W ostatni piątek czerwca 4,6 mln polskich uczniów zamiast uczestniczyć w oficjalnych akademiach, zamknie komputery, wyłączy tablety i na 66 dni przełączy się z trybu zdalnego na wakacyjny. Zakończy się jeden z najdziwniejszych i najbardziej wymagających semestrów w ich dotychczasowej edukacji.
Do końca maja nie było wiadomo, czy wakacyjne turnusy dla dzieci i nastolatków w ogóle się odbędą. Wytyczne dla ich organizatorów, przygotowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej we współpracy z Głównym Inspektorem Sanitarnym i Ministerstwem Zdrowia, opublikowano dopiero 29 maja. – Zainteresowanie wyjazdami wróciło, ale niestety nie będzie tak, że uda się odrobić w dwa tygodnie to, co w normalnych warunkach jest rozłożone na kilka miesięcy. Mniej dzieci wybierze się na wakacje niż rok temu. Mamy nadzieję, że będzie to 60 proc. zeszłorocznych uczestników, ale to są optymistyczne założenia – ocenia Mateusz Nowak z gdańskiej firmy Poszukiwacze Przygód, organizującej wypoczynek dla młodych Polaków. Rok temu wakacje poza domem rodzinnym spędziło 1,3 mln dzieci.
Koniec pierwszego zdalnego semestru
Organizatorzy kolonii z województwa pomorskiego do ministerialnej bazy wprowadzili jak dotąd 454 wyjazdy dla młodzieży w różnym wieku – tymczasem w całym ubiegłym sezonie w regionie odbyły się 2 494 turnusy. Spadek zainteresowania wynika głównie z tego, że branża i rodzice bardzo długo byli trzymani w niepewności. Same wytyczne nie stanowią dla organizatorów większego wyzwania. Mają uspokoić rodziców, ale dla nich to nic nowego.
Przede wszystkim ograniczono wielkość grup do 12 dzieci (w przypadku nastolatków – maksymalnie 14). W jednym pokoju mogą mieszkać cztery osoby, należy zachować zasadę 4 m kw. na jedną. Mniej ma być wyjść w miejsca publiczne. Do tego obowiązkowe maseczki, przyłbice, regularna dezynfekcja. W miarę możliwości nie należy angażować do prowadzenia zajęć opiekunów powyżej 60. roku życia.
Poza tym nic nowego: na plażach i kąpieliskach trzeba ograniczyć kontakt dzieci z obcymi, a w trakcie pobytu „pod ręką” muszą być pielęgniarka, ratownik medyczny lub lekarz. – Wytyczne nie są dla nas jakoś szczególnie restrykcyjne czy uciążliwe. Mamy poczucie, że zapisy dotyczące odległości czy kontaktu z osobami trzecimi do tej pory i tak były przestrzegane. Nasze ośrodki zawsze były dostosowane do zasad bezpieczeństwa, zakwaterowania czy tych związanych z doborem kadry. Maseczki i środki dezynfekujące to tylko dodatki – przyznaje Renata Kin z poznańskiego Vogue Travel, specjalizującego się w obozach tematycznych.
Czytaj też: Polacy już spontanicznie zakończyli pandemię
Koronawirus na koloniach
Kilku kwestii w ogóle nie uregulowano w ministerialnych wytycznych. Na przykład dojazdy na kolonie: pociągiem może jechać nawet kilkaset osób, które dopiero na miejscu zostaną rozdzielone na mniejsze grupki. Nie wiadomo też, czy dziecko może obóz opuścić, gdy odwiedzi je ktoś z rodziny, a potem wrócić. Albo czy bufet wolno zorganizować w formie szwedzkiego stołu. Wiadomo natomiast, że dziecko ma jechać zdrowe, a rodzic musi pisemnie poświadczyć, że nie miało kontaktu z osobą chorą. I tyle. A jeśli u dziecka zostanie potwierdzone zakażenie? Kto pokryje koszt kwarantanny kilkudziesięcioosobowego obozu przez dwa tygodnie, gdzie i w jakiej formie kwarantanna ma się odbyć?
Ustalono tylko, że dziecko ma trafić do izolatki, a rodzice muszą odebrać je z ośrodka w ciągu 12 godzin. – W tym momencie wytyczne się kończą. A gdy wynik badania wyjdzie pozytywny? Tego resort nie precyzuje. Przerzucamy się mailami z ministerstwami i sanepidami, które są równie zagubione co my. Generalnie podejście jest takie, że „wszystko się okaże” – mówi Edyta Sochacka, właścicielka warszawskiego Portalu Turystyki Dziecięcej Kogis.
Rodzice mają wątpliwości
Wątpliwości mają też rodzice. Część z nich w tym roku kolonie i obozy odpuszcza, inni wstrzymują się z decyzją. – Wahaliśmy się, bo mamy informację, że obóz piłkarski, który nas interesował, jednak się odbędzie. Ostatecznie postawiliśmy na półkolonie w mieście. Syn będzie miał zajęcia przez kilka godzin dziennie, ale blisko domu, będziemy go codziennie odbierać – mówi Patrycja, mama 9-letniego Jasia. Koszty, jak twierdzi, i tak będą podobne. Ale spokój większy.
O to, kiedy pojawią się konkretniejsze wytyczne dla organizatorów kolonii i obozów, zapytaliśmy resorty zdrowia i edukacji. Na odpowiedzi wciąż czekamy.