Kim są nasze „córki”? Pokolenie, które stanęło do walki z władzą i Kościołem
KRYSTYNA ROMANOWSKA: Młoda kobieta mówi proboszczowi na progu kościoła, żeby wy...ł. Ani ja, ani pani nie byłybyśmy do tego zdolne. Kim są nasze „córki”?
ALEKSANDRA DERRA: Wydawało mi się dotąd, że były użytkowniczkami Instagrama i innych tego typu platform. Nieuczestniczące w protestach, ceniące prywatne, przyjacielskie sfery, wygodę, pieniądze, dobry ciuch, makijaż. Korzystające z wolności, przede wszystkim wolności konsumowania. Moim zdaniem sprawa aborcji nie jest jedyną przyczyną tego, że teraz wyszły na ulice. Wiele innych czynników złożyło się na to, że młodzi ludzie oderwali się od mediów społecznościowych. Choćby przejście na zajęcia zdalne w szkole, czyli zamknięcie świata, w którym do tej pory żyli. Młodzież otrzymała komunikat: „nas nie obchodzi, jak się czujecie w tej pandemii, ale powiemy wam, jak macie żyć”. Ci młodzi – jak sami siebie określają: pokolenie Z – już dawno zostali zostawieni sami sobie.
Czytaj też: Wyrokiem TK prawica i Kościół ściągają na siebie klęskę
Jak mówi w protest songu Karol, licealista z Tych: „To był bardzo chory rok w bardzo chorym kraju. Od wirusa po protesty – mamy rząd na haju”...
Nic dziwnego, że dochodzi po raz pierwszy do zdarzeń takich jak choćby desakralizacja kościołów. Trzeba naprawdę mieć niesamowitą siłę, aby wejść do kościoła, stanąć tyłem do ołtarza z plakatem: „Módlmy się za legalną aborcję”. Te młode dziewczyny przekazały komunikat, że ksiądz jest dla nich takim samym człowiekiem jak one i nie ma żadnej legitymacji do tego, żeby mówić im, co mają robić.