Najważniejsza jest logistyka. Każdy dzień jest zaplanowany w kalendarzu co do godziny. Wystarczy otworzyć w telefonie aplikację. Kolorem czerwonym oznaczone są spotkania zawodowe Piotra, męża Agaty. Jej mają kolor zielony. Żółty jest Kuby, ich 9-letniego syna. Do kalendarza wpisane jest każde wyjście, bo każde przypadkowe wydarzenie burzy konstrukcję, na której zbudowali codzienność, by nie uwierała jak przykurczone mięśnie.
Agata wstaje o 8.30. Piotrka nie ma już w domu, o 7 wychodzi do pracy. Ona śpi dłużej, bo jej mięśnie potrzebują więcej czasu. Kiedy się budzi, w domu jest już opiekunka. Pomaga pójść do łazienki. Usiąść na toalecie. Wstać. Umyć się. Ubrać. Przed dużym lustrem Agata stoi samodzielnie. Na policzki kładzie make-up. Oczy, w których zakochał się Piotrek, podkreśla subtelną kreską i delikatnym muśnięciem tuszu. Potem z opiekunką robią śniadanie. I drugie, które zabierze do pracy. Jeszcze trzeba sprawdzić, czy w aucie jest to, co potrzebne: koc (bo marznie, a wtedy mięśnie ciężko zmusić do pracy), torba na basen, masaż lub rehabilitację (w zależności od dnia tygodnia). Musi być paliwo w baku, żeby dojechała z Żórawiny, gdzie mieszka, do Wysokiej pod Wrocławiem, gdzie pracuje. Po sprawdzeniu i zapakowaniu wszystkiego opiekunka pomaga Agacie wsiąść do auta. Dzięki automatycznej skrzyni biegów i wspomaganej kierownicy, obsługując jednocześnie dwa pedały, dojeżdża do pracy. Tam czeka Ula, która wie, jak ją złapać, kiedy podnoszą blat biurka, tak by Agata mogła przy nim stać przez godzinę. To godzina wytchnienia. Prostuje się kręgosłup. Napinają mięśnie. Każdy wózkowicz to wie – siedzenie jest nieprawdopodobnie męczące.
W Fundacji PolskieDzieci.org robi to, co umie najlepiej – przekonuje ludzi i firmy. Do tego, by wsparli działania na rzecz zdrowego żywienia dzieci.