Pojawiły się głosy, że to on jest cichym zwycięzcą wyborów prezydenckich. Żartowano nawet, że Kura (takie Jacek Kurski ma przezwisko) stał się właśnie Super Kurą i będzie miał szansę sięgać po wyższe stanowiska niż te w telewizji. Mówiono nawet o premierostwie, ale Jarosław Kaczyński szybko te spekulacje uciął.
Z drugiej strony prezes TVP przeżywa ostatnio trudne chwile. Wkład jego telewizji w zwycięską kampanię Andrzeja Dudy jest podważany. On sam zbiera cięgi za zawarty z pompą drugi ślub kościelny. Do tego syn Kurskiego został oskarżony przez przyjaciółkę rodziny o to, że przed laty wykorzystywał ją seksualnie. Być może dlatego zamiast pełnym prezesem TVP na razie został p.o.
Ślub
Ślub miał być symbolicznym zwieńczeniem sukcesu Jacka Kurskiego jako tego, który telewizyjną propagandą „wygrał” dla PiS wybory prezydenckie. Tylko że chodziło o ślub kościelny dwójki rozwodników, którym w szybkim trybie udało się uzyskać stwierdzenie nieważności małżeństwa. W przypadku Jacka Kurskiego był to trwający niemal ćwierć wieku związek, w którym urodziła się trójka dzieci. W uroczystej ceremonii wzięła udział partyjna wierchuszka z Jarosławem Kaczyńskim. Data była zresztą ustalana pod niego, bo wiadomo, że 18 każdego miesiąca prezes odwiedza grób brata na Wawelu. Tym razem zrobił to w towarzystwie państwa młodych.
Dziś nawet politycy PiS, których Kurscy zaszczycili zaproszeniem, mają mieszane uczucia. Wielu nie zdawało sobie podobno sprawy, że to będzie aż tak ostentacyjne wydarzenie. – Zaprosił całą śmietankę PiS i zagrał z tabloidami. Kurscy to wytrawni gracze, sprosili fotoreporterów, aby zrobili zdjęcia. Z jednej strony chcieli pokazać, jak wiele znaczą w obozie władzy, a ewentualnymi kosztami związanymi z krytyką tej ostentacji obciążyli swoich politycznych gości – twierdzi osoba z kręgów PiS.