Społeczeństwo

Kto wciągnął Gumę

Najsłynniejszy instruktor narciarstwa w Polsce

G. zaczął pracę jako instruktor w poważanej szkole jazdy na nartach na zakopiańskiej Harendzie. Logo szkoły jest w Zakopanem dobrze znane. G. zaczął pracę jako instruktor w poważanej szkole jazdy na nartach na zakopiańskiej Harendzie. Logo szkoły jest w Zakopanem dobrze znane. AN/Studio Polityka / Polityka
Łukasz G. jest dziś najsłynniejszym w Polsce instruktorem narciarstwa. W Zakopanem wszyscy wiedzieli, że jest znajomym ministra zdrowia. I że to był jego wkład do biznesu z maseczkami.
Guma stał się znany, gdy w gazetach opisano, jak to za pośrednictwem naprędce zakładanych firm sprzedał Ministerstwu Zdrowia partię maseczek ochronnych.PantherMedia Guma stał się znany, gdy w gazetach opisano, jak to za pośrednictwem naprędce zakładanych firm sprzedał Ministerstwu Zdrowia partię maseczek ochronnych.

Na Podhalu mówią na niego Guma. Należy do nowego pokolenia zakopiańczyków. 30-, 40-latków, którzy próbują doszusować do tutejszej finansowej elity, od lat obecnej na listach najbogatszych Polaków.

Właśnie taki jest Łukasz – mówią koledzy – lubi wystawne życie: dobre samochody, motocykle, quady, podróże w jeden dzień z Polski na Bałkany. Można ich spotkać na luksusowym tarasie Centrum Handlowego Krupówki. Podobno tam się dyskretnie ukręca różne zakopiańskie interesy.

Guma stał się znany, gdy w gazetach opisano, jak to za pośrednictwem naprędce zakładanych firm sprzedał Ministerstwu Zdrowia partię maseczek ochronnych. Firmy związane z G. i kilkoma bliskimi mu osobami wystawiły faktury łącznie na 5 mln zł. A wszystko to, zanim w Polsce epidemia rozwinęła się na dobre. Potem okazało się, że maseczki nie posiadają odpowiednich certyfikatów. Media ujawniły też, że G. i jego kolegów łączy z ministerstwem sieć towarzyskich powiązań. To one miały być ścieżką do interesu życia.

W Zakopanem opinie są podzielone. Zbłądził, połaszczył się, dał się wkręcić? Na Skibówkach, gdzie Łukasz się wychował i gdzie do dziś mieszka, są też tacy, którzy nie mogą mu wybaczyć. Kiedy ludzie chorowali, on szukał sposobu na łatwe pieniądze. – Żeby jeszcze wziął od prywatnej firmy – mówi kolega Gumy od piłki. – Ale ludzi boli, że wyciągnął rękę po państwowe, z podatków.

Syn i uczeń

Chłodny, pochmurny poranek w Zakopanem, środek tygodnia.

Guma? – właściciel stoiska z pamiątkami przy kościelnym parkingu unosi ręce na znak kapitulacji. – Znam tylko jego rodziców i wiem, że to bardzo porządni ludzie.

– Chociaż sąsiadujemy ze sobą przez ulicę, to nigdy nie widziałem nawet jego żony – mówi kolega Łukasza z podstawówki.

Polityka 23.2020 (3264) z dnia 02.06.2020; Społeczeństwo; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Kto wciągnął Gumę"
Reklama