Jedno z najbezczelniejszych oszustw ostatnich dni to przekręt na dezynfekcję. Przed drzwiami pojawiają się nieznajomi w kombinezonach. W rękach mają sprzęt do oprysków: – My z sanepidu, do dezynfekcji mieszkania – tłumaczą. Wyjaśniają, że ich akcja jest niezbędna, bo w sąsiedztwie wykryto koronawirusa. Wszystkie lokale w pobliżu należy odkazić. Domownicy na czas dezynfekcji – takie są procedury bezpieczeństwa – muszą opuścić lokum. Pod nieobecność właścicieli ekipa dezynfekcyjna czyści lokal z gotówki i precjozów.
Jest też odmiana z wizytą podających się za pracowników służby zdrowia i mierzeniem temperatury domownikom. Z takim samym finałem – koniecznością „odkażenia” mieszkania.
– Przestraszeni ludzie, chcąc za wszelką cenę uniknąć zarażenia koronawirusem, godzą się na to – przyznaje policjant.
Proceder jest coraz bardziej powszechny, tak że przed czyścicielami mieszkań ostrzega policja w całym kraju. Sanepid jej wtóruje, śląc komunikaty, że jego pracownicy nie chodzą po mieszkaniach, szczególnie w kombinezonach, nie odkażają i nie wymagają opuszczania lokali.
Przestępcy – jak widać – są elastyczni i szybko dostosowują się do nowych warunków. Dobrym przykładem jest znany od lat przekręt na wnuczka, który modyfikował pod wpływem pandemii. Dziś „wnuczek” nie ma kłopotów z prawem ani nie spowodował wypadku drogowego, tylko ma koronawirusa lub jest na kwarantannie, dlatego nie może osobiście przyjść po pieniądze. A trzeba mu pomóc – chodzi o natychmiastowe pokrycie kosztów leczenia. W tym celu należy przekazać gotówkę, po którą zgłosi się „ktoś ze szpitala”. Dotychczasową rolę policjanta, który miał to potwierdzać, odgrywa teraz lekarz.