Społeczeństwo

Śledztwo „Polityki”: Patotransplantacja

O patologiach w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wiedzą minister zdrowia i rektor. Ale milczą. O patologiach w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wiedzą minister zdrowia i rektor. Ale milczą. Mirosław Gryń / Polityka
Śmierć pacjentki wskutek błędów lekarskich. Fałszowanie dokumentacji medycznej, by ukryć błędy. Studenci operujący pacjentów. Zabiegi poza kolejką – publikujemy fragment reportażu „Polityki”. Całość już dziś wieczorem na Polityka.pl i w jutrzejszym numerze „Polityki” w kioskach.

O patologiach w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wiedzą minister zdrowia i rektor. Ale milczą. Aferę zamieciono pod dywan. „Polityce” dwa miesiące zajęło dotarcie do raportu i protokołów kontrolnych Ministerstwa Zdrowia. Zwodzono nie tylko nas. By nie udostępnić dokumentów, których wydania żądał senator Krzysztof Brejza, wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski posunął się do pisemnego poświadczenia nieprawdy.

Biorca

Jesienią 2017 r. do Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej WUM w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus dociera informacja: „w Poznaniu zmarł człowiek, od którego można pobrać zdrową wątrobę”. Do Poznania jedzie zespół pobierający. Wątroba trafia do Warszawy w nocy. Na organ czeka już zespół wszczepiający i biorca. Gdy chirurg otwiera jamę brzuszną, zaczyna kląć – przeszczepu nie można przeprowadzić, bo pacjent ma rozległy guz w nadbrzuszu.

Przed tak poważną operacją pacjenci są bardzo dokładnie badani. Ten jednak nie był. Jak to możliwe? Leczono go w innym mieście, potem przeniesiono do Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus, gdzie był hospitalizowany od miesiąca. Nie był nawet wpisany na Krajową Listę Oczekujących na przeszczep, gdzie czeka w kolejce stu kilkudziesięciu pacjentów. Do Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej przeniesiono go z innego oddziału 15 minut po przekazaniu informacji z Poznania, że narząd jest w dobrym stanie. Pacjent przechodził wszelkie procedury w takim tempie, że nie wystarczyło czasu, by go zbadać. Dlaczego do przeszczepu zakwalifikowano właśnie jego?

Na formularzu wyboru biorcy podpisał się kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej prof. dr hab. n. med. Maciej Kosieradzki. Uzasadnienie: biorca najbardziej pilny w tej grupie krwi.

Organ

Teraz trzeba było działać szybko, jeżeli nie chciało się stracić organu. Wątroba czekała w tym samym pojemniku z lodem, w którym przywieziono ją z Poznania. W stanie zimnego niedokrwienia, jak to się fachowo nazywa, może przetrwać 16 godzin. To norma przyjęta w Polsce. W USA lekarze nie wszczepiają wątroby, która czekała dłużej niż 10–12 godzin. Czas był więc kluczowy.

Niedoszłego biorcę zaszyto i zaczęto poszukiwanie kolejnego. Warunek: musiał się stawić w szpitalu natychmiast. Padło na młodą kobietę wpisaną na Krajową Listę Oczekujących. Nie była w stanie zagrożenia życia. Normalnie czekałaby pewnie jeszcze kilka, może kilkanaście miesięcy.

Do zabiegu stanęła kolejna ekipa transplantologów. Pierwszy, bardziej doświadczony skład operatorów umył się do poprzedniej operacji. Podczas usunięcia chorej wątroby u pacjentki wystąpił krwotok. Przeszczepiona wątroba nie podjęła pracy. Później okaże się, że organ był w stanie „zimnego niedokrwienia” znacznie dłużej niż zgodne z procedurą 16 godzin.

Pacjentkę zakwalifikowano do retransplantacji. Zmarła w pierwszej dobie po zabiegu.

Całość już dziś wieczorem na Polityka.pl i od jutra w tygodniku „Polityka” w kioskach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama