiowozie zamiast na komisariacie.
Wszyscy na Żoliborz
Protest mimo dużych trudności przeszedł na Żoliborz, pod dom Jarosława Kaczyńskiego, który – jak można było usłyszeć na wielu dotychczasowych protestach – „13 grudnia spał do południa”. Podczas przemarszu Wisłostradą kierowcy samochodów unieruchomionych na trasie wygrywali klaksonami znaną już dobrze ośmionutową melodię (***** ***).
Pod domem prezesa PiS na protestujących czekał kolejny kordon z Oddziałów Prewencji Policji i ustawionych w długi sznur radiowozów, tym razem uniemożliwiający dalszy przemarsz kilkutysięcznemu tłumowi. Do policjantów podszedł Krzysztof Augustyn, działacz opozycji antykomunistycznej, pokazywał funkcjonariuszom swoją legitymację. „Oni nie są winni, wykonują rozkazy od przełożonych, a ci od polityków” – mówił.
„Idźcie do domów”, „zdejmij mundur, przeproś matkę” – krzyczeli do policjantów protestujący. Część z nich obeszła policyjne blokady pod domem prezesa PiS i stała na ul. Potockiej, ale tam też szybko pojawił się kolejny kordon funkcjonariuszy. Jak policzył Onet, domu Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu pilnowały w sumie 82 policyjne radiowozy. Jeden radiowóz ma osiem miejsc, co oznacza, że posiadłości prezesa PiS mogło chronić nawet ponad 600 policjantów. W sumie w niedzielnych protestach w stolicy uczestniczyło ok. 12 tys. osób.
W sumie 13 grudnia policja zatrzymała trzy osoby. Dwie opuściły komisariat wieczorem, trzecia spędziła noc z niedzieli na poniedziałek noc na ul. Żytniej.
O godz. 18 na ul. Mickiewicza w Szklanym Domu, w sąsiedztwie prezesa PiS, rozpoczął się organizowany przez Kolektyw Aurora koncert upamiętniający Ofiary Stanu Wojennego. Po ostatnim performansie zatytułowanym „Dziady na Mickiewicza”, który odbył się 31, policja nachodzi mieszkańców kamienicy – tylko dlatego, że ośmielili się udostępnić swoje lokale artystom.