Kwestia trzech nowych wysp, o które już niebawem powiększy się terytorium kraju, jest delikatna. Co prawda przybywa nam Polski. Ale z drugiej strony będzie to Polska bezludna. No i utworzona z piachu i mułu, czyli dość nieciekawa. Dlatego początkowo wyspy nie były nawet wyspami. Miesiącami funkcjonowały w dokumentacji skromnie, jako konstrukcje hydrotechniczne. Dopiero rzutcy urzędnicy z Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej dostrzegli w nich potencjał. W sierpniu ogłosili konkurs na nazwanie wysp. No i pojawiły się rafy, bo to historia z drugim dnem.
Kanał
Choć wyspy mają być trzy i żadnej z nich jeszcze nie ma, to już teraz te dwie z Zalewu Szczecińskiego egzystują w cieniu swojej średniej siostry z Zalewu Wiślanego. O niej już mówi się po prostu Wyspa. A o tamtych dwóch: W22 i W28, bo powstaną na 22 i 28 kilometrze pogłębianego właśnie do 12,5 m toru wodnego Świnoujście–Szczecin. Wyróżnienie tej konkretnej Wyspy to niewątpliwa zasługa uwagi, jaką Jarosław Kaczyński obdarzył ideę przekopu Mierzej Wiślanej.
Przekopu, który latami dzielił opinię publiczną i wyznaczał różne osie sporu. – Pomijając szkodliwość tej inwestycji dla środowiska, to po prostu nie ma ona żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Gdyby to miało sens, to Niemcy już dawno by to zrobili – mówi dr Maciej Przewoźniak, biegły z zakresu opinii oddziaływania na środowisko, którego ekspertyzy nie zostawiały na inwestycji suchej nitki. Prof. Krzysztof Luks, wielki zwolennik przekopu Mierzei Wiślanej, potrafi zbijać nawet takie argumenty. – Niemcy nie przekopali Mierzei, bo za bardzo byli zajęci wywoływaniem wojen i ich przegrywaniem. Jakby ostatnią wygrali, to Mierzeję z pewnością by przekopali – mówi.
Wszystkich po kapitańsku godzi Wiesław Piotrzkowski, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, który odpowiada za inwestycję.