Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Dlaczego w szkole symulowano atak terrorystyczny?

Dzieci w szkole policji Dzieci w szkole policji Joanna Nowicka / Agencja Gazeta
Dyrektor szkoły pracuje z pistoletem przyłożonym do skroni. Prędzej czy później broń wypala i dyrektor pada martwy. Przychodzi nowy szef, przystawia sobie pistolet do skroni i bierze się do roboty. Ciekawe, jak długo wytrzyma?

Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Barczewie (woj. warmińsko-mazurskie) pozwoliła, aby w jej placówce przeprowadzono symulację ataku terrorystycznego. To był błąd. Dzieci wpadły w panikę, jedno wyskoczyło przez okno, przerażono się nie na żarty. Dyrektorski pistolet wypalił, głowa wybuchła, szefowa została w trybie natychmiastowym odwołana ze stanowiska. Przyjdzie nowy dyrektor, przyłoży sobie pistolet do skroni i zacznie wykonywać swoje obowiązki. Jak długo nie popełni błędu?

Przepisy zabijają kreatywność

Nie jestem dyrektorem, tylko nauczycielem, więc mogę sobie najwyżej strzelić w kolano. Jakiś czas temu postrzeliłem się nawet w dwa. Pozwoliłem bowiem, aby na moją lekcję przyszedł aktor i odegrał fragmenty dzieł romantycznych. Spodziewałem się Wielkiej Improwizacji Konrada albo monologu Kordiana na Mont Blanc. Jednym słowem, chałtury. Czekała mnie jednak niespodzianka. Aktor zasłonił okna czarnym materiałem, zapalił znicz, wybrał uczennicę do ceremonii i zaczął niezwykle realistycznie udawać wampira. Brrr!
I gdy przymierzał się do wyssania krwi z ofiary, a klasa zamarła z przerażenia, otworzyły się drzwi, do sali wpłynęła światłość, a wraz z nią pani woźna. Woźna krzyknęła, że mam natychmiast oddać klucz do toalety, bo na pewno znowu zapomniałem odwiesić na miejsce. Oddałem klucz, ogłosiłem koniec przedstawienia i pomasowałem obolałe kolana. Na szczęście to tylko draśniecie. Nie zostanę wyrzucony ze szkoły.

Codziennie dostaję od różnych firm propozycję urozmaicenia lekcji.

Reklama