Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Spodziewaliśmy się maturalnej tragedii, ale licealiści sobie poradzili

Centralna Komisja Egzaminacyjna podała, że w całej Polsce wyniki maturalne są nieomal identyczne jak rok temu. Centralna Komisja Egzaminacyjna podała, że w całej Polsce wyniki maturalne są nieomal identyczne jak rok temu. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Nie zdali ci, co mieli nie zdać, a zdali ci, co mieli zdać. Najgorzej jest jak zawsze w technikach (zdało 70,5 proc.), a najlepiej oczywiście w liceach (zdało 86,4 proc.).

Pierwsza wyniki maturalne poznała dyrekcja. Szefowa chciała wiedzieć, ile osób nie zdało. Sprawdziła raz, potem drugi raz, potem na wszelki wypadek jeszcze raz. Kazała sprawdzić innym. Musimy mieć 100-procentową pewność. Za chwilę zadzwonią z ESKI albo z „Dziennika Łódzkiego”. Trzeba wiedzieć, jak reagować.

W kwietniu, gdy z powodu strajku nie prowadziliśmy lekcji, odwiedzili nas przedstawiciele Rady Rodziców. Spotkanie było burzliwe. „Dlaczego nie przygotowujecie uczniów do matury?” – pytali. Odpowiedzieliśmy, że udział w strajku jest naszym prawem, a podczas strajku lekcji nie ma. Rodzice prosili, abyśmy pomyśleli, jakie mogą być skutki naszej postawy. „Przecież to będzie katastrofa”. Najgorsza matura w historii szkoły. Potem padły ubrane w piękne słowa groźby, których sens sprowadzał się do tego, że jeszcze pożałujemy. Będziemy gorzko żałować, że zostawiliśmy uczniów na pastwę losu. Co oni mają teraz robić? Cały miesiąc bez lekcji, bez sprawdzianów i prac domowych! Czyście na głowę upadli?

Matura zdana, czas na studia

Dyrekcja w końcu nabrała pewności, że wszyscy zdali. Jezu, nikt nie oblał. Wiecie co, a byłam pewna, że kilka osób w tym roku nie zda. Przecież mamy to nawet zapisane w protokołach rad pedagogicznych. Że obawiamy się, że dostrzegamy problem. A ile było zagrożeń? Z matematyki to chyba po dziesięć w każdej klasie. A tu, proszę, wszyscy zdali. Z matematyki też. Nie mogę uwierzyć. No i gdzie ta katastrofa? Nawet ten – tu patrzcie, gdzie trzymam palec – też zdał maturę i może iść na studia, a wszyscy gadali, że to pewniak niewyuczalny. Śmieszne, nie uważacie?

Centralna Komisja Egzaminacyjna podała, że w całej Polsce wyniki maturalne są nieomal identyczne jak rok temu. Co piąty nie zdał w 2018 i tak samo co piąty poległ teraz. Pozytywnie maturę przeszło 80,5 proc. zdających. Negatywnie 19,5 proc. Tragedii więc nie ma. Nie zdali ci, co mieli nie zdać, a zdali ci, co mieli zdać. Najgorzej jest jak zawsze w technikach (zdało 70,5 proc.), a najlepiej oczywiście w liceach (zdało 86,4 proc.). W mojej szkole też wyniki są takie same. Mieliśmy i znowu mamy 100-procentową zdawalność. Ten okropny rok niczego nie zmienił w statystykach. I po co było gadać, że pożałujemy? Albo że strajk zagraża renomie szkoły? Tere fere.

Minister edukacji z zadowoleniem powiedział, że wyniki są na wysokim poziomie. Ocenił, że to dowód, iż „odchodzimy od tzw. testomanii, która dosyć często pojawiała się w opiniach dotyczących polskiej szkoły”. Uśmiechnął się przy tym tak, że miałem wrażenie, iż zaraz wytłumaczy, co jest przyczyną tego sukcesu i dlaczego nie było testomanii. Przecież z powodu miesiąca bez szkoły wyniki tegorocznej matury miały być tragiczne. Nauczyciele zostawili swoich uczniów na kilka tygodni tuż przed egzaminami i to nie miało żadnego negatywnego wpływu? Czegoś tu nie rozumiem. Dariusz Piontkowski uśmiechnął się, niczego jednak nie wyjaśnił. Sami poszukajcie odpowiedzi.

Można dobrze zdać maturę, nie chodząc do szkoły

Dzisiaj ostatni raz miałem się spotkać ze swoją klasą maturalną. Wziąłem z sekretariatu komplet świadectw maturalnych i z dumą wkroczyłem na salę. Wszyscy zdali! Kocham was! Patrzę i oczom nie wierzę. Nikogo nie ma? Po kilku minutach przyszła pierwsza osoba. Wzięła świadectwo, podpisała i poszła sobie. Potem przyszła druga i też wzięła świadectwo, podpisała i wyszła. Potem przez godzinę nikt nie przyszedł. „Szału nie ma” – powiedziała wychowawczyni innej klasy. Przyszła mama, dała upoważnienie, wzięła świadectwo, podpisała i też chciała iść, ale z nudów zapytałem, na jakie studia wybiera się córka. „Problem w tym, że miała się nigdzie nie dostać, więc wybrała wiele kierunków, ale nie te, co trzeba. Teraz będziemy to odkręcać, bo ma bardzo dobre wyniki”.

Przyszła inna mama, powiedziała, że córce się nie chciało odbierać świadectwa osobiście, bo ma żal. Miała nie zdać matury, wszyscy tak mówili, a tymczasem dostała 78 proc. Teraz siedzi i płacze. Przyszła uczennica, wzięła swoje świadectwo oraz kilka innych. Dała upoważnienia. Dlaczego koledzy nie przyszli osobiście? „Trudno powiedzieć”. Jakiś uczeń nie przyszedł, ale za to przysłał zdjęcie z napisem POWER. Przez następną godzinę nikt nie przyszedł. Z nudów zacząłem bezmyślnie patrzeć w lewo (usłyszałem, że robotnicy ocieplający budynek słuchają disco polo), a potem w prawo. Na korytarzu była kompletna cisza. Nie, dzisiaj nikt już nie przyjdzie. Kwadrans później koleżanka powiedziała, że musimy kończyć, gdyż zamykają szkołę. Do godziny 15.00 rozdałem mniej niż połowę świadectw. Resztę rozda w kolejnych dniach sekretarka. Do niej na pewno nikt nie ma żalu.

Czytaj także: Nie matura z matematyki jest problemem, ale jakość jej nauczania

Jestem bardzo zadowolony z wyników matury. Chociaż właściwie to jestem niezbyt zadowolony. A tak naprawdę to wcale nie jestem zadowolony. Nie podoba mi się, że można dobrze zdać maturę, nie chodząc przez miesiąc do szkoły. Prawie cały kwiecień bez kontaktu ze szkołą i żadnych negatywnych konsekwencji? Nic a nic? Przecież wyniki powinny być fatalne. A przynajmniej gorsze niż rok temu. Chociaż odrobinę niższe. Dla zasady matura powinna wypaść słabiej.

W złym nastroju wracałem do domu. W tak złym, że nie zauważyłem w tramwaju kolegi, który uczy w zespole szkół zawodowych. Też dzisiaj rozdawał świadectwa maturalne. Niestety, nie wszyscy zdali. Wyniki były dużo gorsze – czuję, że humor mi wraca – niż rok temu. „Szczęściarzu” – myślę, a mówię: „Jak to możliwe?”. W mojej szkole wszyscy zdali, wyniki są świetne, w całym kraju też nie jest źle, minister gratulował. Dlaczego w twojej jest inaczej? Proszę kumpla, aby mi to wytłumaczył, a w głębi duszy chcę, aby powiedział, że to przez strajk. Nauczyciele nie prowadzili lekcji, więc wyniki musiały być gorsze. Tak to działa w normalnej szkole z normalnymi uczniami.

Kolega mówi z przekąsem, że jego uczniów nie stać na prywatne lekcje. No może pojedyncze osoby stać na angielski, ale reszty nie stać na nic. 500 plus nie robi z rodzin milionerów. Nie wierz w to. Nie obraź się – mówi – ale dzieci z dobrych liceów cały kwiecień korzystały z korepetycji. Rodzice płacili, bo się bali. Bardzo się bali. A tymczasem korepetytorzy wyręczyli was. Obraziłeś się? Nie? Tak naprawdę – mówi dalej – matura poszła w tym roku słabiej, tylko średnie wyniki zaciemniają sprawę. No wiesz, ja i mój pies średnio mamy po trzy nogi. Uczniom, których nie stać na korepetycje, moim uczniom, matura poszła fatalnie. Twoim uczniom poszła doskonale, bo cały kwiecień brali korepetycje i nie zawracali sobie głowy szkołą. Średnie wyniki dowodzą, że jest bez zmian, ale to bzdura. Ty to rozumiesz, ja to rozumiem, a minister?

Kolega pokazał mi prezent, jaki dostał od swojej klasy, tej klasy, co słabo zdała maturę, bo jej nie było stać na koło ratunkowe. Dostał bilet do Cinema City na dowolny seans dla dwóch osób (weźmie żonę) ważny do końca sierpnia. No i prawie wszyscy przyszli po odbiór świadectw. Można? Można. Ja oraz koleżanki i koledzy z mojego liceum nie dostaliśmy od uczniów nic. Jest zwyczaj, że nagradza nas dyrekcja. Za dobrze zdaną maturę należy się. Spodziewam się nagrody w podobnej wysokości jak w zeszłym roku.

Czytaj także: Czy egzamin dojrzałości ma sens

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną