Tym, co przeważyło o wyniku poprzednich wyborów parlamentarnych, było 500 plus. Dodatek wypłacany w gotówce na drugie dziecko w rodzinie. Pomysł bez precedensu w kraju, w którym od 1989 r. prowadzono politykę zaciskania pasa.
Gdy PiS ogłosił program, eksperci wieścili rychły upadek państwa. Ale jeśli to się stało (bo po części się stało), to w innych dziedzinach i innych sektorach. 500 plus się przyjęło i mimo że jest pomocą udzielaną przez państwo na kredyt, to nie wywróciło finansów publicznych. Intuicja partii władzy okazała się słuszna: pokolenia, które przeżyły dekady mozołu i stresu – bo bezrobocie, bo kredyty mieszkaniowe, krwawe walki o miejsca w żłobkach, a nawet na porodówkach – były u kresu sił. Po dekadach zaciskania zębów (prócz pasa) chciały, żeby wreszcie ktoś się nimi zajął. Przejął się. Pomógł.
Wycofanie 500 plus – polityczne samobójstwo
Dziś już dla wszystkich jest oczywiste, że samobójstwem politycznym byłoby wycofać się z 500 plus. Latem, na trzy miesiące przed wyborami, PiS podbił stawkę, rozszerzając program na pierwsze dziecko. Konkurencja podchwyciła myśl i obiecuje kontynuować program.
U progu wyborów nikt nie mówi też o „odbieraniu” trzynastki emerytom, skoro PiS prędko dołożył wyborcom w wieku późniejszym jeszcze jedną emeryturę.
Grupy, które naprawdę potrzebują wsparcia – samodzielni rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych – to akurat zbyt mała grupa, żeby opłacało się w jej sprawie zadłużać wspólny budżet. Zresztą bębenka już podbić się nie da. Nowy program wyborczy nie zapowiada więc kolejnych rewolucji.
Obietnice socjalne PiS nie zaspokoją potrzeb
Co jest w środku? Zaklinanie rzeczywistości. Po długim wstępie poświęconym 500 plus zaczyna się litania dobrych chęci. Jest np. program „Maluch”, budowany przez poprzedników i zarzucony przez PiS. W planach było zwiększanie dostępności przedszkoli i żłobków bez konieczności oglądania się na państwo. Skoro miejsc w tanich, publicznych placówkach mieliśmy niemal najmniej w Europie, za to świetnie rozwijała się sieć prywatna, która miała tylko jedną wadę – była za droga – to planowano dotować prywatne miejsca opieki. Ułatwiać ich prowadzenie, także w prywatnych mieszkaniach. Cywilizować i legalizować pracę opiekunek – wyprowadzając je z ogromnej szarej strefy. Oczywiście nie oprócz stawiania państwowych przedszkoli, ale obok. Tak miało być szybciej i taniej.
Za rządów PiS projekt zarzucono. Teraz w planach jest 146 tys. nowych miejsc sfinansowanych z programu, ale już tylko w placówkach prowadzonych przez gminy. Miejsc, które – nawet gdyby powstały – nie zaspokoją potrzeb choćby w jednej trzeciej. Partia zapowiada też wspieranie telepracy. I to już było. I zostało zarzucone pod hasłem przywracania Polakom prawa do „godziwych” etatów.
PiS obiecuje utrzymanie niskiego wieku emerytalnego. W poprzedniej kampanii to była kolejna skuteczna odpowiedź na zmęczenie całego pokolenia. Teraz zapowiadany jest program „Leki plus”, czyli darmowe medykamenty, anonsuje się „Seniora plus”, czyli specjalistyczną pomoc medyczną, i „Opiekę 75 plus” – a hasła dobrze brzmią, gdy chwalą się nimi politycy w objazdowej kampanii. Odpowiedzi na pytania o rosnące kolejki do lekarzy, ich masowe wyjazdy, rosnące ceny leków, zamykane szpitale i wciąż nierozwiązany kłopot lekarzy stażystów – brak.
Co dalej z 500 plus i co dla kobiet
PiS chwali się dorobkiem w zwalczaniu ubóstwa. W programie brak jednak zapowiedzi realnej reformy pomocy społecznej. W tej dziedzinie przez lata zrobiono bardzo wiele. Wypracowano koncepcje i standardy, które zablokowały się na braku finansowania. Nawet najlepsi i najbardziej oddani fachowcy od wyciągania ludzi z kłopotów za uszy nie dadzą rady zadaniu, zarabiając mniej, niż dostają od państwa ich podopieczni. Wartość pieniędzy rozdawanych przez państwo spada, bo inflacja rośnie, ceny idą w górę.
Tymczasem politycy społeczni, w tym autorzy pomysłu na 500 plus, przekonują, że program należałoby połączyć ze wspieraniem rodziców pracujących: 500 plus tylko dla tych, którzy sami zarabiają. Na to PiS się nie zgodzi, bo jest rozdarty między obowiązkiem robienia polityki a koniecznością zabiegania o głosy Kościoła, forsującego powrót do XIX-wiecznych stosunków w rodzinach.
Akurat prawom kobiet PiS poświęca w programie zaskakująco wiele miejsca. Walcząc o elektorat, kobiety, kobiecość, poświęcenie kobiet i pracę kobiet odmienia przez wszystkie przypadki. Padają nawet odwołania do Marii Skłodowskiej-Curie czy Jadwigi Andegaweńskiej jako pretekst dla wychwalania kobiecości w ogóle.
PiS chce walczyć z nierównością wynagrodzeń za tę samą pracę, rekompensować kobietom czas przeznaczany na funkcje opiekuńcze wobec starszych i dzieci. Zapowiada kontynuację „Mama 4 Plus”, czyli rodzicielskiego świadczenia uzupełniającego w wysokości minimalnej emerytury, oraz monitorowanie wysokości zarobków. Zapowiada nawet prawo do poszanowania godności i intymności pacjentek w szpitalach. Brzmi jak projekt nowoczesnego rządu w nowoczesnym państwie. Pytanie tylko, co z pracą u podstaw.
Potrzeba załatwienia podstawowych spraw
PiS zarzucił całą listę problemów tak podstawowych jak ochrona przed przemocą, także ekonomiczną, a nawet przemocą ze strony państwa – dziś w Polsce kobiety umierają, bo odmawia im się prawa do podstawowych badań w szpitalach niewydolnych i ogarniętych obsesją ochrony życia poczętego. Polityka PiS jest nie tylko przeciw legalnej aborcji, ale też refundacji antykoncepcji, refundacji in vitro i bezpłatnego znieczulenia przy porodzie, przeciw edukacji seksualnej w szkołach i pełnemu dostępowi do badań prenatalnych. Są już regiony w Polsce, jak Podkarpacie czy Lubelszczyzna, gdzie takich badań po prostu nie da się przeprowadzić i ciężarne pacjentki jeżdżą setki kilometrów, np. do Warszawy – o ile wyrobią się z uzyskaniem skierowania.
Jest wreszcie PiS przeciw wprowadzeniu działań antyprzemocowych – co w praktyce zaczęło się od odcięcia organizacji od funduszy i przekazania ich ultraprawicowcom. Jakie znaczenie ma wobec tego program „Równość płac plus”?
Gdyby część socjalną programu PiS wyjąć z kontekstu i czytać expressis verbis, można by nabrać nadziei, że do wyścigu po władzę ustawili się odpowiedzialni politycy. Tyle że pisać można, dopóki starcza papieru. A Polsce potrzeba załatwienia spraw bazowych. Podstawowych.