Na początku września minie pół roku naszych polskich zmagań z koronawirusem SARS-CoV-2. To również czas, kiedy zgodnie z kalendarzem uczniowie powinni wrócić do szkolnych ławek. Oczywiście starannie zdezynfekowanych – sterylizacja powierzchni, na których mogą pozostawać zarazki, jest jedną z niewielu potwierdzonych naukowo metod ograniczających rozprzestrzenianie zakażeń Covid-19.
Inne zalecenia o dowiedzionej skuteczności, jak częste mycie rąk, noszenie maseczek czy utrzymywanie dystansu społecznego, trudniej będzie zagwarantować w przepełnionych klasach, zarówno młodszych, jak i tam, gdzie za sprawą niedawnej reformy edukacji skumulowano dwa roczniki licealistów.
Kiedy wiosną zamykano szkoły – najpierw na dwa tygodnie, potem na miesiąc, a ostatecznie postanowiono ich w ogóle nie otwierać przed wakacjami – wydawało się, że pół roku wystarczy, aby epidemiolodzy i lekarze zgromadzili dość informacji na temat możliwych zagrożeń związanych z powrotem dzieci do normalnej nauki. Ufano, że w oparciu o szczegółowe dane, jak chronić je przed wirusem oraz w jakim stopniu mogą go przenosić na dorosłych, uda się przygotować system oświaty do stawienia czoła pandemii.
Ale te nadzieje okazały się płonne. Eksperci nadal nie potrafią odpowiedzieć na wiele pytań związanych z ryzykiem wpływu Covid-19 na zdrowie najmłodszych i otwarcie przyznają, że w wiedzy na temat konsekwencji otwarcia szkół jest jeszcze ogromna luka. Spróbujmy skonfrontować krążące opinie z dowodami naukowymi, aby zmniejszyć udrękę rodziców i nauczycieli, wyczekujących wskazówek, czy posłać swoje pociechy do szkół i jak się nimi zajmować.
1. Ile dzieci rozsiewa chorobę?
Po pół roku obcowania z SARS-CoV-2 wiadomo na pewno, że wirus ten w odmienny sposób obchodzi się z ludźmi w różnym wieku.