Ludzie tłumaczą, że stracili pracę i po prostu nie stać ich na utrzymanie konia – mówi Ilona Dąbrowska, koordynatorka akcji Ratuj Konie Fundacji Viva! – Oczywiście przyjmujemy je z powrotem, taka ewentualność jest przewidziana w umowie.
Brakuje leków, siana i suplementów
Do fundacji wróciło pięć ze 155 koni, jakie oddali w dobre ręce w ostatnich kilku latach. Wszystkie były wykupione z rzeźni, uratowane od wyroku. Boją się, że to dopiero początek fali zwrotów. Viva! ma w stajniach 78 swoich koni. Większość z nich to najstarsze, najbardziej schorowane, które na nowy dom nie miały szans. A więc i najbardziej kosztowne. Darczyńcy, którzy do tej pory regularnie wpłacali datki, jeden po drugim wycofują wsparcie, tłumacząc się katastrofalną sytuacją finansową swoich firm.
– Do tego przesunięto termin rozliczenia PIT na koniec czerwca – mówi Cezary Wyszyński, prezes fundacji Viva! – Utrzymujemy nasze zwierzęta tylko z datków i z 1 proc. podatku, którego przekazanie opóźni się w tym roku o ok. dwa miesiące. Tymczasem kończą się zapasy leków i suplementów, a na zakup kolejnych nie ma środków. Brakuje siana: wielu rolników pozamykało gospodarstwa z powodu izolacji i nie sprzedaje. Więc ci, którzy mimo epidemii handlują, podnieśli cenę niemal dwukrotnie.
– Na problemy wywołane epidemią nałożyła się susza i tego siana po prostu nie ma – mówi Agata Gelike, wolontariuszka z Pegasusa. – W jednym ośrodku mamy zapasu na cztery dni, w drugim – na półtora tygodnia.
Mają sto koni, też w większości starych i chorych, których nikt, nawet w spokojnych czasach, nie chciał przygarnąć. W dwóch 30-hektarowych ośrodkach na Mazowszu i na Mazurach. A w ostatnich dwóch tygodniach wróciło dziewięć koni z adopcji. Dwa następne są w drodze. Pegasus to organizacja mniejsza niż Viva!, więc ma jeszcze większy problem z utrzymaniem zwierząt. Aktualny stan konta: 111 zł.
A wyżywienie jednego konia to od 12 do 20 zł dziennie (drożej jedzą starsze i chore, które muszą dostawać specjalistyczną karmę). Najwięcej pieniędzy pochłania opieka weterynaryjna. W przypadku konia koszt jednej wizyty to 200–1500 zł. Leki, w większości na wagę, też dają astronomiczne kwoty. Operacja to kilka tysięcy złotych. Niedawno do Vivy! przyszły dwie faktury po 8 tys. każda. Do tego nie ma ludzi do pracy, zawsze przyjeżdżali wolontariusze, teraz, ze względu na obostrzenia, nie mogą. A zatrudnionych opiekunów w Pegasusie jest tylko trzech.
Joanna Solska: Jak PiS w trzy lata zniszczył polskie stadniny
Co ze zwierzętami w cyrkach?
Mimo bardzo trudnej sytuacji Viva! zadeklarowała gotowość zaopiekowania się cyrkowymi zwierzętami, których życie i zdrowie jest zagrożone, bo w czasach pandemii nie zarabiają na siebie, więc cyrki mogą chcieć się po prostu ich pozbyć. Deklarują chęć umieszczenia ich w swoim schronisku, a w przypadku zwierząt egzotycznych oferują pomoc w znalezieniu im miejsc w odpowiednich ośrodkach. W piśmie wysłanym do Związku Pracodawców Cyrku i Rozrywki fundacja przedstawiła tylko jeden warunek: oczekuje zapewnienia, że po ustaniu pandemii na miejsce przekazanych zwierząt nie kupią kolejnych. Na razie nie ma odzewu.
Viva! od kilku lat prowadzi kampanię „Cyrk bez zwierząt”. Zakazu wykorzystywania zwierząt chce już 365 tys. Polek i Polaków, którzy podpisali petycję w tej sprawie.
Czytaj też: Kolejny wypadek na Krupówkach. Konie są powoli mordowane