Za swoisty prezent na zakończenie roku maturzystów można uznać dzisiejsze ogłoszenie przewidywanych dat ich egzaminów. Jak poinformował minister Dariusz Piontkowski, matury – tylko pisemne, ustnych nie będzie – odbędą się od 8 do 29 czerwca. Dodatkowy egzamin dla tych, którzy nie mogliby wtedy zdawać, przewidziano na początek lipca. Prace powinny być sprawdzone w pierwszych dniach sierpnia, a egzaminy poprawkowe – przeprowadzone na początku września.
Czytaj też: Matura bez egzaminów ustnych?
Smutny klimat dla szkół
Co to oznacza? Pracownicy szkół wyższych, przynajmniej tzw. kierunków ogólnoakademickich, mają szanse przeprowadzić rekrutacje tak, by zdążyć na 1 października. Ale nagłowić trzeba się będzie nad organizacją grafików tam, gdzie do decyzji o tym, kogo przyjąć, nie wystarczy samo zliczenie punktów ze świadectw i matur: na uczelniach artystycznych, przeprowadzających dodatkowe egzaminy, zwykle wieloetapowe.
Na razie maturzyści oficjalnie zakończyli naukę. Gdzieniegdzie ceremonie przełożono na zdrowsze czasy, w części szkół na stronach internetowych i fanpejdżach umieszczono pożegnalne prezentacje. Klimat ogólnie był smutny. Teraz nauczyciele czekają na szczegóły decyzji dotyczące matur. Na przykład co z odległością, która powinna być zachowana między uczniami? Jeśli miałaby być zwiększona, trzeba zapewnić więcej sal, czyli powołać więcej komisji. Czasu na to wcale nie jest zbyt wiele. Kiedy rząd wyjawi, co planuje?
Czytaj też: Gdyby odwołano egzaminy, wyszłaby na jaw cała prawda o szkole
Szef MEN przekazał dziś także informacje w sprawie egzaminu ósmoklasisty – ma być od 16 do 18 czerwca. Ten temat wiąże się z kontrowersjami: silne są głosy, by zdawanie ósmoklasistom odpuścić, płynące od części rodziców, a także m.in. od szefa ZNP. Z drugiej strony o znaczeniu zewnętrznego egzaminu przekonują przedstawiciele środowisk akademickich. Dzisiejsze wypowiedzi członków rządu wskazywały na to, że decyzja o jego przeprowadzeniu jest już ostateczna.
Rodzice bez zasiłku i bez urlopu
Kolejny komunikat szczególnej społecznej wagi dotyczył przedłużenia zamknięcia szkół i przedszkoli do 24 maja. Towarzyszył mu dość enigmatyczny komentarz, że jeszcze przed tym terminem placówki częściowo miałyby wracać do funkcji opiekuńczej. Pojawiły się także nieoficjalne doniesienia, że tylko o tydzień, do 3 maja, przedłużona miałaby być możliwość otrzymania zasiłku opiekuńczego dla rodziców dzieci do lat ośmiu.
Czytaj też: Każda szkoła ma swój sposób na koronawirusa
Ta sytuacja też budzi dość skrajne emocje. Z jednej strony rodzice, którzy szczególnie obawiają się zakażenia koronawirusem, zarzucają władzy, że troskę o budżet przedkłada nad troskę o zdrowie dzieci – wypatruje tylko okazji, aby wpuścić je do placówek i zlikwidować uzasadnienie dla wypłacania zasiłków. Z drugiej strony są rodzice, którzy do zasiłku się nie kwalifikują: ich dzieci mają dziewięć lub 10 lat, pracy nie da się wykonywać zdalnie, nie ma możliwości najęcia opiekunki, a urlopy zostały wybrane. Ich sytuacja wobec dalszego zamknięcia szkół staje się dramatyczna.
Czytaj też: W szkołach wszyscy są wściekli i skołowani