„Strefy wolne od LGBT” powstawały głównie we wschodniej i środkowej Polsce w odpowiedzi na podpisanie w lutym 2019 r. przez Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, karty LGBT+. Pierwszy był podlubelski Świdnik i do dziś jest ze swej inicjatywy dumny. Za Świdnikiem poszły lawinowo inne zarządzane przez PiS samorządy. Niektóre nawet – jak usłyszała wtedy w Urzędowie reporterka POLITYKI – „prewencyjnie, bo nie mają u siebie żadnych gejów”.
Dziś Rafał Trzaskowski walczy z urzędującym Andrzejem Dudą o prezydenturę kraju. Temat osób LGBT powraca w kampanii pisowskiego kandydata – prawicowa prasa i partyjna pisowska TVP przedstawiają Rafała Trzaskowskiego jako „inicjatora działań na rzecz ideologii LGBT+”, a w liście prezesa PiS do działaczy czytamy o kandydacie KO: „(…) przedstawiciel skrajnej lewicy, którego poglądy znalazły już aż nadto jasny wyraz w sposobie rządzenia Warszawą (w czasie którego dał się poznać jako zagorzały zwolennik ideologii LGBT marzący o tym, by jako pierwszy udzielić ślubu parze homoseksualnej) (…)”. LGBT w propagandzie PiS znaczy tyle co zły (niemoralny, niewierzący, wróg rodziny i narodu).
– Znów jest przed czym bronić polskiego szańca – mówi samorządowiec ze wschodu Polski, który prosi o anonimowość. – Ponownie PiS dzieli ludzi: tu zdrowy naród, czyli my, tam groźna dla Polski „chamska hołota”, jak mawia prezes Kaczyński w Sejmie.
– Środowiska LGBT w obecnej kampanii PiS pełnią tę samą rolę, co uchodźcy w kampanii parlamentarnej w 2015 r., wykorzystuje się je, żeby wzbudzić w wyborcach strach – mówi Grażyna Lisowska z KO, radna lubelskiego sejmiku wojewódzkiego, który przed rokiem ogłosił całe województwo „strefą wolną od LGBT” (głosowała przeciw jako jedna z trzech osób w 33-osobowej radzie).