Społeczeństwo

Lanie wódy

Bimber plus, czyli kiełbasa wyborcza

„Produkować na własną rękę można niemal we wszystkich krajach UE, w których silnie rozwinięta jest kultura rolnicza. Wszędzie, tylko nie u nas”. „Produkować na własną rękę można niemal we wszystkich krajach UE, w których silnie rozwinięta jest kultura rolnicza. Wszędzie, tylko nie u nas”. HendreBarnard / Wikipedia
Bimber plus, czyli ministerialna obietnica legalizacji domowej produkcji alkoholu z owoców, pachnie kiełbasą wyborczą, bo pomysł jest stary jak wybory. I mniej więcej tak często odżywa i umiera.
W polskich realiach do wprowadzenia nowych przepisów – gospodarskiej produkcji destylatów – należy zmienić siedem ustaw i mieć zielone światło od trzech resortów. I to nie byle jakich.Laski Diffusion/East News W polskich realiach do wprowadzenia nowych przepisów – gospodarskiej produkcji destylatów – należy zmienić siedem ustaw i mieć zielone światło od trzech resortów. I to nie byle jakich.

Kłopot pana Janka z pędzeniem jest taki, że ostatnio żona popędziła go z aparaturą z domu. Wnuki przyjechały w odwiedziny z zagranicy. Bała się, że coś podpatrzą, chlapną w szkole i będzie międzynarodowy wstyd. Tłumaczył, że w niejednym kraju Unii jest to rzecz normalna i legalna. Ale w tych kwestiach jego żona ma krótki lont, więc mówił bardziej dla zasady. Próbował jeszcze po linii oficjalnej ją podejść. Wyszukał w internecie, jak minister rolnictwa zapowiada, że jeszcze w tym roku zalegalizuje produkcję destylatów z owoców. Ale i tu szybko sprowadziła go na ziemię, że może i jest już stary, ale przecież nie jest jeszcze głupi. Chyba że coś się zmieniło? No to rozkręcił aparaturę. Kolumnę zawinął w koc. A po cichu zrobił dwa razy więcej nastawu niż zazwyczaj. Przecież wakacje wnuków nie będą trwać wiecznie.

Zapowiedzi ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego trafiły w dobry moment. Już widać, że śliwa w tym roku będzie wyjątkowa. Dobrze wycukrzona. Idealna wprost na pędzenie. Jednak nie w tym należy upatrywać nagłego wzmożenia w temacie legalizacji rolniczej produkcji destylatorskiej.

Cztery flaszki dziennie

Przez ostatnie miesiące słownik ministra zdominowały takie pojęcia jak ASF, choroba niebieskich języków, nielegalny ubój leżaków, dołujące ceny wołowiny. I jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, już widać, że na finiszu kampanii wyborczej będzie musiał się zmierzyć z suszą. Na suszę najlepsze są jakieś mokre tematy. I wygląda na to, że tak mniej więcej zrodził się w ministerialnej głowie pomysł odgrzania legalizacji gospodarskiej produkcji alkoholu na bazie wkładu owocowego. Odgrzania, bo dyskusje na ten temat toczą się w Sejmie już od prawie 30 lat. Sam minister Ardanowski może mówić o sobie, że jest weteranem walk o wolny zacier.

Polityka 31.2019 (3221) z dnia 30.07.2019; Społeczeństwo; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Lanie wódy"
Reklama