VIOLETTA KRASNOWSKA: – Wściekły tłum stoi przed prokuraturą. W środku zatrzymany w sprawie zabójstwa 10-letniej Kristiny. Ludzie żądają krwi „zboczeńca”. Widziała pani?
HANNA MACHCIŃSKA: – Ci ludzie rozpaleni emocjami prawdopodobnie dokonaliby linczu. Nie było szansy, żeby ktoś tam pomyślał, że sprawiedliwość wymaga rzetelnego procesu.
Adam Bodnar zauważył, że wyprowadzanie człowieka przez policję boso, w bieliźnie jest nieludzkie. Natychmiast na głowę RPO spadła lawina krytyki. Zaskoczył panią ten atak?
RPO działał zgodnie ze swoim mandatem. Taki mamy obowiązek – występować przeciw torturom, nieludzkiemu, poniżającemu traktowaniu, co niestety coraz częściej się zdarza. Od mowy nienawiści do czynów z nienawiści brakuje naprawdę niewiele.
Myśli pani, że gremia międzynarodowe przejmują się zatrzymaniem „bandyty” gdzieś w Polsce?
Wiem, że się przejmują. Kiedy mówię, że policja działała w tym przypadku nieludzko, dopuszczając się poniżającego traktowania, to wyrażam nie tylko naszą ocenę. Obraz z zatrzymania został pokazany w telewizjach w wielu krajach. Kiedy obejrzeli to współpracujący z nami przedstawiciele organizacji międzynarodowych, byli w szoku. W ich oczach utrwalił się obraz wleczonego człowieka. Kimkolwiek by był, takie traktowanie jest niegodne.
Sąd stwierdził właśnie, że zatrzymanie było prawidłowe.
My jednak z całą mocą podtrzymujemy stanowisko wyrażone w oświadczeniu Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Uznajemy, że działania były nieproporcjonalne, naruszające godność.
Pytałam policjantów o sens robienia takich filmów. Tłumaczą, że chcą pokazać społeczeństwu upadek przestępcy. On rozpłaszczony w majtkach na podłodze, nad nim policjant.