Przed godz. 16 klaksony zawyły na rondzie de Gaulle′a na start warszawskiej „Blokady”. Chwilę przed rozproszonymi protestami kilkadziesiąt dziewczyn wyszło na jezdnię z transparentami „Rewolucja jest kobietą”, „Ja stoję, ja tańczę, ja walczę”, „To jest, kurwa, dramat”. Gdy wybiła godzina protestu, uczestnicy zaczęli skandować: „Wolność, równość, aborcja na żądanie”, „Trzeba było nas nie wkurwiać”, „Solidarność naszą bronią”.
Warszawa: Stoję, leżę, protestuję
– Leżę, bo chcę leżeć. Bo walczę o prawa kobiet – mówił 28-latek w stroju jednorożca, który położył się na jezdni. Dopytywany, dlaczego tu jest – bo jego przecież zakaz aborcji nie dotyczy – odpowiedział: „Przepraszam, dotyczy mojej matki, córki, żony. (...) Kobieta ma prawo decydować o swoim ciele”.
– Dlaczego tu stoimy? Bo nam zabrano głos. Kobieta za wszelką cenę, nawet życia, ma urodzić. Stoję, bo żaden mężczyzna nie ma prawa decydować, czy urodzę dziecko – podkreślała jedna z młodych uczestniczek zgromadzenia. Co musiałoby się stać, żeby protesty się skończyły? – Trzeba by przyznać, że ci, którzy dokonali tej zbrodni na kobietach, nie są sędziami Trybunału, który przecież nie jest obsadzony legalnie. I chcemy mieć wybór. Czas najwyższy, żeby ten kraj był z nami fair – mówi. – Mamy sprawę do załatwienia. Będziemy protestować, dopóki jej nie załatwimy. To jest wojna – dopowiada jedna z kierowczyń blokujących centrum stolicy.
– Doszło do przesilenia – komentowała Anna Maria Żukowska, posłanka i rzeczniczka Lewicy. – Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym spadaniem. Warto wsłuchać się w słowa używane powszechnie na ulicy i zastanowić, czemu wcześniej takie hasła nie padały. PiS doprowadził społeczeństwo do wrzenia – uważa. Zapytana, dlaczego najważniejsze osoby w państwie od czwartku nie zabierają jasnego głosu w sprawie ogólnopolskich manifestacji, odpowiada: – Bo się boją. Wiedzą, że tym razem źle obstawili i nie mają pojęcia, co z tym teraz zrobić. PiS zagonił się w kozi róg, nastąpił moment, w którym niezależność sądownictwa splata się z prawami człowieka. Walka o Trybunał Konstytucyjny mogła być dla niektórych wyborców abstrakcyjna, nie wiedzieli, o co w niej chodzi. Otóż właśnie zobaczyli, o co.
W stolicy zablokowane zostały dotąd – przez protestujących pieszych, kierowców i rowerzystów – największe ulice: rondo de Gaulle′a, rondo Dmowskiego, róg Mazowieckiej i Świętokrzyskiej, rondo ONZ, Most Poniatowskiego łączący prawobrzeżną i lewobrzeżną Warszawę. Blokowane są też mniejsze place i skrzyżowania: pl. Wilsona, pl. Waszyngtona, rondo Wiatraczna, ul. Puławska, al. KEN, rondo Wolnego Tybetu i ul. Modlińska.
Na transparentach przekazy do polityków – te wprost i te trochę bardziej ukryte: „***** ***”, „Wszystkich nas nie spalicie”, „Precz z Kaczorem, dyktatorem” oraz „Urodzę wam lewaka”. Uczestniczki zaklejały szyby aut plakatami z ukrzyżowaną ciężarną i hasłami „Nie będzie biskup pluł nam w twarz” i „Twoja wina! Twoja wina! Twoja bardzo wielka wina!”. Ze Strajkiem Kobiet solidaryzują się kierowcy miejskich autobusów, wyświetlając zamiast numerów swoich linii hasła poparcia. Solidarnościowo trąbili kierowcy taksówek.
Zaczęła się rewolucja, zaczęła się wojna
– Temperatura narasta – ocenił aktywista Bart Staszewski. – Na protesty przychodzi mnóstwo młodych ludzi, śmiem twierdzić, że jest z nami słynne „Pokolenie JP2”, które tak bardzo próbowano indoktrynować, że przecież na pewno nie podniesie ręki na Kościół. Tymczasem padają kolejne tabu. Wydawało się, że księża są nietykalni, ale teraz Polki i Polacy widzą skutki zabaw hierarchów w politykę.
Zapytany o oświadczenie episkopatu, w którym abp Gądecki przypomniał, że to nie Kościół podejmuje decyzje o zgodności ustaw z konstytucją, Staszewski odparł: – Szkoda, że KEP nie wydał oświadczenia, kiedy Jędraszewski mówił o tęczowej zarazie. To, co dzieje się teraz na ulicach w całej Polsce, w dużych miastach, ale i w małych, jak Chrzanów czy Sochaczew, to już rewolucja, tak dużych protestów te miasta nie widziały od komuny. Co będzie dalej – zobaczymy. Ja osobiście się cieszę, bo uważam, że wyjdzie nam to wszystkim, obywatelkom i obywatelom, na korzyść.
Po kilku godzinach rozproszenia część protestujących w Warszawie poszła na Nowogrodzką, w stronę siedziby PiS. Dostępu do niej bronił szereg mundurowych, kilka suk i radiowozów. Protest trzymał się na dystans, poza grupką anarchistów, którzy rozłożyli się pod policyjnymi butami. Jeden z nich gestykulował w kierunku telefonu, relacjonując protest swojemu chłopakowi przy użyciu polskiego języka migowego. Mimo gniewnych okrzyków atmosfera była mniej napięta, a temperatura niższa niż podczas weekendowych protestów, wyraźnie brakowało liderki, która nadałaby ton manifestacji. Po chwili ludzie odeszli od siedziby PiS, wracając do blokowania Alei Jerozolimskich.
W kilku punktach Warszawy auta wjechały w tłum protestujących. O tych incydentach wiadomo m.in. dzięki relacji posła Michała Szczerby (Koalicja Obywatelska), który nagrał, jak auto TVP próbuje przejechać przez środek protestu. Do podobnych wypadków miało dojść jeszcze w dwóch miejscach. Według dostępnych informacji nikt poważnie nie ucierpiał.
Wyjątkowo gorąco było także na pl. Trzech Krzyży, gdzie grupa narodowców „ochraniała” kościół św. Aleksandra, którego fasadę obrzucono czerwoną farbą. W stronę powołanej przez Roberta Bąkiewicza „straży narodowej” poleciały rolki papieru toaletowego i plastikowe butelki. A potem także kamienie i petardy. Gdy samozwańczy obrońcy próbowali zaintonować hymn, tłum odpowiadał: „W dupie mamy wasz różaniec”, „Świeckie państwo”, „Cała Polska was się wstydzi”. Policja użyła gazu, gdy narodowcy wyskoczyli przed kordon. Rannych zabrała karetka.
– Krótko żyję, ale takich protestów jeszcze w Polsce nie widziałam – mówiła z kolei Łania Madej z kolektywu Stop Bzdurom. Aktywistka zwracała uwagę, że ponad maszerującymi częściej powiewają tęczowe flagi niż biało-czerwone. – Mniejszości wiedzą, jak to jest nie mieć wsparcia, i dlatego przyszły, by okazać je tym, którzy go dziś potrzebują. My dobrze rozumiemy, że każdy człowiek się liczy, w dodatku na przełomie lipca i sierpnia obudziliśmy się, zobaczyliśmy, jak wiele mogą znaczyć uliczne protesty – podkreślała.
Strajk Kobiet wyruszył. Stoją Kraków, Poznań i Łódź
W stolicy Małopolski nieprzejezdny był most Dębnicki, zakorkowane Bronowice, Ruczaj, Prokocim. Centrum miasta zablokowali piesi i rowerzyści. W Poznaniu protestujący zebrali się w kilkunastu miejscach. Między innymi na ul. Świętego Marcina oraz na Moście Teatralnym. Stanęło rondo Kaponiera. Wyszli ludzie z transparentami: „Mamy dość!”, „Nie ruszamy się nigdzie!”. O godz. 19 spotkali się na pl. Wolności. W Łodzi zaplanowano demonstrację na pl. Zwycięstwa – protestujący blokowali m.in. Trasę W-Z.
Protesty odbyły się w poniedziałek 26 października w kilkudziesięciu miastach i miasteczkach. Oprócz wymienionych: w Katowicach, Płocku, Lublinie, Białymstoku, Aleksandrowie Łódzkim, Bełchatowie, Bielsko-Białej, Brzegu Dolnym, Bydgoszczy, Toruniu, Częstochowie, Gorlicach, Grodzisku Mazowieckim, Jeleniej Górze, Kartuzach, Kielcach, Koninie, Kościanie, Krośnie, Kutnie, Legionowie, Lidzbarku Warmińskim, Opolu, Nowej Soli, Obornikach, Płocku, Radomsku, Redzie, Świdniku, Tucholi, Szczecinie, Zakopanym, Zawierciu, Zduńskiej Woli, Zielonej Górze, Zgorzelcu, Świebodzinie, Pelplinie, Sarnakach, Lądku Zdroju, Dębicy, Poddębicach, Lubinie.
Prezydenci miast wspierają Strajk Kobiet
Prezydenci Gdańska, Gdyni i Sopotu wrazili poparcie dla trwających od kilku dni protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. „Mamy dość dzielenia ludzi, niszczenia wspólnot, zarówno tych lokalnych, które codziennie budujemy z mieszkańcami, jak i naszej wspólnoty narodowej. Mamy dość państwa, które zamiast chronić i pomagać, zmusza do wyjścia na ulice miliony osób w szczycie pandemii” – napisali w oświadczeniu Aleksandra Dulkiewicz, Wojciech Szczurek i Jacek Karnowski.
Komunikat w sprawie protestów wydał też Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy: „Apeluję do uczestników: dbajcie o swoje bezpieczeństwo. Starajcie się zachować odstępy, noście maseczki. Unikajcie prowokacji. Niech Wasz gniew nie popycha Was do działań, na których cierpią niewinne osoby – których, wiem to dobrze, nie chcecie skrzywdzić”. Zaapelował do policji: „Pilnujcie prawa i porządku w każdej sytuacji. Jestem oburzony tym, co stało się w niedzielę pod kościołem św. Krzyża, gdzie na oczach biernych policjantów grupa osiłków – niektórzy ostentacyjnie bez masek – brutalnie potraktowała kobiety”. Poprosił ekspertów o opinię prawną, jak mają działać miejskie szpitale w kontekście wyroku Trybunału Przyłębskiej.
Orzeczenie nie zostało jeszcze opublikowane w „Dzienniku Ustaw”.
Protesty w kościołach, przed kuriami, w miasteczkach
Przypomnijmy: ogólnopolskie protesty kobiet wywołało orzeczenie Trybunału Julii Przyłębskiej, zakazujące aborcji embriopatologicznej. Demonstracje trwają od czwartku 22 października.
W niedzielę kobiety weszły do kościołów ze „słowem na niedzielę”; w łódzkiej katedrze pojawiły się w strojach z „Opowieści podręcznej”, w Poznaniu ksiądz przerwał nabożeństwo, by wezwać policję, przed krakowską kurią aktywistki skandowały: „Jędraszewski, idziemy po ciebie!”. Akcje przerodziły się w spontaniczne marsze, które gdzieniegdzie zyskiwały zaskakujących sprzymierzeńców. W Nowym Dworze Gdańskim do blokady ulic włączyli się jadący traktorami rolnicy.
Masowo demonstrują nie tylko warszawiacy. Według szacunków policji przez Białystok przeszło w niedzielę 11 tys. osób, w Poznaniu – ok. 7 tys. (organizatorzy twierdzą, że niemal trzy razy tyle). Mundurowi reagują różnie, w Poznaniu użyli gazu łzawiącego, na ogół jednak ograniczają się do wylegitymowania uczestników, wystawienia mandatów i pouczenia przez megafony o stanie epidemicznym. Temperatura jednak rośnie, marsze odbywają się pod hasłami: „W***lać” i „J***ć PiS”, „To jest wojna”. Wczoraj poznański pomnik Jana Pawła II oblano farbą, a na gmachu resortu zdrowia ktoś wypisał sprejem: „Ministerstwo tortur” i „Aborcja bez granic”.