Społeczeństwo

Reaktywacja komisji od pedofilii. Byle nie odfajkowała sprawy

Zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski, 2017 r. Zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski, 2017 r. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Dobrze, że komisja ds. pedofilii się kształtuje, bo walka z nadużyciami seksualnymi powinna być elementem polityki społecznej każdego rządu. Ale są poważne wątpliwości.

Jedno pytanie podczas teatrzyku politycznego nazwanego „debatą prezydencką” wystarczyło, by zaczął się ruch wokół niezależnej komisji do spraw walki z seksualnym wykorzystywaniem dzieci i nieletnich. Szymon Hołownia zapytał prezydenta Dudę, kiedy przedstawi swego kandydata do tej komisji.

Trochę niefortunnie, bo Duda zripostował, że już przedstawił, a Hołownia powinien to wiedzieć, skoro chce być głową państwa. Ale pytanie miało sens, bo jak dotąd komisja funkcjonuje na pół gwizdka, choć jej utworzenie zapowiedział premier Morawiecki jesienią ubiegłego roku.

Czytaj też: Debata w TVP. Rafał w telewizyjnej jaskini zbójców

Koniec tuszowania pedofilii w Kościele?

Zapowiedź szefa rządu była wymuszona wielomilionową oglądalnością dokumentu Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, demaskującym opieszałość, a nawet niechęć władzy kościelnej w tropieniu nadużyć i przestępstw seksualnych w szeregach kleru. W środę na stronie Sejmu opublikowano listę dziesięciorga kandydatów do komisji, spośród których posłowie większością aż dwóch trzecich mają wybrać trzy osoby. Po jednej delegują do komisji prezydent, premier i Rzecznik Praw Dziecka. Jedną osobę ma wybrać Senat, też większością kwalifikowaną.

Lista obejmuje osoby szerzej nieznane, ale z solidnymi, jak się zdaje, życiorysami zawodowymi. Choć trudno zrozumieć, do czego może się w komisji przydać np. ortodontka. Jedynym rozpoznawalnym kandydatem jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, zgłoszony przez Koalicję Polską PSL-Kukiz ’15. Ma zasługi na polu pomocy osobom z niepełnosprawnościami. Wcześniej działał też na odcinku lustracji Kościoła pod kątem duchownych współpracujących z policją polityczną PRL. Ostatnio wystąpił w dokumencie filmowym Sekielskich „Zabawa w chowanego”, sugerując, że tuszowanie pedofilii w Kościele ma związek z „lawendową mafią”, czyli rzekomym lobby homoseksualnym wśród księży. Kandydatów zgłosiły kluby parlamentarne i stowarzyszenia społeczne i zawodowe.

Czytaj też: Dla wszystkich ten temat jest niewygodny. Sekielscy o nowym filmie

Komisja ds. pedofilii. Dwie wątpliwości

Dobrze, że komisja się kształtuje, bo walka z nadużyciami seksualnymi na osobach niepełnoletnich powinna być elementem polityki społecznej każdego rządu. Ale są też poważne wątpliwości. Po pierwsze, formuła. Wydaje się zbyt ogólna. W Irlandii powołano komisję do zbadania bardziej konkretnej sprawy pedofilii w tamtejszym Kościele, niezależną od władz kościelnych i państwowych. Pedofilia jest zawsze przestępstwem w sensie prawnym i etycznym, jednak opinię publiczną bulwersuje szczególnie w instytucji, która uważa się za strażnika moralności publicznej. Zbyt ogólna formuła może prowadzić do rozmycia problemu i odpowiedzialności, a nawet służyć bieżącym celom politycznym. W przypadku komisji polskiej nie ma gwarancji jej całkowitej niezależności od nacisków i manipulacji ze strony rządzących, którym może zależeć na wsparciu instytucji kościelnych kosztem pokrzywdzonych.

Po drugie, zasady funkcjonowania. Powstaje bowiem pytanie, czy komisja będzie miała dostateczny mandat i wystarczające środki do swych prac. Chodzi o to, by nie zamieniła się w twór fasadowy, pozwalający rządzącym odfajkować sprawę: proszę bardzo, miała powstać i powstała. A tak mogą się potoczyć dalsze losy komisji, gdy wyraźną przewagę zdobędą w niej osoby kojarzone z obecną władzą. W istocie komisja będzie użyteczna społecznie wówczas, gdy ogłosi raport opisujący nie tylko skalę nadużyć, ale także mechanizm ich powstawania i wskaże, czemu do nich dochodzi i jak złu zapobiec systemowo.

W Kościele złu sprzyja pewien system, „subkultura milczenia”, niechęć do wywlekania brudów na światło i pod ocenę opinii publicznej. Przełamanie tego frontu odmowy jest zasługą nie tylko niezależnych dziennikarzy, ale też ludzi Kościoła niegodzących się na taką postawę. Komisja może być krokiem we właściwym kierunku, ale nie ma pewności, czy zdoła ten krok postawić.

Czytaj też: Frédérik Martel, autor „Sodomy”, o hipokryzji Watykanu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama