Społeczeństwo

Wielki strajk w Warszawie. „Ten rząd obalą kobiety”

Ulica Mickiewicza w Warszawie, okolice miejsca zamieszkania prezesa PiS Ulica Mickiewicza w Warszawie, okolice miejsca zamieszkania prezesa PiS Mateusz Włodarczyk / Forum
Zdaniem organizatorów w dzisiejszym strajku w stolicy wzięło udział nawet kilkaset tysięcy osób. Pochód dotarł w okolice miejsca zamieszkania prezesa PiS na Żoliborzu. Chronionego niczym twierdza przez radiowozy.

Dzisiejsze marsze w Warszawie wyruszyły z kilku różnych punktów w okolicach godz. 17. Miejsca zbiórek były znane, cel nie. Chodziło o efekt zaskoczenia władzy i funkcjonariuszy policji. I policji to się nie spodobało (na Twitterze: „Jest dla nas niezrozumiała decyzja niektórych z nich o nieinformowaniu policjantów o kierunku przemarszu. To utrudnia zapewnienie bezpieczeństwa w ruchu drogowym”).

Czytaj też: Rząd pod sąd!

Dom prezesa pod ochroną. A demonstranci?

Marta Lempart, współorganizatorka protestów i współliderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, poinformowała już w trakcie przemarszu, że tłum ostatecznie odwiedzi prezesa PiS na Żoliborzu. Słychać zawołania: – Jarek, idziemy do ciebie bez żadnego trybu! Pod dokładny adres dostać się nie sposób, dom Jarosława Kaczyńskiego szczelnie obstawiły radiowozy.

Z tego względu protestujący nie mogli się tutaj połączyć: część osób utknęła przy ul. Potockiej, część na Mickiewicza, część na pl. Wilsona. Protestowaliśmy razem, ale na dystans. – Kaczor się szarogęsi – komentował jeden z uczestników strajku. – Kiedyś dało się przejść przez ulicę. Demonstranci rozproszyli się, część zawróciła do centrum.

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Karolina Micuła ze Strajku Kobiet: – Jesteśmy nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce, a czegoś takiego od lat 80. jeszcze nie było! Aktywistka zaintonowała kilka marszowych okrzyków, które niosą się w kraju od ponad tygodnia („Kiedy państwo mnie nie chroni, mojej siostrę będę bronić”, „Kto nie skacze, ten za PiS”, „Moje ciało, moja sprawa”). – Niejaka pani Emilewicz powiedziała przed chwilą w TVN, że wolność kobiety kończy się, gdy zachodzi w ciążę. Hańba! – krzyczała Micuła. I przypomniała, że dziś wypada w Polsce Tęczowy Piątek: – Maszerujemy razem, bo nie ma wolności bez solidarności. (...) Nie ma praw człowieka bez praw osób LGBT+, które są w naszym kraju poniżane.

Przy Mickiewicza trzech mężczyzn zaatakowało grupę nastolatek, zniszczyło transparent. Najłatwiej im atakować na skraju marszu, gdzie tłum jest rozrzedzony. Samej ochrony też jest wyraźnie mniej niż przy okazji poprzednich protestów. Organizatorzy strajku wciąż przestrzegają zgromadzonych, sygnalizując, gdzie czyha zagrożenie (a ściśle „naziole z maczetami”).

Na marginesie: na pl. Wilsona miała premierę m.in. okolicznościowa piosenka Michała Szpaka. „Polska to kobieta, dziś piękna jest i wściekła / Polska to kobieta, wyrwiemy ją dziś z piekła” – niosło się z marszowego samochodu. Plac w ogóle przeobraził się w festiwal popowych hymnów (w repertuarze: „Like A Virgin” Madonny, „I Will Survive” Glorii Gaynor czy „Macarena”, długo oczekiwana ze względu na rwącą się sieć).

Czytaj też: Częstochowa potępia „wyrok” TK. Istny cud pod Jasną Górą

Jaki zakaz zgromadzeń?

Wiecie, że jest nas ponad 100 tys.? – pytała zgromadzonych chwilę wcześniej Marta Lempart. – Zakaz zgromadzeń średnio im wyszedł. Wiem, że wszystkie jesteśmy zmęczone. Ja też. Bo władza jest taka sprytna, że wszędzie jest teraz mój adres. Ale to mnie nie powstrzyma. Aktywistka przestrzegła tłum przed „tituszkami Kaczyńskiego”: – Widzimy was, chłopcy. Wiemy, że też się bardzo boicie.

Dosyć, Marta, jesteśmy tu z innego powodu. Mamy być solidarne! – krzyknęła na to dziewczyna z tłumu. Zaskoczona Lempart zaprosiła ja na scenę. – Wierzę, że możemy się zjednoczyć, być solidarne. Zobaczcie, ile nas jest na ulicy! (...) Jesteśmy tu, bo chcemy nowej rzeczywistości, opartej na szacunku, empatii, życzliwości! Tłum odpowiedział ekstatycznie. – Błagam was, nie dajmy się podzielić! Gdy skończyła przemawiać, na niebie rozbłysły fajerwerki. Takich nieoczekiwanych wydarzeń było więcej: z dachu na Al. Jerozolimskich ktoś rozrzucił tysiące biało-czerwonych ulotek z logo Strajku Kobiet. Czerwona błyskawica, symbol protestów, pojawiła się na Pałacu Kultury. Pod pomnikiem Słowackiego do protestu dołączyli motocykliści, którzy rykiem silników dali znać, co myślą o wyroku Julii Przyłębskiej.

Dziś też poznaliśmy plany na najbliższe strajkowe dni. Marta Lempart zapowiedziała „blokadę wszystkiego” w poniedziałek, a w środę akcję solidarności z ludźmi, po których przyszła policja, „bo boi się przyjść po nas”. Miała na myśli m.in. zaledwie 14-letnią olsztyniankę, organizatorkę demonstracji w swoim mieście.

I w Warszawie dochodzi do incydentów. Bartłomiej Sienkiewicz przy próbie interwencji poselskiej został trafiony gazem, aktywista miejski Jan Śpiewak – racą.

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020
Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020
Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Czytaj też: Kiedy wyrok aborcyjny mógłby być „non est”?

Panie Premierze, Panie Prezydencie, gdzie jesteście?

Jedna z grup zebrała się dziś ok. godz. 17 przed kancelarią premiera na Al. Ujazdowskich. Ponad głowami uczestników powiewały flagi (Strajku Kobiet, sporo tęczowych), w dłoniach nieśli tekturowe transparenty. Wiele było jak zawsze haseł dowcipnych („Moja żona ma 160 cm, waży 48 kg i to razem z kotem. Ale lepiej jej nie niepokoić!”), szarmanckich („Żadna dama nie będzie szła sama”) i bardziej dosadnych (na okalającym kancelarię płocie ktoś zawiesił hasło „Kot niech zostanie, reszta wypierdalać”).

Zbieramy głosy pod projektem legalnej aborcji do 12. tygodnia – zakrzyknęły działaczki Lewicy, gromadząc wokół siebie spory tłumek. Na ławeczce trzydziestokilkuletnia kobieta karmiła dziecko piersią. Obok jej młodszy syn radośnie machał kartonem, obwieszczając swój udział w strajku. – Jestem tu, bo nie życzę sobie, żeby ktoś robił sobie wycieraczkę z mojego brzucha. Bo żaden rząd nie zamachnął się do tego stopnia na obyczajowość Polaków. Sama mam małe dzieci, ale bardzo to przeżywam, bo „Mój brzuch jest mój” – podnosi transparent.

Czytaj też: Co oznacza rozstrzygnięcie TK w sprawie aborcji?

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Punkt 17 zaczął się koncert na dudach, muzyk zaintonował motyw przewodni „Nowej Nadziei”, stojąc pod banerem ze zdaniem: „Gram na dudzie jak Kaczyński”. Został przyjęty owacjami.

Agnieszka Czerderecka z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet rozpoczęła marsz spod KPRM. – Widzicie, po drugiej stronie stoi wojsko, jak w stanie wojennym. Boją się chyba... To co, pokrzyczymy mu coś? A co chcecie mu powiedzieć? – zapytała. Tłum odpowiedział błyskawicznie: „Wypierdalaj!”. – Pewnie pan uciekł, panie Morawiecki, a przecież mówił pan, że jak ktoś ma jakieś wąty, to żeby do pana przyszedł... No to jesteśmy! – oświadczyły organizatorki.

Mikrofon przejęła Maja z zespołu Di Libe brent wi a nase Szmate, a więc autorów popularnego ostatnio coveru „Bella Ciao”. – Czas na nas i osoby LGBT, atakowane i atakowanych. (...) Niech zwycięży Polska, wolność jest kobietą! – zadeklamowała, zanim wykonała internetowy przebój. „Rewolucja jest kobietą!” – zakrzyknęli w reakcji protestujący.

Panie Andrzeju Duda, gdzie pan jest? Proszę się nie zasłaniać swoją żoną i swoją córką – mówiła z kolei z samochodu strajkowego Krystyna Łuczak-Surówka. W przejmującym przemówieniu wdowa smoleńska opowiedziała o dramacie, jakim była dla niej ekshumacja ciała męża, którą to decyzję zaskarżyła do Trybunału Julii Przyłębskiej. – Co roku w rocznicę katastrofy zaprasza mnie pan do Pałacu Prezydenckiego. Nigdy nie przyszłam. Jak pan myśli, dlaczego? Bo czwarty rok czekam, aż w tym państwie nastąpi prawo i sprawiedliwość.

Krzycząc „Myślę, czuję, decyduję”, marsz ruszył na Rondo Dmowskiego, które dziś w nocy stanie się Rondem Praw Kobiet.

Czytaj też: Butelki z benzyną w formacie JPG, czyli sztuka protestu

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020
Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Patrzymy policjantom na ręce

W strajku uczestniczy m.in. Adrian Zandberg: – Podobnie jak pozostali posłowie z naszego klubu jestem dzisiaj na ulicach Warszawy, żeby patrzeć policjantom na ręce. Nie mam wątpliwości, że odpowiedzialność i winę za wywołanie masowych protestów w tak dramatycznej sytuacji ponoszą rządzący. To, że setki tysięcy ludzi wychodzą dzisiaj w Polsce na ulice, to wynik ich nieodpowiedzialności, fanatyzmu i zacietrzewienia.

Polityk przypomniał, że posłowie Lewicy złożyli do laski marszałkowskiej projekt ustawy depenalizującej aborcję, która mogłaby zażegnać obecny kryzys. – Pani marszałek tej ustawy nie poddała nawet pod głosowanie. Rządzący mieli tydzień, żeby uspokoić nastroje społeczne, i nie zrobili kompletnie nic. Jest to po prostu nieodpowiedzialne, a wysyłanie eskalujących sygnałów ze strony wysokich urzędników publicznych, to, co zrobił w parlamencie pan Jarosław Kaczyński, było szczytem nieodpowiedzialności za państwo.

Czytaj też: Wojna kaczyńsko-polska?

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Na zdjęciu wyżej kościół św. Aleksandra na pl. Trzech Krzyży. Po wydarzeniach ze środy świątynie otoczyły policyjne suki oraz „obstawa” złożona z członków żandarmerii i powołanej przez Roberta Bąkiewicza „Straży Narodowej”. Manifestanci spokojnie maszerowali obok, nawołując, by mundurowi „poszli z nimi”. Nastroje starał się podburzyć krewki mężczyzna wrzeszczący: „Mordercy!”. Odpowiedziało mu kilka środkowych palców.

Na rondzie De Gaulle′a organizatorzy z kolei zagrzewali: – Aborcja łączy osoby o różnej orientacji psychoseksualnej i tożsamości płciowej, również osoby trans. (...) Chciałabym, żebyśmy teraz wszystkie zrobiły wielki wydech ulgi, bo jak jest się po aborcji, to czuje się ulgę. W pewnym momencie w tłumie zapanowało poruszenie, grupa mężczyzn zaczęła uciekać, gdy ktoś krzyknął: „Faszyści!”. Szczęśliwie okazało się, że to fałszywy alarm, a sytuację uspokoił Bartłomiej Sienkiewicz, który jest na miejscu wraz ze „strażą poselską”.

Jarosław Kaczyński wzywa do wojny domowej, w której chce postawić kobiety naprzeciwko bojówek PiS i ruchów narodowych. Prezes i prawica są odpowiedzialni za strach, który zapanował na ulicach. Od kilku dni dzwonią do nas obywatele, pytając, na ile realne jest zagrożenie wprowadzenia stanu wyjątkowego – komentuje posłanka Lewicy Katarzyn Kotula. A czy faktycznie jest realne? – Na ulicach widzimy żandarmerię, armatki wodne – m.in. w okolicach Sejmu – i niesamowitą liczbę samochodów policyjnych. Warszawa nigdy czegoś takiego nie widziała. Wszystko zależy od tego, co się dziś wydarzy.

I dodaje: – Trwa pokaz siły PiS: aresztowania, zatrzymania, czasami brutalne, wywożenie ludzi, których później musimy szukać na komisariatach, problemy z kontaktem z prawnikami i mecenasami… ale jeśli Jarosław Kaczyński myśli, że kobiety odpuszczą, to się srogo pomylił. Od wielu lat zajmuję się prawami kobiet i zawsze twierdziłam, że aborcja może obalić ten rząd. I tak się faktycznie może stać.

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020
Tłum w centrum Warszawy, 30 października 2020Mateusz Włodarczyk/ForumTłum w centrum Warszawy, 30 października 2020

Prawaki niech nie śmieszkują

Na pl. Zawiszy też, na oko, stawiło się kilka tysięcy osób. Na telebimach zazwyczaj informujących o przyjeździe najbliższego tramwaju dziś w Warszawie wyświetla się solidarnościowy komunikat: „Kobiety, jesteśmy z wami”. W tłumie transparenty z tradycyjnie już kreatywnymi hasłami: „Skoro cofamy się do średniowiecza, to może zalegalizujemy marihuanę?”, „Polska to nie staw dla kaczek”, „No woman, no kraj”, „Jesteśmy jutrem”, „Przez Was padło mi libido”, „Jaro, Ty preclu!”, „Czas na rewolucję Magdy Gessler”, „Kościół i władza kobiety zdradza”, „Rząd na bruk”, „Nie jestem waszym placem zabaw!”, „Kobieta nie jest połączeniem inkubatora z mleczarnią”. Pojawiła się też nowa instalacja: zaciśnięta pięść z czerwoną błyskawicą. Niesie ją na lektyce grupa mężczyzn.

Lubimy spacerować, prawda? – krzyknęła Klementyna Suchanow, jedna z organizatorek protestów. „Pewnego czwartku polski Trybunał chciał przejąć Twoje ciało”, śpiewali demonstranci w odpowiedzi. Gdzie indziej słychać: „Niech grają w Simsy, a nie rządzą Polską”.

Czytaj też: Już wszystko szło po naszej myśli, kiedy oni przyszli

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Organizatorki wydały zarazem specjalne wytyczne: – Niech każdy rozejrzy się wokół, zapamiętajcie swoje twarze. Gdy ktoś będzie do nas podbiegał i wyciągał z tłumu, krzyczcie swoje imiona i nazwiska – a reszta powtórzy je na głos. I tłumaczą: – Walczymy o to, żebyśmy wszystkie miały takie same prawa. Prawaki śmieszkują: co gej albo lesbijka może wiedzieć o wychowywaniu dzieci? Nic o nas nie wiedzą, także o tym, że jesteśmy ojcami i matkami dla 100 tys. dzieci!

Krzysztof Bosak stał się, obok Kaczyńskiego, najczęściej przywoływanym nazwiskiem w czasie kobiecych protestów. Skonfiskowany przez policję baner z hasłem „Wypierdalać” zastąpił nowy, prezentujący osiem białych gwiazdek na czarnym materiale. Do marszu dołączyła platforma z pomocą prawną. Można tu zgłaszać osoby ze znakami faszystowskimi, agresywnych członków zgromadzenia, przypadki zatrzymań itd. Na platformie umieszczono służący do tego specjalny „numer antyrepresyjny”: 722 196 139. Inicjatywę zorganizowała prawniczka Agata Bzdyń.

Na demonstrację przyjechał z Łodzi razem z grupą kolegów 14-letni Piotr: – Moi rodzice popierają PiS, a ja nie chcę zakazu aborcji w Polsce – mówi. W tłumie wyróżniał się też 70-letni pan Tomasz, wyborca PiS i konkretnie Jacka Sasina. Przyszedł, żeby „się rozejrzeć”, przekonując, że aborcja powinna być nielegalna, a decyzje o ciąży należy podejmować po ślubie. – Bez nerwów – poradził na odchodne.

Czytaj też: 4 tys. zł na chore dziecko. „Za Życiem” w soczewce

Strajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020Mateusz Witczak/PolitykaStrajk kobiet w Warszawie, 30 października 2020

Prawa kobiet, prawa LGBT, prawa człowieka

Tłum ożywiał się dzisiaj na hasło „Jebać PiS”. Mniej entuzjazmu budzi postulat aborcji na życzenie. Gdy jedna z organizatorek strajku go podniosła, część demonstrantów kręci głową.

Wśród maszerujących jest Krzysztof Śmiszek. Zapytany o krytyczne komentarze po tym, jak Strajk Kobiet oficjalnie wsparł mniejszości LGBT (czerwoną błyskawicę zastąpiła w jego mediach społecznościowych tęczowa), odpowiada: – Być może nie wszyscy zdają sobie sprawę, ale jedziemy na jednym wózku. Wczoraj na cenzurowanym była społeczność LGBT, dzisiaj kobiety, a jutro może lekarze albo policjanci. Zamach PiS na prawa kobiet to zamach na wolności obywatelskie i na prawa człowieka.

Oczywiście najważniejsze jest dzisiaj mówienie o tym, że kobiety zostały w barbarzyński sposób pozbawione prawa o decydowaniu o swoim życiu, zdrowiu i ciele. Ale to się wpisuje w szerszą narrację rządu, dla którego każda grupa, która chce być autonomiczna, jest solą w oku. Solidaryzujemy z kobietami, bo dobrze wiemy, co to znaczy żyć w opresyjnym państwie, i wiemy, że trzeba wspierać tych, którzy są ze swoich praw odzierani.

Z kolei Marta Lempart mówiła dziś do zgromadzonych, że pełne hasło strajków brzmi: „Jebać PiS i Konfederację”. Jak dodała, „aborcja stała się symbolem wolności”. Tłum skandował w odpowiedzi: „Jarosław! Niestety ten rząd obalą kobiety!”.

Czytaj też: „Panoszy się lewacka agresja”. TVP manipuluje i straszy

Manifestacja „Na Warszawę!”, 30 października 2020 r.Mateusz Włodarczyk/ForumManifestacja „Na Warszawę!”, 30 października 2020 r.

Postulaty Ogólnopolskiego Strajku Kobiet

Dzisiejszy marsz „na Warszawę!” miał być największym protestem od wydania przez tzw. Trybunał Konstytucyjny orzeczenia zakazującego aborcji z powodu ciężkich wad płodu. Na manifestację do stolicy zjechali ludzie z całego kraju.

Miejsc zbiórek ustalono kilka – trzy główne to pl. Zawiszy, siedziba kancelarii premiera oraz pl. Zamkowy. Pruszków był punktem startowym dla mieszkańców podwarszawskich miejscowości. O godz. 21 – już po oficjalnej części demonstracji – przed Muzeum Sztuki Nowoczesnej powstanie Las Transparentów.

Plan warszawskiego protestu 30 października 2020 r.mat. pr.Plan warszawskiego protestu 30 października 2020 r.

Rządzący dostali ultimatum – albo spełnią żądania Ogólnopolskiego Strajku Kobiet do środy 28 października, albo Polki wyjdą na ulice najliczniej, jak się da. „Tymczasem straszy się nas prokuraturą, obwinia za pandemię, która zaczęła się w marcu, Kaczyński szczuje na nas media, wysyła na nas policję, a niedługo być może wojsko”, napisały na Facebooku.

Strajkujące domagają się w pierwszej kolejności uznania za nieważne orzeczenia tzw. Trybunału Julii Przyłębskiej. Żądają też dymisji rządu Zjednoczonej Prawicy. Oto ich dotychczasowe postulaty:

  • „Wypierdalać z oświadczeniem Przyłębskiej”
  • „Wypierdalać z Przyłębską”
  • Chcemy prawdziwego TK
  • Chcemy prawidłowo obsadzonego i funkcjonującego Sądu Najwyższego
  • Chcemy prawdziwego Rzecznika Praw Obywatelskich
  • Chcemy nowelizacji budżetu – więcej pieniędzy dla ochrony zdrowia, pomocy dla pracowników, przedsiębiorców, kultury i realnego wsparcia osób z niepełnosprawnościami
  • Chcemy pełni praw kobiet, legalnej aborcji, edukacji seksualnej, antykoncepcji
  • Chcemy pełni praw człowieka
  • Chcemy świeckiego państwa, w tym zaprzestania finansowania Kościoła z budżetu państwa („i wypierdalać z religią ze szkół”)
  • Chcemy dymisji rządu.

Na niedzielę 1 listopada zaplanowano pierwsze spotkanie powołanej przez Ogólnopolski Strajk Kobiet Rady Konsultacyjnej. „To ciało wzorowane na utworzonym w czasie protestów w Białorusi. Zaprosiłyśmy osoby, które robią rzeczy, a często nikt o nich nie słyszał. To też rozmaici eksperci i inni, którzy mają pomysł na Polskę. Polityków zaprosimy według klucza zaufania wśród ludzi ulicy, jak również dotychczasowej działalności. (...) Nadałyśmy ton, w sobotę będziemy słuchać i wspólnie myśleć, jak posprzątać burdel po PiS” – tłumaczyła Marta Lempart w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Demonstracje po wyroku Trybunału

Przypomnijmy, od czego się zaczęło. Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł 22 października o niezgodności tzw. przesłanki embriopatologicznej z konstytucją. Decyzja ta de facto delegalizuje w Polsce aborcję. Podkreślmy, że w ubiegłym roku przeprowadzono 1,1 tys. legalnych terminacji ciąży, z czego aż 1074 odbyły się właśnie z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

Protesty zaczęły się zawiązywać tuż po ogłoszeniu „wyroku”. Już 22 października ok. 2 tys. osób zebrało się pod siedzibą TK w Warszawie, pomaszerowało pod siedzibę PiS przy Nowogrodzkiej, a następnie pomaszerowało pod dom Jarosława Kaczyńskiego przy Mickiewicza na Żoliborzu. Policja użyła gazu łzawiącego, doszło do przepychanek, zatrzymano kilkanaście osób, wystawiono też kilkadziesiąt wniosków o ukaranie, podobną liczbę mandatów i 200 notatek do sanepidu, który może nałożyć wysokie kary za nieprzestrzeganie obostrzeń związanych z koronawirusem (zgromadzenia powyżej pięciu osób są w czerwonej strefie zakazane).

W kolejnych dniach demonstracje przybrały na frekwencyjnej sile i rozlały się na kraj. 10 tys. osób maszerowało w piątek 23 października w Warszawie z domu Kaczyńskiego na Mickiewicza do willi premiera na drugim końcu miasta. Od weekendu 24–25 października na ulice większych i mniejszych miast wychodzi na ulice po kilka–kilkadziesiąt tysięcy osób. W ostatnią środę, kiedy Polki w ramach protestu (jeśli mogły) nie szły do pracy, w 410 demonstracjach uczestniczyło 430 tys. osób.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną