Społeczeństwo

Awantura w Sejmie. PiS tylko dolał benzyny do ognia

Konferencja posłanek opozycji w Sejmie, 27 października 2020 r. Konferencja posłanek opozycji w Sejmie, 27 października 2020 r. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Władza znów – tak jak w 2016 r. – nie doceniła furii Polek, którym wyrok Trybunału odebrał podstawowe prawo człowieka do decydowania o własnym życiu.

Poniedziałek zakończył się potężnymi protestami na ulicach wielu polskich miast, a wtorek rozpoczął awanturą w Sejmie. Wywołał ją marszałek Ryszard Terlecki, porównując czerwony piorun Ogólnopolskiego Strajku Kobiet do symboliki runicznej, używanej przez SS i Hitlerjugend. To było jak dolanie benzyny do ognia. Opozycyjne posłanki zablokowały mównicę, żądając przeprosin. Terlecki wezwał na salę straż marszałkowską, która otoczyła kordonem Jarosława Kaczyńskiego, jakby była jego prywatną agencją ochroniarską. Wykluczył z obrad Sławomira Nitrasa i Klaudię Jachirę, a przy okazji nieżyjącą od dziesięciu lat Izabelę Jarugę Nowacką, którą pomylił z jej córką Barbarą Nowacką.

„Za życiem”, czyli czysta fikcja

Coraz wyraźniej widać, że PiS znów – tak jak w 2016 r. – nie docenił furii Polek, którym wyrok Trybunału Konstytucyjnego eliminujący przesłankę embriopatologiczną jako wskazanie do legalnej aborcji odebrał podstawowe prawo człowieka do decydowania o własnym życiu. Rządzący nie docenili emocji społecznych, licząc, że strach przed pandemią zatrzyma ludzi w domach. Nie zatrzymał. Protesty narastają, i to nie tylko w wielkich miastach, takich jak Warszawa, Poznań czy Katowice, ale także w małych miejscowościach, i to takich, które uchodziły do tej pory za bastiony PiS – jak Sokółka, Kraśnik czy Lubaczów.

Do protestujących dołączają taksówkarze, związkowcy, a nawet rolnicy, którzy ciągnikami pomogli zablokować Nowy Dwór Gdański. Studenci sabotują wykłady prowadzone przez sędziów, którzy w Trybunale Konstytucyjnym głosowali za wyrokiem. Także studenci katolickiego UKSW, gdzie wykłada sędzia Mariusz Muszyński. Protest rozlewa się też po sieci. Nawet wśród policjantów coraz częściej słychać głosy, że nie chcą być zbrojnym ramieniem władzy, która podpaliła ulice i schowała się za kordonami funkcjonariuszy.

Podobno na Nowogrodzkiej zrobiło się nerwowo, a prezes Kaczyński miał narzekać, że wyrok TK został źle opakowany medialnie. Zaczęło się paniczne nadrabianie strat wizerunkowych. W Sejmie wystąpiła Marlena Maląg; minister rodziny i polityki społecznej przedstawiła informację o rządowym programie „Za życiem”, żonglowała milionami i miliardami, które przeznaczone zostały na pomoc osobom z niepełnosprawnościami i ich rodzinom. W tej temperaturze społecznej brzmiało to żałośnie. Wsparcie finansów dla tych rodzin jest ważne, ale nie wszystko da się kupić za pieniądze. A posłowie – od lewej aż po Konfederację – szybko udowodnili, że ten program to czysta fikcja.

„Niedouczone pokolenie Netflixa”

Trudno też powiedzieć, jak do nadrabiania strat wizerunkowych mają się pogardliwe wypowiedzi posłów PiS o protestujących. Posłanka Anna Paluch nazwała ich „niedouczonym pokoleniem”, któremu błyskawica nie kojarzy się z faszystowskim symbolem. Ten argument został szybko zbity przypomnieniem, że symbolem błyskawicy posługiwały się także Poczta Polska, grupy szturmowe Szarych Szeregów czy jednostka Grom. Poseł Marcin Horała określił z kolei protestujących pokoleniem wychowanym przez Netflixa, z którego płynie przekaz, że wszystko, co złe, to Kościół, rodzina i ojczyzna. Zapomniał, że jest to także pokolenie od przedszkola katechizowane przez Kościół za publiczne pieniądze.

Pojawiła się też informacja, że kandydatem PiS na rzecznika praw obywatelskich ma być poseł Bartłomiej Wróblewski, autor wniosku, by Trybunał zbadał zgodność aborcji z przyczyn embriopatologicznych z konstytucją. Byłby to policzek wymierzony protestującym i z pewnością nie uspokoiłby sytuacji. Zwłaszcza że nikt nie ma pomysłu, jak to zrobić.

Czytaj też: PiS z Kościołem na równi pochyłej

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną