Społeczeństwo

Dziewczyny z Sokółki: Starszy pan z rządu kradnie nasze prawa!

Strajk kobiet w Sokółce Strajk kobiet w Sokółce Marcin Kołodziejczyk / Polityka
Sokółka ruszyła. Niby nic, wszędzie chodzili. Ale tutaj to jednak coś. W takich miasteczkach się nie manifestuje. I nie chodzi tylko o to, że wyśmieją, a z ambony ksiądz wytknie.

Czerwone pioruny i słowa „Piekło Kobiet” wypisane byle jak na tekturach podskakują nad głowami ludzi idących główną ulicą miasteczka. Środa 28 października, ciemno, tłum gęstnieje, wciąż dołączają młodzi z tekturami i nie ma już mowy o grzeczności. Krzyczą zza pandemicznych masek, że starszego pana z rządu i jego partię trzeba na taczki i won – delikatnie mówiąc.

Inaczej Kaczor nie zrozumie – mówią dziewczyny z liceum. – To jego język, on tak się zwraca do ludzi, od kiedy ma władzę. „Elementy animalne”, „przestępcy”, „gorszy sort” – to my w jego oczach. A teraz jeszcze wziął się za naprawę swojej moralności naszym kosztem?

Nie odpuścimy! – wołają teraz kobiety w całej Polsce i w małej, sennej Sokółce też.

Czytaj też: Kim są nasze „córki”? Pokolenie, które stanęło do walki z władzą i Kościołem

„Powinnam uczyć się matmy, a nie walczyć”

Pochód ostentacyjnym łukiem omija kościół św. Antoniego Padewskiego, który od dziewięciu lat słynie cudem, a tego wieczoru kręcą się przy nim sokólscy fanatycy piłkarskiego klubu Jagiellonia, broniąc świątyni przed „lewackim bydłem”, jak napisali w internecie. Jednak napisali też, że żaden z kiboli „nie stoi przeciwko kobietom”. Dzień wcześniej, kiedy świeżo samomianowany premier Kaczyński wzywał w telewizji aktyw swej partii do bojówkarstwa ulicznego przeciwko protestującym kobietom, kibole stanęli na schodach białostockiej katedry z wielkim transparentem: „Kobiety, jesteśmy z wami!!! Walczymy z pisiorami, nie tradycjami”.

Policja mundurowa przygląda się marszowi przez miasteczko. W tłum wciskają się tajniacy, których łatwo poznać, bo wyglądają jak tajniacy. Trąbią z aprobatą kierowcy tirów, a karki z czarnych bmw i mercedesów biją dziewczynom brawa. Starszy pan wyzywa z chodnika od kurew, obiecuje piekło, zemstę Boga i lokalnego posła PiS, ale nikt się nie przejmuje, bo w Sokółce wszyscy się znają, a ten pan jest znany z kłopotów ze stabilnością nerwową.

Zna się także policjantów – ponad maseczkami oczy niektórych z nich piękne i umalowane, bo to policjantki w wieku protestujących kobiet, narzeczone i żony. Idą więc przez Sokółkę bardzo młodzi ludzie, dziewczyny i chłopaki. Ci w mundurach milczą służbowo, ci bez krzyczą, że idą obalać rząd. Buja się nad głowami tłumu transparent: „Powinnam uczyć się matmy, a nie walczyć o swoje prawa”.

Czytaj też: Wyrokiem TK prawica i Kościół ściągają na siebie klęskę

Kaczyński. Starszy pan bez pojęcia o życiu

Czwartek 22 października 2020 r. wszedł do historii Polski, bo odpalił największe bunty kobiet. Tego dnia Trybunał Konstytucyjny Przyłębskiej przegłosował faktyczny całkowity zakaz aborcji, zmuszając kobiety do rodzenia nawet płodów nie mających szans na przeżycie. Na marszu w Sokółce słychać od dziewczyn, oprócz wściekłych przekleństw, racjonalne osądy sytuacji: oto od dawna osuwająca się w reżim władza uznała, że jest na tyle mocna, by okazać pogardę dla życia, zdrowia, prawa wyboru i uczuć nas, obywatelek. W dodatku władza zrobiła to jak śmierdzący tchórz – w apogeum zachorowań i śmierci na covid-19 – bo liczyła na nasze milczenie ze strachu. Na transparentach: „Moja macica to nie kaplica”.

- Władza posunęła się krok za daleko – mówi Michał, który przeszedł na protest w Sokółce z żoną, Sylwią. – A czemu akurat w tym momencie? Czy przypadkiem nie chodziło o spłacenie kościołowi długu za wygrane przez PiS wybory?

W strajku kobiet idzie przez miasteczko wielu mężczyzn. Niosą te same transparenty co kobiety. Mówią, że opresja, w której znalazły się ich żony i dziewczyny za sprawą wyroku Trybunału Przyłębskiej, dotyka ich związków, ponieważ ciąża to także sprawa chłopaków. Na Kaczyńskim nie ma już suchej nitki, bo sokólski pochód orientuje się, że rząd to Kaczyński, partia to Kaczyński, trybunał – też on. Jego jest też – jak mówi miasteczko – diabelski plan odebrania kobietom ich praw. Przypuszczenia starszych maszerujących idą nawet dalej: – A co jeśli Kaczyński zaplanował nasze wyjście na ulice, żeby zrzucić na nas winę za atak koronawirusa, bo rząd nie daje sobie rady?

Zapada chwila ciszy, przerywana z różnych stron epitetami o starszym panu, bezdzietnym, bezżennym i samotnym – bardzo delikatnie mówiąc. Ten starszy pan chciałby uchodzić publicznie za demiurga politycznego i może nawet jest mistrzem knuć korytarzowych w swojej partii, ale o życiu i ludziach nie ma pojęcia.

Sokółka leży kilkanaście kilometrów od białoruskiej granicy. Strajkowi przyglądają się z chodników starsze panie i słychać takie zdania: – Polska chciała bronić Białorusi przed dyktaturą, a sama nie lepsza i trzeba jej bronić.

A młode kobiety pod adresem dyktatora swoje: - Trzeba było nas nie wkurwiać!

Czytaj też: Tego, co zrobił Kaczyński, nie wolno zapomnieć

Politycznie bezpieczny matecznik rządzących

W Sokółce mieszka 18 tys. ludzi. Widziana ze stolicy jest częścią okręgu wyborczego numer 24, zwanego okopami prawicy. Z okręgu weszli do Sejmu i władzy były minister edukacji Dariusz Piontkowski, były minister wielu resortów Jarosław Zieliński, sekretarz stanu w resorcie funduszy i polityki regionalnej Jacek Żalek, były minister cyfryzacji, sekretarz stanu w kancelarii premiera Adam Andruszkiewicz, były prezes Młodzieży Wszechpolskiej, teraz prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki. W wyborach prezydenckich Sokółka zdecydowanie głosowała za Dudą.

Politycznie bezpieczny matecznik rządzących – starsi idący w buncie kobiet wiedzą, że właśnie tak Sokółkę do niedawna postrzegała Warszawa – w jednym rzędzie z marszami faszystów w oddalonej 100 km Hajnówce, bezkrytycznym kultem żołnierzy wyklętych i pochodami rasistów przeciw uchodźcom w Białymstoku. Codzienność Sokółki to zakład stolarki okiennej, zakład mleczarski, obsługa rolnictwa, Biedronka, kino, muzeum, dom kultury, liceum, zawodówka i technikum. Trzy kościoły katolickie, cerkiew prawosławna i sala świadków Jehowy. Młodzi wyjeżdżają do dużych miast i za granicę. – Hibernacja – mówią mieszkańcy okolicy.

Cud eucharystyczny, choć niejasno potwierdzony, zapewnia miastu pielgrzymkowych turystów. W 2009 r. księdzu w parafii św. Antoniego wypadła na podłogę hostia. Podniesiono ją i, zgodnie z procedurami, włożono do wody. Ale hostia nie rozpuściła się, tylko pokryła czerwoną strukturą przypominającą krew. Dziś przyjmuje się, że to „tkanka mięśnia sercowego człowieka w stanie agonii”, i wystawia na widok wiernych.

Świecki cud zdarzył się w październiku 2020 r., gdy senna Sokółka mimo pandemii wyszła na ulice protestować przeciw zakazowi aborcji i rządom PiS.

Czytaj też: Kobiety weszły do kościołów ze „słowem na niedzielę”

Wyśmieją, z ambony ksiądz wytknie

Na początku była niepewność: pandemia wirusa jak biblijna zaraza, wydawało się, że zapadnie cisza. Że pisowska władza upokorzy kobiety, tak jak to zrobiła z nauczycielami po strajku w 2019 r. Internet wyrażał zarówno wściekłość, jak i bezradność. – Czułam, że trzeba zrobić więcej, niż tylko dyskutować na Facebooku – mówi Ola, inicjatorka pierwszego Strajku Kobiet w Sokółce. Nie chodziło o sam zakaz aborcji, „elementów zapalnych” między władzą a obywatelami zebrało się przez lata więcej i Ola mówi, że tego nie można było dłużej znosić. Przetrawiała emocje przez piątek, a w sobotę napisała na FB wiadomość do ludzi, którzy dodali czerwony piorun – symbol buntu kobiet – do zdjęć profilowych. Nieśmiałe pytanie, czy nie „pospacerowaliby w niedzielę po Sokółce”. Bo myślała, że przyjdzie kilka kobiet i tyle.

W niedzielę 25 października przeszło przez ciche miasteczko ponad 40 kobiet. W czasie sumy kościelnej, w słońcu dnia – wywołały konsternację. Ludzie przystawali, bili brawo albo ganili spacerowiczki, trąbili głównie w intencji za buntem. „Walczcie, dziewczyny” – usłyszały od starszej pani na rogu ulicy. Policjanci byli dyskretni. Ta niedziela była jak objawienie – Sokółka się ruszyła! Aneta, uczestniczka marszu, mówi, że uważnie się rozglądały, idąc przez miasto. Wszędzie zakryte covidowymi maskami twarze, trzeba było czytać intencje ludzi z oczu – zachęty czy wyzwiska? Wyzwisk nie było.

Aneta napisała na FB: „Sokółka dziś ruszyła. Niby nic, wszędzie chodzili. Ale tutaj to jednak coś. Dotychczas tu nikt nie manifestował. W takich miasteczkach się nie manifestuje. I nie chodzi tylko o to, że wyśmieją, z ambony ksiądz wytknie. Zagrożenia są poważne, np. utrata pracy (ćwierć miasta pracuje w urzędzie albo jest rodziną kogoś, kto pracuje itp.)”.

Czytaj też: Festiwal radości, autentyczny gniew. Coś w Polsce tąpnęło

Niby wychowani na religii, niby bez poglądów

W niedzielę młode dziewczyny szły na czele pochodu i tak już miało w Sokółce zostać. Młode same skrzyknęły się w internecie, połączyły siły ze starszymi pod pomnikiem Piłsudskiego. Te młode dziewczyny, licealistki, studentki, matki – inne pokolenie, niby wychowane na religii w szkole, niby bez poglądów – a pewne siebie, przebojowe, świadome. Pojawiło się rewolucyjne rozróżnienie na my i oni. Chciały iść środkiem głównej ulicy. Chciały iść pod kościół św. Antoniego, bo tak się działo w innych miastach. Starsze odradzały – zły pomysł, będą prowokacje, ONI tylko na to czekają. Ominęły św. Antoniego.

Jechałam na miejsce spotkania szczęśliwa – opowiada Sylwia, uczestniczka. – Nie czułam strachu. I uderzyło mnie, że ten spacer taki ŚWIADOMY. Że dokładnie wiem, po co tu jestem.

Sylwia, koło czterdziestki, z młodymi ma kontakty z racji zawodu. Mówi, że to mit, że młodzi tacy indyferentni i nie mieszają się w życie społeczne. Wiedzą, co się dzieje w Polsce, mają plany na przyszłość, myślą europejsko. Nie pozwolą już cofnąć się do średniowiecza dlatego, że tak chce starszy, samotny, wyabstrahowany ze świata pan w Warszawie. Albo, kiedy minister oświaty Czarnek powie publicznie, że kobietom zawrócono w głowie karierą i ambicją, zamiast kazać im rodzić dzieci, jak podobno chce Bóg ministra Czarnka.

Jerzy Baczyński: Iga, Pan Czarnek i czarne dziury

Strach przed kobietą

Internet dobrze wyczuwa nastroje, jeśli ktoś wie, jak czytać. Między niedzielą a kolejnym sokólskim marszem zaplanowanym na środę internet się waha i boi. Bo we wtorek 27 października występuje premier Kaczyński. Kadr jak z PRL – na pierwszym planie blat stołu i ręce, biel i czerwień w tle, dużo prezesowskiego mlaskania, wzywania aktywu partyjnego do boju przeciwko kobietom, a dźwięk przaśny jak z magnetofonu kasetowego.

W środę 28 października kolejny cud w Sokółce – przyszło protestować ok. 400 osób. Idą przez miasto w maskach. Młode dziewczyny mówią, że w wystąpieniu „prezesa” wyczuły zwykły strach przed kobietą.

Czytaj też: Tituszki prezesa, mobilizacja wojsk. Powiało grozą

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną