W lipcu w Nowym Sączu złapali się za głowy z powodu wskaźników. W powiecie tak wolnym od covidu, że bardzo wielu obywateli podejrzewało covid o nieistnienie – do 15 czerwca zero przypadków – odbyły się trzy wesela, które uczyniły z powiatu lidera wojewódzkiej krzywej zachorowań. 8 lipca było już 230 chorych w mieście i powiecie, a na kwarantannie ponad 1200 osób. Dwa tygodnie później już ponad 400 chorych i ponad 2 tys. na kwarantannie. Dobowo zaraża się średnio od 14 do 25 osób. Skala na razie niemalejąca – mówią w starostwie powiatowym – bo wesel dużo.
– Organizacja wesel to potężna gałąź biznesu tutaj, na południu kraju – mówi Marek Kwiatkowski, starosta nowosądecki, i podlicza, że samych domów weselnych działa w powiecie około 60. Nie licząc dziesiątek restauracji, które też robią wesela.
Wesele sądeckie, co też podkreśla starosta, to nie jest spokojne party, jakie lubią na zachodzie kraju. To huczność, serdeczność, bratanie się do rana. Bywa, że nawet do drugiego rana z kolei. Następnie zabawa przenosi się do państwa młodych, a całość często wieńczą poprawiny. Tu wesela planuje się na lata przed, robi rachunki kosztu i przychodu, tu ludzie się zapożyczają, by zabłysnąć przed gośćmi – wesela sądeckie po to są robione, żeby je pamiętać latami.
Półtorej metra
Pod koniec lipca rząd podaje oficjalnie, że wcale nie na weselu, a w pracy najłatwiej złapać covida. Tymczasem sanepid w Nowym Sączu od miesiąca jest zatkany robotą po weselu w Nawojowej, gdzie – jak podejrzewają – koronawirus przyszedł do powiatu. Jako o rozsadnikach mówi się jeszcze o weselach w Nowym Sączu i Podegrodziu. Potem rachuba się gubi, tyle wesel w powiecie. Sanepid ustala teraz nici powiązań, kto kogo na jakim weselu mógł zarazić.