Społeczeństwo

Ciszej nad Bałtykiem

Wakacje nad Bałtykiem: inne niż zwykle

Plaża w Sopocie na początku lipca. Plaża w Sopocie na początku lipca. Anna Rezulak / KFP
Na plażach pustawo, w smażalniach i barach też. Turyści wydają pieniądze powściągliwie. Jakby to nie był początek sezonu, ale koniec. Tak wyglądał pierwszy tydzień wakacji nad polskim morzem.
Pewną odpowiedź na wyzwania epidemii niesie obśmiewana przez lata polska tradycja parawaningu.Łukasz Dejnarowicz/Forum Pewną odpowiedź na wyzwania epidemii niesie obśmiewana przez lata polska tradycja parawaningu.

O tej porze roku kolejka po rybę ciągnęła się zwykle w głąb sąsiedniej alei, kilkadziesiąt metrów. Na stoliki czyhano, czasem bezpardonowo stercząc nad gośćmi jeszcze pochłoniętymi konsumpcją. Dziś w słynnym sopockim barze Przystań obsługa odbywa się na bieżąco. Wolne stoły – do wyboru – czekają na chętnych. Ale i tak w porównaniu z innymi okolicznymi knajpkami ruch jest niezły. U konkurencji hula wiatr.

Ruch odżywa punktowo. W głębi Monciaka, tej z Krzywym Domkiem i sceną kameralną Teatru Wybrzeże, życie toczy się wartko, gra muzyka, nikt nie nosi maseczek. Można ulec wrażeniu, że to prawie normalny sezon. Różnicę widać ledwie o przecznicę dalej – tam znów kompletna cisza. Na plażach podobnie: w pobliżu wyjść nagromadzone parawany i koce (po kilkanaście, więc też trudno mówić o tłumie), trochę dalej pojedyncze odosobnione grajdoły, krzyk mew i szum fal.

Mimo pandemii wciąż dobrze ma się polska skłonność, by być tam gdzie inni. Skarżyła się na to Jowita, energiczna 50-latka jadąca w pociągu TLK relacji Warszawa–Trójmiasto–Łeba. – Sama pani widzi: pociąg świeci pustkami, pojedynczy pasażerowie, każdy może mieć cały przedział dla siebie i wciąż zostaną wolne. A do mojego, jeszcze na Wschodnim, weszła para i, da pani wiarę, siadają tuż obok mnie bez maseczek, bez żadnego odstępu, bo oni „tutaj, przy oknie, mają miejsce”.

Jowita wyszła i do końca podróży izolowała się w osobnym przedziale, choć zastrzega, że jakoś strasznie koronawirusa się nie boi. Uważa, że jeśli ma zachorować, to zachoruje – czy tu, czy w domu. Boją się jej siostra i szwagier, z którymi jeszcze zimą zaplanowali wspólne dwa tygodnie nad morzem. Zrezygnowali. A Jowita też będzie krócej – tylko tydzień.

Polityka 29.2020 (3270) z dnia 14.07.2020; Społeczeństwo; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Ciszej nad Bałtykiem"
Reklama