Społeczeństwo

Samorządy oszczędzają kosztem prywatnych żłobków. Zapłacą rodzice

Mimo protestów znalazły się samorządy, które postanowiły zrezygnować bądź zmniejszyć dofinansowanie do żłobków niepublicznych. Mimo protestów znalazły się samorządy, które postanowiły zrezygnować bądź zmniejszyć dofinansowanie do żłobków niepublicznych. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Mimo protestów znalazły się samorządy, które postanowiły zrezygnować bądź zmniejszyć dofinansowanie do żłobków niepublicznych. Jak mantrę powtarzają, że to nieobowiązkowe. I w tym problem – przekonują właściciele placówek.

Tegoroczne sesje budżetowe były szczególnie trudne. Samorządy muszą zacisnąć pasa, o co winią rząd PiS. Dlaczego? To właśnie politycy partii rządzącej obiecali nauczycielom podwyżki, ale subwencja oświatowa nie pokryje rosnących z roku na rok wydatków na oświatę. Samorządy nie mają innego wyboru, jak tylko brakujące miliony znaleźć w swoich kasach.

Niektóre postanowiły zabrać część pieniędzy żłobkom niepublicznym, do tej pory wspieranym dofinansowaniem w wysokości nawet kilkuset złotych na jedno miejsce. Są też samorządy, które z kilkuset złotych zejdą do zera. Na to ani rodzice, ani właściciele żłobków nie są gotowi.

Było 600 zł, nie będzie nic

W Poznaniu już pierwsze takie zapowiedzi cięć wywołały poruszenie. Do każdego miejsca stolica Wielkopolski dopłacała 600 zł miesięcznie. I będzie to robiła w przyszłym roku, ale tylko do sierpnia. W budżecie nie ma 5 mln zł na brakujące cztery miesiące.

Jaki będzie tego efekt? – W tej sytuacji będziemy musieli podnieść opłaty o kwotę brakującego dofinansowania. Nie mamy innego wyboru – mówi Beata Sobieraj ze Stowarzyszenia Żłobków Niepublicznych „ProRodzina”.

Z podwyżkami muszą się liczyć również rodzice z Olsztyna. Do każdego miejsca w żłobku prywatnym w tym mieście samorząd dopłacał 240 zł. W 2020 r. całkowicie z tego rezygnuje. – Takie nieobowiązkowe wydatki mogliśmy uwzględniać, gdy miasto było w lepszej kondycji finansowej. Niestety nadchodzący czas będzie dla wielu samorządów czasem wyrzeczeń – tłumaczy Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa miasta.

Reklama