Społeczeństwo

Miłość na odległość

Co się stało ze słynnym jachtem „I love Poland”

Jacht „I love Poland” został zaprezentowany przez PFN we wrześniu 2018 r. Jacht „I love Poland” został zaprezentowany przez PFN we wrześniu 2018 r. Łukasz Dejnarowicz / Forum
Kupiony przez Polską Fundację Narodową za ciężkie miliony jacht „I love Poland” został zawrócony z poetycznej misji rozsławiania Polski w świecie. I skierowany na prozatorski odcinek szkoleniowy.
W maju 2019 r., na Oceanie Atlantyckim, „I love Poland” stracił maszt i do dziś nie został doprowadzony do stanu używalności.Marcin Bielecki/PAP W maju 2019 r., na Oceanie Atlantyckim, „I love Poland” stracił maszt i do dziś nie został doprowadzony do stanu używalności.

Miłosna deklaracja wobec Polski widniejąca na burcie jachtu jest aktualnie skierowana wyłącznie do bywalców portu w podlizbońskim Cascais. Cumuje tam od początku sierpnia i przechodzi rutynowe prace remontowe. Włączono tryb oszczędnościowy – jacht jest doprowadzany do stanu używalności rękoma załogi. Łączność patriotyczna z krajem zostaje zachowana poprzez sprowadzanie do Cascais materiałów przez polskich dostawców: farb, taśm, materiałów ściernych, naklejek. „A pewna część jest nawet przez nich produkowana” – chwali się w mailu do POLITYKI Polska Fundacja Narodowa.

Rejs do ojczyzny na razie nie jest przewidziany. Zimowanie na polskich wodach jest dla „I love Poland”, zwanej w środowisku kolokwialnie ajlofką, niewskazane. Jacht nie jest pierwszej młodości, a rozszczelniający się tu i ówdzie laminat nie lubi kombinacji wody oraz mrozu. Mimo że ścieżka do polskich dostawców taśm, materiałów ściernych oraz naklejek została już przez decydentów z Polskiej Fundacji Narodowej przetarta, podjęto decyzję, by zimował w ciepłych krajach. Również ze względu na o wiele bardziej sprzyjające warunki wiatrowe, jakie panują w Cascais.

Zgęstniała atmosfera

Szkoleń, które grupa wybrańców aktualnie przechodzi pod okiem załogi dowodzonej przez kapitana Grzegorza Baranowskiego (wytrawnego żeglarza, uczestnika m.in. Pucharu Ameryki), w ogóle nie było w planach. Jacht miał być narzędziem promocji Polski na morzach, oceanach oraz w portach, do których planował zawinąć. Pomysł urodził się kilka lat temu w głowie Mateusza Kusznierewicza, mistrza olimpijskiego w żeglarskiej klasie Finn. Jego plan zakładał rejs dookoła świata, przycumowanie do stu portów oraz ściganie się w prestiżowych regatach. Ku chwale ojczyzny. – Mamy świetnych żeglarzy, świetny przemysł jachtowy.

Polityka 41.2020 (3282) z dnia 06.10.2020; Społeczeństwo; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Miłość na odległość"
Reklama