Społeczeństwo

Małkowski niewinny. Sprawiedliwość ma w Polsce twarz mężczyzny

Czesław Małkowski Czesław Małkowski Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Kilkunastoletni proces obnaża horrendalne zaniedbania naszego sądownictwa w tworzeniu bezpiecznych procedur w trudnych, traumatycznych i często specyficznych ze względu na płeć sprawach.

Sąd apelacyjny potwierdził wyrok uniewinniający Czesława Małkowskiego, byłego prezydenta Olsztyna, oskarżonego o gwałt na podwładnej. W pierwszej instancji sprawa, która ciągnęła się przez wiele lat przed sądem w Ostródzie (odbyły się aż 54 rozprawy), zakończyła się skazaniem. W apelacji sąd rejonowy w Olsztynie uniewinnił Małkowskiego – wyrok nie był prawomocny, prokuratura i powódka odwołały się od niego, co procedurę przedłużyło o kolejny rok. 13 grudnia zapadł wyrok prawomocny: Małkowski jest niewinny.

Wyrok uniewinniający zapadł w Olsztynie

Ze względu na utajnienie rozprawy i uzasadnienia nie wiadomo, na jakiej podstawie Małkowskiego uniewinniono. Adwokat broniący go dał też do zrozumienia, że o ile w pierwszej instancji sąd w znacznym stopniu opierał się na opiniach biegłych, o tyle już w kolejnych, które z niewyjaśnionych przyczyn przeniesiono do... Olsztyna, czyli miasta, w którym Małkowski ma wpływy, należało „mądrze przesłuchać określone osoby”.

Małkowski po wyjściu z sali sądowej zwołał konferencję prasową. Zapowiedział, że będzie dochodzić zadośćuczynienia. Dał do zrozumienia, że wini powódkę za zły stan zdrowia swojej żony: „Ona jest największą ofiarą tej sprawy, pomijając to, że na skutek tego wszystkiego zmarła teściowa”. Być może Małkowski z żadnymi pozwami nie zdąży, gdyż byłą podwładną praktycznie wystawił na samosąd, podając jej pełne dane osobowe wraz z adresem. Mógł to zrobić, bo nie są one chronione nawet zakazem rozpowszechniania.

Olsztyńska sprawa świetnie tłumaczy, dlaczego w Polsce na papierze jest tak mało gwałtów. Kilkunastoletni proces uwidacznia horrendalne zaniedbania naszego sądownictwa w tworzeniu budzących zaufanie procedur w tych trudnych, traumatycznych i często specyficznych ze względu na płeć sprawach.

Sprawa o gwałt to kilka lat wyjętych z życia

Najpierw gehenna siedmioletniego procesu w pierwszej instancji. To naprawdę długo. Polska regularnie przegrywa sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w kwestii nadmiernej długości postępowań. Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka problemem są zarówno przepisy, które nie spełniają zadania, jak i praktyka. Wejście na drogę sądową w sprawie o gwałt to kilka lat wyjętych z życia, kilka lat wałkowania traumy. Organizacje kobiece podkreślają, że to główny powód, dlaczego ofiarom zdarza się wycofywać zeznania.

Potem niezrozumiałe przeniesienie rozpoznania apelacji w mieście, gdzie oskarżony był wpływowym politykiem. Dla pozbawionej szczegółowej wiedzy o przebiegu procesu publiczności jest to po prostu mrożące, zwłaszcza w kontekście deklaracji adwokata Małkowskiego o „mądrym” przesłuchiwaniu świadków. Choć trzeba przyznać, że pierwszy obrońca prezydenta adw. Marek Małecki od początku sygnalizował, że sprawa nie jest oczywista, i bardzo wstrzemięźliwie wypowiadał się w kwestii relacji mężczyzny z poszczególnymi kobietami. Oczywiście nie oznacza to, że nie można zgwałcić kobiety, będąc z nią w związku małżeńskim.

Utajnienie rozpraw i uzasadnienia wyroku otwiera drogę do spekulacji. W deklaracjach sądu miało to chronić skarżącą i jej życie prywatne, w praktyce – odbiera wiarę tysiącom, jeśli nie milionom kobiet, że w sytuacji przestępstwa seksualnego sąd stanie po ich stronie. Choć sprawę obserwuje cała Polska, nie powstało żadne oświadczenie sądu, w którym decyzja zostałaby przedstawiona tak, aby stało się zadość zasadzie ochrony dóbr.

Co trzecia Polka doznaje przemocy seksualnej

Taka ochrona to skomplikowana kwestia – należy tu oczywiście zabezpieczyć prawa wszystkich stron, jednak w sposób szczególny wziąć pod uwagę alarmujące statystyki. Co trzecia Polka spotkała się w życiu z jakąś formą przemocy seksualnej. Tymczasem w 2016 r. niemal 40-milionowa Polska przyjęła tylko 2426 zgłoszenia w sprawie zgwałcenia, podczas gdy w całej Unii zgłoszeń było 248 tys. Udział Polski w sumie zgłoszeń to mniej niż 1 proc., podczas gdy udział ludności Polski w ludności Unii Europejskiej to 7,4 proc.

Nie powinno być tak, że pokrzywdzona lub pokrzywdzony boi się zgłaszać przestępstwo, bo może się to obrócić przeciwko niemu lub niej! Temu miało zapobiec uznanie gwałtu za przestępstwo ścigane z urzędu: policja ma obowiązek zbadać sprawę, kiedy tylko usłyszy, że mogło dojść do przestępstwa, a nie na czyjś osobisty wniosek (od czego zaczęła się sprawa Małkowskiego, gdyż wtedy gwałt wciąż ścigano z powództwa prywatnego). Praktyka pokazuje, że zmiana nie przełożyła się na zwiększenie liczby postępowań.

W polskim systemie brakuje czegoś jeszcze. Choć wrażliwość się zmienia i zmienia się rozumienie prawa, organy ścigania nie mają systemowych narzędzi, by za tym nadążać. Nie ma szkoleń (dla prokuratorów i sędziów), debat o przemianach społecznych i zmianach wrażliwości. Tak jakby prawo i jego rozumienie było czymś danym raz na zawsze, a nie stanowionym przez omylnych ludzi przy ul. Wiejskiej w Warszawie, i raczej narzucało, niż odzwierciedlało to, co społeczeństwo w danym czasie uważa za sprawiedliwe.

I wreszcie brak sposobu na to, aby zapobiegać ujawnianiu danych kobiety, którą Małkowski odsądził od czci i wiary. To samo spotkało Katarzynę, ofiarę księdza pedofila, ze strony dziennikarza Stanisława Michalkiewicza. Kobieta opisała na Facebooku prześladowania, których padła ofiarą wskutek czynu prawicowego publicysty. Ale też np. zeznającą w sprawie impeachmentu dr Fionę Hill. To nie jest nowa formuła „zemsty”, ale w dobie mediów społecznościowych może być szczególnie dotkliwa.

Michalkiewicz ujawnia dane Katarzyny, ofiary księdza Romana

W listopadzie tego roku złożono chyba precedensowe zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zrobił to pisarz i aktywista Jaś Kapela w sprawie danych Katarzyny, ofiary księdza Romana B., ujawnionych przez Michalkiewicza. Jako podstawę prawną Kapela wymieniał następujące przepisy: 1. Publiczne rozpowszechnienie wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej z wyłączeniem jawności (art. 241 § 2 kk). 2. Publiczne nawoływanie do popełnienia występku (art. 255 § 1 kk). 3. Bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 § 1 kk). 4. Żebranie w miejscu publicznym mimo posiadania środków egzystencji (art. 58 § 1 kw). W tej chwili czekamy na decyzję prokuratury o przyjęciu zgłoszenia.

Czytaj także: Kto osądzi milionowe odszkodowanie za kościelną pedofilię

Czytam o tym wszystkim i nie wyobrażam sobie narażania się na takie zwielokrotnienie traumy i ryzyko prawne, gdyby to mnie spotkało coś podobnego. Uważam, że w Polsce kobiety są systemowo warunkowane do tego, by przestępstwa seksualne zatrzymywać dla siebie. Po prostu sprawiedliwość, a w każdym razie system sprawiedliwości w Polsce, ma twarz pozbawionego wrażliwości mężczyzny.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną