Wszystko zaczęło się od słów. „Oto idzie naprzeciw mnie poczciwie i dobrodusznie wyglądający człowiek i prowadzi troskliwie za rękę małego chłopczyka. Na krok przede mną zatrzymuje się. – Horst, patrz na tego tu! To on jest wszystkiemu winien”. Chwilę później „przejeżdżające auto hamuje na pustej ulicy, wychyla się z niego jakaś obca głowa: – Jeszcze żyjesz, przeklęta świnio? Warto by ci przejechać po brzuchu!”.
„Dwa lata przed śmiercią coś jej się stało. Słuchała tylko jednego radia i oglądała tylko jedną telewizję. I ta moja babcia pełna miłości przestała się uśmiechać, gdy ją odwiedzałem”. Mniej więcej w tym samym czasie jeden z dziennikarzy został zaatakowany i opluty przez mieszkańców stojących wzdłuż ulicy i krzyczących: »Jeb... was! Ej, k...! Wyp...ć!«”.
Te historie dzieli 80 lat. Pierwszą opisał Victor Klemperer w książce o języku i życiu Żyda w czasach III Rzeszy. Historia o babci to wspomnienie Damiana Maliszewskiego, muzyka z Rybnika, który sam został pobity za oprawki do okularów niewłaściwego koloru. Opluty dziennikarz stał pod kościołem na Marszu Równości w Białymstoku. W tym kościele co jakiś czas cytuje się Ewangelię mówiącą, że „na początku było Słowo. Ono było na początku u Boga. Przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli”.
Czytaj też: Trump także rozpoczął ofensywę przeciwko LGBT+
Oni nie są z naszej wspólnoty
4 czerwca, w 21. rocznicę pierwszych wyborów, w których brała udział „Solidarność”, wójt Andrzej Głaz pisze do Rzecznika Praw Obywatelskich. Włodarz Tuszowa Narodowego bardzo ceni „Nasz Dziennik”, Radio Maryja i Telewizję Trwam, bo przedstawiają rzeczywistą sytuację Polski. Skąd to wiemy? W jednym z wywiadów powiedział: „Z »Naszego Dziennika« wzięliśmy stanowisko w sprawie LGBT i jednogłośnie je przyjęliśmy”. Deklaruje, że gmina Tuszów Narodowy będzie wierna tradycji państwowej. W tej tradycji odwołuje się do chrztu i „odzyskania Samorządności Polaków i Polek w 1989 r.”.
Andrzej Głaz nie ma w swojej gminie opozycji. Dwa lata temu powiesił u wejścia do gminnych szkół dekalog. Nie wisi za to tablica z nowym przykazaniem, które dał Jezus: „Abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie”. Nie ma też tej frazy: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.
Ubiegłoroczne obchody Święta Konstytucji Trzeciego Maja stały się dla wójta okazją, by wyjaśnić, że osoby, które opowiadają się „po stronie zła, jakim jest ideologia gender, (…) z Polską nie mają nic wspólnego i nie są z nią związane ani uczuciowo, ani rozumowo”.
To pierwszy znak działania języka: oni nie są z naszej wspólnoty.
Czytaj też: Nagonka przeciwko LGBT to za mało? TVP postawiło na antysemityzm
Słowa zaczynają się zlepiać
Andrzej Głaz działa niczym młot na czarownice, ale zobaczmy, kto nim porusza. Skąd wzięły się frazy, które tak błyszczą w równo wyjustowanym liście wójta? Głaz pisze o „tęczowej zarazie, jaką jest wspomniana diaboliczna ideologia”. Słów o „tęczowej zarazie” użył w sierpniu 2019 r. abp Krakowa Marek Jędraszewski w kazaniu upamiętniającym powstanie warszawskie. Porównał „ideologię LGBT” do komunistów: „Czerwona zaraza już po naszej ziemi nie chodzi. Co nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze serca, czyny i umysły. (...) Nie czerwona, ale tęczowa”. Tak więc „tęczowa zaraza” to ideologia, która podobnie jak czerwona zagraża polskości. Musi być więc obca. Ci, którzy ją promują, nie są Polakami; oni zdradzili polskość. Jarosław Kaczyński w 2019 r. nazywa prawa LGBT importem, który zagraża Polsce.
Kiedy emocje przybierają na sile, język się populizuje. Adwersarz polityczny staje się wrogiem, świat staje się czarno-biały, nie ma już terminów neutralnych, a konotacja słów – czyli skojarzenia – dominują nad ich pierwotnym znaczeniem. Dlatego „pedał” jest blisko „pedofila”. A niektórzy chcą wierzyć, że to homoseksualizm jest przyczyną pedofilii w Kościele.
Tak też wytłumaczył to samorządowcom Przemysław Czarnek, wojewoda lubelski. Rzetelnie mówić o tej zbrodni można wówczas, „kiedy powiemy, jaka jest rola homoseksualizmu w tej zbrodni i dlaczego homoseksualizm jest główną przyczyną pedofilii w Kościele”. Dzięki temu to nie jest problem nas, polskich księży – tylko ich, obcych, złych gejów, którzy są w naszych szeregach. Bardzo wygodne.
To drugi znak działania języka: słowa, które kiedyś znaczyły coś innego, zaczynają się zlepiać.
Czytaj też: Skąd się wziął abp Jędraszewski
Świat na opak
Mamy wiec „zarazę”. Dlaczego „ideologia”? Bo dziś konotacja ideologii łączy się z totalitaryzmami – ideologia faszystowska czy komunistyczna były antypolskie. Połączenie „ideologii” z „LGBT” w kontekście „czerwonej zarazy” oznacza, że z automatu musi być odczytywana jako antypolska. Jeśli coś jest antypolskie lub antykatolickie, to znaczy, że chce dokładnie świata odwrotnego niż dotychczasowy. Jak antychryst: skoro cenimy polską rodzinę, to, co antypolskie, chce zniszczyć rodzinę. Skoro cenimy dzieci, to tamci chcą je zniszczyć, zdeprawować, zdemoralizować. Skoro cenimy schabowego na obiad, tamci chcą nam to odebrać i skazać nas na weganizm. Skoro cenimy Pana Boga, tamci chcą do nas zaprosić szatana. Tylko my jesteśmy normalni...
Patryk Jaki pisze na portalu Wpolityce.pl o LGBT tak: „Nowy rewolucyjny świat miał być wolny od »nakazów« wierności małżeńskiej, uporządkowanego życia seksualnego, walki z grzechem, pracy nad sobą według etyki chrześcijańskiej, której podstawową komórką społeczną jest rodzina”. Według tej wizji małżeństwo dwóch osób tej samej płci nie może być takie samo jak płci przeciwnych. Ergo będzie to małżeństwo bez wierności, uporządkowania życia seksualnego, pracy nad sobą itd.
„Nie wyobrażam sobie, żeby mi ktoś półnagi paradował po kancelarii” – odpowiedział prezydent elekt Andrzej Duda na pytanie dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, czy zatrudniłby gejów w Pałacu.
Ponieważ geje w Polsce raczej nie wyróżniają się niczym wśród polskich mężczyzn, może oprócz higieny, wiedzę na ich temat często czerpie się z telewizji. Parady równości nie są z polskiego dyskursu manifestacji. My lubimy od XIX w. czarne marsze, pogrzeby, procesje. Karnawałowa południowa parada, tudzież amerykański pochód przebierany są nam obce. Widząc obrazki z Berlina, zapięta na ostatni guzik pod szyję Polska dostaje czerwonych plam.
Z propagandy TVP Info gej to ktoś półnagi, opętany żądzą seksu wszędzie i ze wszystkim, a feministka to osoba z Manify, która jest dziwnie ubrana, nie goli nóg i nienawidzi mężczyzn. Patryk Jaki we Wpolityce.pl pisze, że „jak kiedyś Marks i Engels wszystko tłumaczyli wojną klas, tak ich następcy w postaci »Gender – LGBT« wszystko tłumaczą wojną płci”.
Słowo „ideologia” było najpierw doklejone do słowa „gender”. W 2013 r. w artykułach dwumiesięcznika „Przymierze z Maryją” czytamy, że „w tym jakże pojemnym worku, jakim jest ideologia gender, znajdziemy całą paletę postaw i idei właściwych antychrześcijańskiej rewolucji. Tak więc w nurt ten wpisują się m.in. feminizm, promocja związków osób tej samej płci, edukacja seksualna dzieci, »wolna miłość« (czyli promocja rozwiązłego stylu życia), której nieodłącznymi towarzyszami są antykoncepcja i »prawo« do zabijania nienarodzonych oraz swobodne prawo do zmiany swojej płci i wyboru orientacji seksualnej”.
Nie chodzi o to, co kryje się pod słowem „gender”, tylko „gender” raczej obejmuje wszystko, czemu jesteśmy przeciwni: to także antykoncepcja i feminizm, także aborcja. To ujęcie powtarza list pasterski biskupów na niedzielę Świętej Rodziny z 2013 r. Szereg opozycji zaczyna dotyczyć nie jednego poglądu, ale całego świata. Jeśli Bóg jest po naszej stronie, po ich stronie jest szatan. Skoro po naszej jest czystość, to po ich – rozwiązłość i rozpasanie. W miejsce Boga postawili seks. Jeśli my cenimy duchowość, oni mogą cenić tylko popęd. Podczas gdy my podzielamy wartości świętej rodziny, „ideologia gender” zamazuje różnice między kobietą a mężczyzną, wykorzystuje się dzieci. A dzieci trzeba bronić.
To trzeci znak działania języka: ich świat jest dokładną odwrotnością naszego.
Czytaj też: Uchwały anty-LGBT nie uderzają w ideologię, ale w żywych ludzi
Źli z natury
W lutym 2019 r. Rafał Trzaskowski podpisuje Kartę LGBT opartą na wytycznych WHO. Jest w niej mowa m.in. o tym, co robić z częstymi przypadkami masturbacji dzieci w przedszkolach. Jak rozmawiać o tym z rodzicami, ale i dziećmi, by nie wzbudzać w nich poczucia winy czy wstydu. Tymczasem dla przeciwników prezydenta Warszawy to dobry powód do oskarżenia o „seksualizację” małych dzieci. Wiceminister Patryk Jaki podaje tweeta prezesa Ordo Iuris: „Warszawa dla dzieci: 0–4 lata – zabawa w lekarza, 4–6 lat – masturbacja w dzieciństwie, 6–9 lat – antykoncepcja”. Paweł Kukiz roi o „masturbacji zamiast leżakowania w przedszkolach”.
Zajęcia do wyboru za zgodą rodziców w apelach stają się rzekomo obowiązkowe. Aktywizuje się ks. Dariusz Oko: „Wiem, że »genderyści« koncentrują się na szkole. Chcą wprowadzić obowiązkowe dla wszystkich wychowanie seksualne według własnych wizji”. W marcu Ordo Iuris przygotowuje „Samorządową Kartę Praw Rodzin” jako kontrpropozycję. Tuszów jest drugą gminą, która przyjmuje uchwałę anty-LGBT. W maju TV Trwam puszcza film „Zmierzch. Ofensywa ideologii gender” z ks. Oko i prezesem Ordo Iuris, który pokazuje LGBT jako zło tego świata czyhające na dziecko.
Ksiądz Oko: „Ich celem są dzieci, którymi szczególnie łatwo jest manipulować. (…) Dlaczego oni starają się wejść do każdej szkoły, przedszkola i już wtedy namawiać dzieci do seksu?” – pyta duchowny i mówi, że będą ograniczać prawa rodziców wbrew podpisanemu tekstowi deklaracji.
Im więcej słyszy się o pedofilii w Kościele, tym więcej słyszy się, że to LGBT seksualizuje dzieci. W maju 2019 r. premierę ma film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. W czerwcu bp Jędraszewski wspomina o ideologii podczas procesji Bożego Ciała na Rynku Głównym w Krakowie. Kilkanaście tysięcy osób klaszcze. W lipcu „Gazeta Polska” jako wkładkę do pisma zamieszcza naklejki „Strefa wolna od LGBT”, a po wyroku sądowym modyfikuje napis na naklejce: „Strefa wolna od ideologii LGBT”. Słowo „ideologia” ma być więc tylko wytrychem.
W lipcu portal Strefa Wolnej Prasy pisze, że „sowieci przywiązywali dzieci do czołgów – dzisiaj robi to LGBT”. W tym samym czasie pojawia się w sieci zdjęcie mieszkańca Białegostoku blokującego tamtejszy Marsz Równości, na którym jeden z obrońców ładu, w koszulce z ikoną „zakazu pedałowania”, stoi z wózkiem naprzeciw kordonu policji. W lipcu też ukazuje się komentarz pracownika Ikei pod artykułem firmowym o wsparciu dla wykluczanych o treści: „Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: »Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich«”. W obronie pracownika interweniuje Ministerstwo Sprawiedliwości.
Oddajmy znów głos Klempererowi: „W Niemczech były pojedyncze domy, w których stłaczano Żydów i które niekiedy były opatrzone nawet z zewnątrz napisem »Dom Żydowski«. Ale leżały one pośrodku dzielnic aryjskich, a i same nie były zamieszkane wyłącznie przez Żydów; dlatego zresztą na innych można było czasami przeczytać informację: »Ten dom jest wolny od Żydów«”.
To czwarty znak działania języka: pewne grupy są złe z natury!
Renata Lis: Moja miłość jest taka sama jak wasza
Narzędzie świadomego działania
Wkrótce w lubelskim urzędzie wojewódzkim odbywa się uroczystość dla przedstawicieli dzielnych gmin. Wojewoda Przemysław Czarnek wskazuje, że LGBT to „wielkie totalne uderzenie w jedność wspólnoty narodu polskiego”. I zaraz wprowadza szatanów, którzy tu są czynni: „Jeśli szatan chce uderzyć w tę wspólnotę, to uderza w rodzinę. Jeśli zniszczy rodzinę, zniszczy naród”.
W 2013 r., gdy pod adresem Kościoła padają kolejne pytania o przypadki pedofilii, z ust jego przedstawicieli często słyszymy głosy sugerujące, że winę w ogromnej mierze ponosi diaboliczna „ideologia gender”. Rok później w studiu polsatowskiego programu „Tak czy nie” poseł Artur Zawisza z Ruchu Narodowego mówi prowadzącej Agnieszce Gozdyrze, że nie spojrzy na swoją współrozmówczynię, transpłciową kobietę, bo „to nie człowiek. (...) Tego typu dziwadło może być w jakimś reportażu po godz. 23 pokazywane”.
Klemperer pisał: „»Żydek«, »zaraza morowa«, wyraz pogardliwego szyderstwa i wyraz grozy, panicznego lęku, oto dwie formy stylistyczne charakterystyczne dla języka faszyzmu, a więc używane we wszystkich przemówieniach propagandzistów tamtych czasów”. „Kto nie zna Żyda, ten nie zna diabła” – było napisane na gablotkach z pismem „Szturmowiec NSDAP”. „Bez mrocznej postaci Żyda nie byłoby świetlistej postaci nordyckiego Germanina”.
Czy więc bez mrocznej postaci geja czy imigranta mógłby być dumny i cieszyć się aureolą rodzinnych wartości? Czy mówcy używający takiego języka o tym nie wiedzą? W programie „Kwadrans polityczny” w TVP z 2018 r. Adam Bielan tak komentował wypowiedź jednego z polityków PO: „Grzegorz Schetyna porównał wielu Polaków do szarańczy. To jest język Hitlera i Goebbelsa stosowany wobec Żydów, potem wobec Słowian. Grzegorz Schetyna, który jest z wykształcenia historykiem, dokładnie wie, jakiego języka używa, na jakich emocjach gra. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca na demokratycznej scenie politycznej”.
Niemal w tych samych słowach dwa dni wcześniej komentował to Jacek Sasin: „Nawet w największych sporach politycznych nigdy nie próbowano w ten sposób odhumanizować przeciwników politycznych. To jest język wprost z propagandy Goebbelsa, z czasów najbardziej ponurych, czasów hitlerowskich, gdzie właśnie przeciwników tamtego reżimu nazywano owadami, insektami”.
A więc wiedzą.
To piąty znak działania języka: jest narzędziem świadomego działania.
Czytaj też: Duda wszczyna wojnę ideową. Karta Rodziny punkt po punkcie
Wyznaczony, żeby być winnym
Mamy już podstawowe frazy z listu: „tęczowa zaraza”, „diaboliczna ideologia”, „zgoda na demoralizację dzieci”. Czas na frazę, że człowieka obowiązuje na pierwszym miejscu prawo boże, które jest ponad prawem ludzkim. W 2013 r. Józef Michalik w Michałówce przewodniczył mszy św. jubileuszu 250-lecia parafii i kościoła połączonej z pielgrzymką Rodziny Radia Maryja. Powiedział: „Nie można przestrzegać prawa tworzonego przez ludzi, jeśli jest niezgodne z prawem bożym”.
Dalsze słowa listu wójta z Tuszyna – że ideałem ideologii LGBT jest robienie wszystkiego, co tylko się wydaje przyjemne, a co w oczach przygniatającej większości narodu jest obrzydliwe – wynikają z tego, że media, których doświadcza autor, określają LGBT jako odwrócony porządek świata, wprowadzanie wszelkiego zła. Wtedy nie trzeba rozmawiać, bo z szatanem się nie rozmawia. Przepędza się go. Drugą kwestią jest strach. „Patrząc na to, co się dzieje obecnie, można przypuszczać, że dzisiejszą ludzkość czeka większa kara od tej, jaka spotkała Sodomę i Gomorę”.
Andrzej Głaz odwołuje się do dziesięciu przykazań, a nie dwóch przykazań miłości. Za przykład stawia Izrael, w którym rzekomo „zamiast konstytucji obowiązuje dekalog”. Zamiast Boga miłosiernego, który nie pozwala kamienować grzesznicy czy wybacza łotrowi na krzyżu, przywołuje karę Sodomy.
Trochę to dziwne. Jakby nie pamiętał, że niektórzy uczeni w piśmie widząc, że Jezus je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: „»Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?«. Jezus usłyszał to i rzekł do nich: »Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników«”. Otóż wygląda na to, że wójt Głaz chce mieć ciężką kamienną rękę i dlatego wybiera starotestamentowy sposób działania. Może wydaje mu się ciekawszy.
Podobnie zresztą kwestię kary doczesnej widzi Piotr Kowalczyk, chrześcijański raper zwany Tau, który skomentował pożary w Australii jako konsekwencję grzechów: „Pamiętajmy, że w Australii panuje straszliwe prawo aborcyjne, które pozwala zabijać dziecko nawet do samego momentu urodzenia. Oprócz tego Australia promuje LGBT i przeróżne ideologie niszczące moralność człowieka. A więc co siali, teraz zbierają”. We Wrocławiu na jednej z mszy można było usłyszeć kazanie, według którego tylko modlitwa może ochronić ludzi przed koronawirusem, a epidemia to kara boska za życie w grzechu: za homoseksualizm.
Przypominają się znów słowa niemieckiego chłopca: „Horst, patrz na tego tu! To on jest wszystkiemu winien”.
To szósty znak działania języka: ktoś jest wyznaczony, żeby być winnym.
Czytaj też: Strefy bez LGBT czy bez nienawiści?
Emocje mają uzasadniać treść
W zdaniach kończących list wójta Tuszowa znajdują się oskarżenia, że instytucje Unii Europejskiej są pod wpływem masonów i chcą, by Polska wyparła się Boga i zdemoralizowała. Co prawda na czele Komisji i Parlamentu Europejskiej stoją chadecy, deklarujący przywiązanie do wartości chrześcijańskich, ale… Legenda o założeniu Unii przez masonów oraz o ich uniwersalistycznych zapędach (jest jedno tylko prawdziwe społeczeństwo, którym jest ludzkość) brzmi jak idealna opozycja dla nacjonalizmu polskiego.
Nasz mit romantyczny wymaga obrony przed wynaradawianiem. Jeśli trudno nam samym określić, czym są te polskie wartości (Bóg, honor, ojczyzna), dużo wyraziściej wyglądają, kiedy ktoś chce nam je zabrać. Jeśli UE nie mówi, że zabiera nam je wprost, to masoni pod podszewką UE są właściwym motorem jej motywacji.
Artykuł „Na tropie masonów” z UE ukazał się w „Gościu Niedzielnym” w 2012 r. „Masoni stoją na straży laickości państwa oraz wyrzucenia odniesienia do Boga czy chociaż do chrześcijańskich korzeni Europy”. To więc wrogowie państwa, którego ma bronić Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski (39 posłów, dwóch senatorów).
Ostatnie zdanie listu wójta dotyczy tego, że człowiek, który odrzucił Boga, może innych obdarowywać własną głupotą i złem piekła – co widać szczególnie w wypowiedzi prezydenta Warszawy. To bezpośrednie odwołanie do polityka, który przyjął deklarację LGBT. Deklarację, która miała zapobiegać wypadkom takim jak śmierć 14-letniego Dominika z Bieżunia, który powiesił się na sznurówkach; nie miał siły wytrzymywać wyzywania go od ciot. Samobójstwo 14-latka ze wsi Gorczyn. Rzucenie się z mostu transpłciowej Milo.
A przecież, jak mówił rok temu w wywiadzie dla Radia Plus Radom rekolekcjonista Marek Drzewiecki, celem stowarzyszeń promujących deklarację LGBT+ jest zrobienie z dzieci i młodzieży niepłodnych erotomanów. Wśród nich jest ponoć dziesiątki razy większe prawdopodobieństwo chorób wenerycznych, kilkaset razy większy odsetek pedofilów. Częściej też popełniają wielokrotne morderstwa. Są pedofilami i… mordercami. Czy tak jest w rzeczywistości? Nie. Ale dla uzasadnienia własnych emocji bardzo chcielibyśmy, żeby tak było.
To siódmy znak działania języka: emocje mają uzasadniać treść.
Czytaj też: Wygraliśmy konkurs na najbardziej homofobiczny kraj UE
W Polsce umarł katolicyzm
List Andrzeja Głaza jest smutny, bo pokazuje, że w Polsce umarł katolicyzm. Jakby umilkło echo Kazania na Górze: „błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami”.
List pokazuje też, że katolicyzm stał się reklamą nienawiści, a przecież na reklamę jesteśmy podatni. Wójt jest jedną z ofiar wirusa roznoszonego przez ten język, o którego działaniu przecież jego twórcy wiedzą. List Głaza obrazuje też pewien rodzaj myślenia, w którym od Boga oczekujemy kary dla swoich wrogów potwierdzającej naszą czystość. Wreszcie list ten jest dowodem, jak zatrucie mediów specyficznymi frazami, sposobem myślenia o karze i czarno-białym świecie powoduje, że szukamy dowodów rzekomego przestępstwa. Powoduje, że wszyscy trzymamy w rękach kamienie.
Możemy tylko mieć nadzieję, że pewnego dnia opluwany, obrzucany brukiem człowiek powie: „Wybaczam, bowiem nie wiecie, co czynicie”. Tak jak wybaczyła światu Sara Hegazy, która była w Egipcie torturowana za „propagowanie seksualnych dewiacji” – miała tęczową flagę. Choć po wyjściu z więzienia uzyskała azyl w Kanadzie, w wieku 30 lat popełniła samobójstwo.
Czytaj też: Ciąg dalszy sprawy Ikei. Topienie gejów prawem pracowniczym