Społeczeństwo

Drastyczne sceny, zero dialogu. Komu potrzebne są „Nieplanowane”?

„Nieplanowane”, reż. Cary Solomon, Chuck Konzelman „Nieplanowane”, reż. Cary Solomon, Chuck Konzelman mat. pr.
Środowiska pro-life traktują „Nieplanowane” jako prawdę objawioną. Środowiska pro-choice punktują nieścisłości i manipulacje, nie zostawiając na filmie suchej nitki.

Kiedy główna bohaterka „Nieplanowanych” Abby Johnson, szefowa kliniki wykonującej zabiegi przerywania ciąży, proponuje swojemu mężowi wieczorny seans filmu „300”, opuszcza mnie wszelka nadzieja. Nadzieja na to, że twórcy traktują temat i swoich widzów poważnie.

Poznajcie Abby

Abby Johnson to autentyczna postać, kobieta przez osiem lat związana z kliniką Planned Parenthood, należącą do organizacji pozarządowej zajmującej się zdrowiem reprodukcyjnym. W pewnym momencie została nawet jej kierowniczką. Jak dowiadujemy się z filmu, placówka była odpowiedzialna za przeprowadzenie 2 tys. aborcji. Sama bohaterka dokonała dwóch.

Mimo to przełom w jej życiu nastąpił pod koniec jej kariery, kiedy po raz pierwszy asystowała przy aborcji. Trudno w to uwierzyć, prawda? Ludzie wątpili, kiedy prawdziwa Abby podzieliła się ze światem tą historią.

Film tych wątpliwości nie rozwiewa, ale i wcale nie zamierzał. Wsadza kij w mrowisko, w którym tkwi ich już wiele. Mamy głosy pro-life i pro-choice. Obraz rację przyznaje oczywiście tej pierwszej grupie, nie proponując żadnego dialogu, za to epatując drastycznymi scenami i sprowadzając problem aborcji do kobiet, dla których ważniejsza od dziecka jest własna wygoda.

Powiemy ci, co jest dobre, a co złe

Mamy więc klinikę jak z horroru, z pracownikami socjopatami, którzy z uśmiechem podają tabletkę wczesnoporonną i życzą przy tym miłego dnia. Za płotem stoją za to „obrońcy życia” – wrażliwi, uprzejmi. Cierpliwi. Dobro i zło, czerń i biel. Brak jakichkolwiek szarości.

Abby tuż przed zmianą jest nieczułym rzeźnikiem, który wraca do domu w butach ubrudzonych krwią. Przy kieliszku wina rozprawia o tym, że musi zwiększyć liczbę aborcji. Dla relaksu proponuje film o największej bitwie Spartan, którzy prowadzili segregację dzieci – pozwalali przeżyć tylko najsilniejszym.

I wtedy ja, z moją otwartą postawą, czuję się jak ten posłaniec z najsłynniejszej sceny „300”. Król Leonidas jednym kopnięciem zrzuca w niej posłańca w przepaść. „Niezaplanowane” były dla mnie takim właśnie kopniakiem.

Najważniejsze kwestie pominięte milczeniem

Po samych komentarzach i recenzjach widać, że nie tylko dla mnie. Czy ktoś podjął jakikolwiek sensowny dialog, którego punktem wyjścia były „Nieplanowane”? Otóż nie. Środowiska pro-life traktują go jako prawdę objawioną. Środowiska pro-choice punktują nieścisłości i manipulacje, nie zostawiając na nim suchej nitki. Jedyne, co zrobił ten film, to spolaryzował i tak skonfliktowane środowiska.

Pytanie, po co? Komu był potrzeby taki film? Prawdziwa Abby chwali się, że po seansie niektórzy nawracają się jak ona. Ze zwolenników możliwości wyboru zamieniają się w osoby, dla których aborcja to morderstwo. Bez względu na wszystko.

Czy taka nawrócona osoba zostanie przy tym zdaniu, kiedy okaże się, że jej żona prawdopodobnie umrze, rodząc dziecko? Albo kiedy przyszła matka dowie się, że urodzi nieuleczalnie chore dziecko z szansą na przeżycie najwyżej kilku dni? Lub wtedy, kiedy córka takiej osoby zostanie zgwałcona i zajdzie w ciążę?

„Nieplanowane” o takich niespodziewanych zwrotach w życiu, które mogą przytrafić się każdemu, milczy. Na film o aborcji, który potraktuje ten temat serio, przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną