Strajk Kobiet ma w ręku wszystkie narzędzia. Zamiast z nich skorzystać, rozpisuje konsultacje społeczne. „Annuszka już kupiła olej słonecznikowy i nie dość, że kupiła, ale już go nawet rozlała” – to zdanie z otwierającego rozdziału „Mistrza i Małgorzaty”, popularne hasło na protestowych kartonach, rzeczywiście jak ulał pasuje do naszej sytuacji. Ale chodzi nie tyle o wyrok TK w sprawie aborcji, ile o pandemię. Annuszka już rozlała olej, pierwsze klocki domina położyły się na kolejnych: dzisiejsza liczba pozytywnych testów odnosi się (ułamkowo) do liczby zakażeń sprzed 10–14 dni. W poprzedniej fali średnio liczba (wykrytych) zakażeń podwajała się co trzy dni. Czyli przyjmując, że warunki nie zmieniły się od wiosny, moglibyśmy postawić tezę, że 2 listopada zakażeń byłoby prawie 250 tys. (wykryte 15 578 przypadków podwojone cztery razy). Z czego ok. 10 proc. wymagałoby hospitalizacji, a 1 proc. straciłoby życie. I tak codziennie.
Czytaj też: Wyrok ws. aborcji nie został opublikowany. Otwierają się furtki
Godność i pandemia
Takie tempo wzrostu liczby zakażeń odnosiło się oczywiście do świata bez obostrzeń: chodzenia bez maseczek, braku dystansu i pełnej funkcjonalności życia społecznego. I obecne obostrzenia w Polsce – zamknięte restauracje i bary, cmentarze, cała Polska „czerwoną strefą” – trochę pomagają. Ale anemiczne, niewczesne i problematyczne działania rządu, zachęcanie do „obrony kościołów”, zero ustępstw wobec protestujących, niechęć do narażania się hierarchom, chroniczne kłopoty z prawodawstwem i, last but not least, zbyt surowe kary przy nikłych zasobach pozwalających je egzekwować – wszystko to składa się na społeczne rozprzężenie w kwestiach sanitarnych. Annuszka naprawdę rozlała olej.
Nie mamy na razie dokładnych danych na temat propagacji wirusa na protestach, ale sama ich skala i „karnawałowy” charakter tego okresu pozwalają wszystkim w Polsce zapominać o zagrożeniu. Tyle że protestujący po prostu muszą reagować. Anna Dryjańska, dziennikarka i aktywistka, z którą o tym rozmawiałam, jest zdeterminowana. „Dla mnie to wybór między ostatecznym odebraniem godności a ryzykiem związanym z pandemią. Moja godność to również ta decyzja”. Szanuję to. Ale niestety rozumiem także, że za moment, wobec braku łóżek w szpitalach i wolnych respiratorów, Polska stanie się jednym wielkim Bergamo. O ile Strajk Kobiet nie pokaże, że stać go na to, na co skompromitowany rząd już nie ma szans: na wezwanie Polek i Polaków do realnej walki z pandemią.
Pora na obywatelskie wsparcie
Wezwanie musiałoby dotyczyć powrotu do domów, przeniesienia aktywizmu do internetu i wykorzystywania różnych mniej lub bardziej zdalnych możliwości wspierania dysfunkcyjnych systemów publicznych. Czytamy o karetkach jeżdżących od szpitala do szpitala lub stojących w wielogodzinnych kolejkach. Państwo nie umie tego skoordynować? Zacznijmy od obywatelskiego wsparcia koordynacji tras ambulansów z jeszcze wolnymi miejscami w szpitalach.
Kolejna kwestia – szkoła. Wiem, że protesty potrzebują pieniędzy, ale może dałoby się wykorzystać przynajmniej część kasy ze zbiórek na kupno najtańszych tabletów dla najbardziej wykluczonych dzieciaków? A jak już tablety będą, przydałoby się prowadzenie zajęć czy choćby „świetlic” online, pozwalających rodzicom odetchnąć i/lub popracować. A zanim już całkiem oddam pole mojej skłonnej do katastrofizmu wyobraźni, skończę tylko na mapowaniu i koordynowaniu grupowych testów PCR*, o które nie mogą się doprosić znani mi naukowcy zajmujący się chorobami zakaźnymi.
Żeby przerwać cykl zakażeń, potrzeba od dwóch do czterech tygodni społecznej izolacji (raczej czterech, zakładając, że sporo osób mieszka w kilkuosobowym gospodarstwie, nie wszyscy muszą się zakazić od razu, a choroba trwa ok. 14 dni).
Czytaj też: Odporność stadna w Polsce? To by była totalna zapaść służby zdrowia
Zalążek alternatywnej Polski
To ogromne wyrzeczenie, ale i szansa. Skoordynowanie takiej akcji nie tylko pozwoli skierować energię protestów na uratowanie dziesiątek, może setek tysięcy żyć, ale także udowodni, że to protestujący, a nie rząd, mają tak naprawdę autorytet u Polek i Polaków. A to jest warunek sine qua non każdej udanej rewolucji. Wtedy można byłoby mówić o faktycznym „zalążku alternatywnej Polski”, który zapowiedział Strajk na konferencji prasowej 1 listopada. Proces ten wyłoniłby naturalne liderki i liderów lokalnych, których do dziś niespecjalnie mieliśmy okazję rozpoznać, a tym bardziej przetestować. A kiedy każdy i każda będą mieć w swojej okolicy kogoś, kogo obdarzą zaufaniem, wtedy zmiana polityczna dokona się już praktycznie sama.
* To efektywne i tanie narzędzie przesiewowe: zamiast badania pojedynczych próbek testuje się jednym testem pulę materiału pobranego od ok. 20 osób, szybko wykluczając spore zdrowe grupy i dokładniej badając tylko te zakażone.