Społeczeństwo

Kredą po ekranie

E-szkoła, czyli tor przeszkód nauczycieli, dzieci i rodziców

Trzy czwarte badanych narzekało nie tylko na swoje kolosalne zmęczenie, ale i na ogólne znużenie swoich dzieci. Trzy czwarte badanych narzekało nie tylko na swoje kolosalne zmęczenie, ale i na ogólne znużenie swoich dzieci. Adam Jastrzębowski / Reporter
Trudno powiedzieć, czego rodzice boją się bardziej. Czy tego, że ich dzieci w czerwcu na dwa tygodnie wrócą jeszcze do szkół, czy tego, że jeszcze długo do nich nie wrócą, czy może tego, że wrócą do takiej szkoły, jaka była.
Konieczność siedzenia w domu, odcięcie od przyjaciół – dzieci mają tego najzwyczajniej dość.Phovoi R./PantherMedia Konieczność siedzenia w domu, odcięcie od przyjaciół – dzieci mają tego najzwyczajniej dość.

W pierwszym tygodniu koronaszkoły pani Z. zrobiła dzieciom wakacje. Nie miała loginu do Librusa, nie miała też porządnego internetu. W przedwojennych murach ich mieszkania jedyne źródło ledwo ciągnęło i jeśli działało w jednym pokoju, to nie działało w drugim. Dzieci – 10- i 12-latek – siedziały więc obok niej, gdy prowadziła rozmowy z klientami, i oglądały filmy na Netflixie. Było trochę nerwowo, ale z perspektywy Z. myśli, że to był całkiem fajny czas.

W drugim tygodniu szkoły Z. odebrała mailem nowy kod do Librusa i zobaczyła tam 125 nieotwartych wiadomości od nauczycieli młodszego i ponad 100 na koncie starszego. Pobieżne przebrnięcie przez wiadomości zabrało pani Z. sześć godzin – w nocy, po skończonej własnej koronapracy, zasiadła do laptopa i skończyła o czwartej rano.

Jeszcze więcej czasu zajęło jej rozgryzienie, wedle jakiej logiki pracuje to narzędzie; gdy chciała prześledzić wiadomości od jednego nauczyciela, za każdym razem musiała wpisywać jego nazwisko w okienko, w dodatku każdy z nauczycieli po swojemu podchodził do systemu, a każde dziecko miało ich dwunastu. Jedni wpisywali się w terminarz, inni w zadania domowe, jeszcze inni wrzucali do Librusa maile do swoich wszystkich uczniów ze wszystkich klas i dopiero po ich otwarciu znajdowało się informację, o jaką klasę chodzi i czego dotyczy wiadomość. A system dalej się rozrastał.

W trzecim tygodniu Z. założyła specjalny zeszyt do notatek: gdzie czego szukać, jaką metodą komunikacji operuje każdy nauczyciel, kto używa maila i jakiego, kto Messengera i kto w jakie zakładki na Librusie wpisuje zadania domowe. A także: który program do czego służy – bo w obieg zaczynały już wchodzić dodatkowe portale – lekcje i kartkówki na WSiPnecie, Socrativie, Padlecie… Każdy nauczyciel z osobna próbował jakoś ogarnąć sytuację, ale każdy po swojemu.

Polityka 20.2020 (3261) z dnia 12.05.2020; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Kredą po ekranie"
Reklama